wtorek, 7 października 2014

Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika - Jerzy Stypułkowski




Jako blogerka ze sporym stażem powinnam nauczyć się wreszcie jednej ważnej prawdy. Recenzowanie powieści przesłanej osobiście przez autora zawsze kończy się źle, szczególnie, kiedy kompletnie nie przypadła do gustu. Nieelegancko jest napisać mało pochlebnie o książce, którą zaproponował sam piszący, lepiej zareklamować ją w wcale zgrabnych słowach. Fatalnie wobec siebie jest napisać o niej dobrze, w końcu ktoś czytuje tego bloga i ma szacunek wobec moich opinii i czasami pewnie się nimi właśnie kieruje. I znowu to się wydarzyło i znowu stanęłam oko w oko z sytuacją powyższą.

"Skandynawska wieża Babel" sprawia, że sama mam - jak ów urzędnik z pierwszych stron powieści - popełnić samobójstwo. Czytam mniej niż kiedyś, dlatego do szału doprowadza mnie, kiedy do moich rąk trafia tak nudna i monotonna książka, jak powieść Jerzego Stypułkowskiego. Byłoby za prosto obrzucić ją błotem, bo nie jest ona do cna słaba. Do rzeczy.

O czym jest - mówi okładka i kilkanaście pochlebczych opinii w internecie. O urzędnikach w Szwecji - stereotypowych, do bólu przewidywalnych i dokładnie takich, jakich można się spodziewać po pracownikach machiny skandynawskiej polityki dobrobytu. Być może taka jest rzeczywistość, jednak świat przedstawiony przez narratora (autora?) jest na tyle gorzki i jednostronny, że nie sposób temu wierzyć. Punkt widzenia podwładnego, w jego osądzie dyskryminowanego i mobbingowanego, jest ekstremalnie krytyczny wobec otoczenia i równie bezrefleksyjny wobec siebie. Po zapoznaniu się z blurbem, miałam wrażenie, że przeczytam coś świeżego, ciekawego, słowa, które otworzą mnie na nowe doświadczenie. Autor nieudolnie nawiązuje do "Procesu" Franza Kafki, stylizując bohatera i jego otoczenie na odpowiedników rodem z surrealistycznej powieści. Oryginał jest przesycony grozą, absurdem i oniryzem, u Jerzego Stypułkowskiego natomiast nawiązanie nie udaje się, powieść jest monotonna, schematyczna. Wielokrotne powtarzanie tych samych motywów z nieznacznymi modyfikacjami, irytuje zamiast intrygować czytelnika.

Nie można odmówić autorowi zdolności językowych, czucia słowa pisanego. Jego sposób pisania jest plastyczny, autor częstuje czytelnika poprawną, literacką polszczyzną. Moim zdaniem, szkoda marnować taki potencjał na pisanie o niczym, przesycone jadem i frustracją skierowaną przeciwko swoim doświadczeniom życiowym. Tematyka, której autor się podjął, byłaby lepszym materiałem na mocny esej niż opasłą powieść, której formy i wagi nie udźwignął. W slangu blogerskim istnieje pojęcie "trudnej literatury, której nie można polecić każdemu", mogłabym napisać również, że nie jest to powieść dla wielbicieli wartkiej akcji. Moim zarzutem nie jest to, że jest to książka bez przesłania, bo mogłabym wymienić kilka tytułów doskonałych powieści pozornie o niczym. Powieść Jerzego Stypułkowskiego niestety do nich nie należy. 

Kategoria: literatura współczesna
Wydawnictwo Novaeres 2013, s. 530.
Moja ocena: 3-/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości autora i wydawnictwa Novaeres.

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC