Po przeczytaniu "Jędzy w domu" pomyślałam, że interesujące będzie poznanie drugiej strony medalu. Poznanie drugiej półprawdy. Bo poprzednią rzekomo objawiła żona Daniela Jonesa - Cathi Hanauer. Książeczka składa się z 27 rozdziałów - felietonów/opowiadań. I podobnie jak "Jędza..." książka jest bardzo nierówna. Niektóre felietony/opowiadania wbijają w fotel i chcesz je przeczytać jeszcze raz, inne po prostu nudzą. O ile "Jędza" pozostawiła po sobie wrażenie ogromnego żalu kobiet, żalu o wszystko - o dzieci, o męża, o dom, o psa, o pracę etc. , to "Drań..."pozostawia na twarzy ogromny znak zapytania "O co wam - facetom - tak naprawdę chodzi?!?". Myślę, że USA w tym przypadku to zupełnie inna bajka - mentalna i społeczna. Jest w tym zbiorze cykl felietonów napisanych przez panów, którzy są "gospodyniami". W Polsce jest to jak najbardziej możliwe, i zapewne są panowie, którzy bawią się w house-husband, ale .... czy wy znacie kogoś takiego? Są panowie, którzy godzą się z tym, że ich żony zarabiają lepiej i zajmują lepsze stanowiska. Podsumowując - "Drań" na pewno ukazuje wrażliwszą stronę facetów, stronę, której przyznaję - nie było mi dane do tej pory poznać. Nie chodzi o to, że nie jest mi dane znać panów wrażliwych, otwartych na problemy kobiet, ale o to, że nie było mi dane poznać panów, którzy twierdzą, że są spełnieni dając się bić przez "jędze". "Drań" pomaga inaczej spojrzeć na panów "niespełnionych zawodowo". Ale, żeby od razu wychwalać tę książkę pod niebiosa i odszczekiwać to, co wpajano mi od dziecka?!?
Kategoria: Literatura współczesna zagraniczna - zbiór opowiadań
Wydawnictwo Drzewo Babel 2008, s. 300
Biblionetka: 3,65/6
Lubimy czytać: 2,87/5
Moja ocena: 3/6