wtorek, 28 lipca 2009

Pożegnanie z Afryką - Karen Blixen




Męczyłam się czytając tę książkę. Troszkę odstręczał mnie chaos narracyjny. Mnogość bohaterów. Trudno było mi wbić sobie do głowy świadomość, kiedy tak naprawdę rozgrywała się akcja książki. Niestety, stety - patrzyłam na to co się dzieje u pani Blixen oczami osoby żyjącej na początku XXI wieku. I co w związku z tym - przerabianie jaszczurek na bransoletki, myślenie o odstrzale koni i psów po sprzedaży plantacji kawy - brrrrrr ... To na minus. A co na plus? Interesujący obraz Afryki oczami białej kobiety. Przedstawiona plejada ludów zamieszkujących Kenię. "Pożegnanie ..." pokazało jednak troszkę inny obraz, chociażby Masajów. Kiedyś kiedyś czytałam trylogię Białej Masajki Corinne Hofmann i troszkę się te wizje rozmijają. Jednak trzeba wziąć pod uwagę upływ czasu. Co jeszcze na plus - mimo mnogości bohaterów, są oni opisani bardzo szczerze. No i opisy przyrody - Kenia to jedno z moich marzeń podróżniczych. Opisy barwne, pomagają wyobraźni.
Zastanawia mnie kwestia w jaki sposób S. Pollack przeniósł na ekran te wspomnienia... Należałoby sobie zafundować seans.
Podsumowując jednak - książka mnie rozczarowała. Nie wiem czego się spodziewałam, pewnie ckliwej historyjki. A tu dziennik, reporterskie wręcz zdanie relacji. I klasyka czasem rozczarowuje ...

Kategoria: literatura współczesna - autobiografia
Wydawnictwo MUZA 2009, s. 424
Moja ocena: 3+/6

piątek, 17 lipca 2009

Rubinowe czółenka - Joanne Harris




Lato to dobry czas na czytanie książek. Wracając z pracy rzucałam się na leżaczek i pochłaniałam książeczkę. "Rubinowe czółenka" czytało się OK. Vianne i Anouk z przybranymi imionami zjawiają sie w Paryżu, na Montmartre. Mieszkają już jakiś czas w okolicach Place du Tertre, i prowadzą chocolaterie. Nie jest ona jednak tak popularna, jaka ta w Lansquenet. Vianne staje się być z całej siły normalna, szara, niezwracająca uwagi. Nadal przecież ucieka przed Życzliwymi. W ich życiu pojawia się Zozie d'Alba - kobieta, której profesją jest kradzież tożsamości. Tym razem na celownik wzięła Vianne, a szczególnie jej córkę  - Anouk. Zozie uczy Anouk magii. Anouk przy pomocy magicznych meksykańskich znaków stara się naprawić życie swoje i Vianne.
Czy podobne do "Czekolady"? Ani trochę. Vianne jest nijaka. Anouk też do końca nie wiadomo jaka jest. A główna bohaterka Zozie niby taka zła, taka straszna, taka mściwa, a  ... zresztą same/sami przeczytajcie. Czytając książkę spodziewamy się jakiegoś wieeelkiego zakończenia, a tu .... kiepściutko. Powieść jest bardzo nierówna, i mam wrażenie nie do końca przemyślana. 
Podsumowując jednak - warto przeczytać. Moim zdaniem "Czekolada" dużo przyjemniejsza, "Rubinowe czółenka" wnoszą wiele nowego do tego, co już znamy z części "pierwszej". Czyta się miło, jednak ja odczuwam niedosyt. Z tak sprytnie przygotowaną intrygą można było rozwiązać sytuację w książce inaczej.


Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2007, s. 504
Biblionetka: 4,78/6
Moja ocena: 4/6


A teraz moje fotki z Montmartre, co prawda zrobione latem, ale może troszke przybliży klimat dzielnicy:



Rzekomo (wg Joanne Harris) znienawidzona przez mieszkańców Montmartre bazylika Sacre-Coeur


czwartek, 9 lipca 2009

Czekolada - Joanne Harris




Dostałam do przeczytania "Rubinowe czółenka", jak głosi okładka - kontynuację losów bohaterów "Czekolady"... i nie mogłam sobie przypomnieć, co się tam w "Czekoladzie" działo. Kiedyś kiedyś oglądałam film z Juliette Binoche i ach och ech Johnnym Deppem :) Rozpoczęłam intensywne poszukiwania w okolicznych bibliotekach, no i znalazłam. Książka pochłonięta w dwa popołudnia. Taka leniwa, troszkę magiczna, baaardzo czekoladowa. Czekoladowym łasuchem jestem strasznym, więc i to sprawiło, że miałam niemałą frajdę z czytania o różnych słodkościach. Z tego co pamiętam, fabuła filmu nie do końca pokrywa się z tym, co dzieje się w książce. Jednak - jak to przeważnie bywa - książka lepsza. Czyta się szybko, język jest przyjemny, cały czas mamy wrażenie, że spowija nas jakaś baśniowa mgiełka. Mam wrażenie, że jednak postać Pere - Księdza troszkę płaskawa... Ale na letnie, deszczowe popołudnia ... "Czekolada" mniam!


Kategoria: literatura współczesna
Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2001, s. 310
Biblionetka: 4,63/6
Moja ocena: 5/6

A poniżej fotki chocolaterie w Brukseli, które miałam okazje odwiedzić zeszłego lata (wydałam tam majątek!) ... mniam!




Pozdrawiam wszystkich czekoladowych i książkowych łasuchów!

niedziela, 5 lipca 2009

Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn - Donald Spoto




Czytając "Oczarowanie" czułam się jakbym właśnie dostała worek prezentów od Św. Mikołaja, jakbym dostała najpyszniejszą czekoladę na świecie, albo wygrała fortunę na loterii. Audrey Hepburn jest uwielbiana przeze mnie od paru już dobrych lat. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ją na ekranie, a była to "Sabrina" pokazana mi przez moją Mamę, zakochałam się w niej i moje uwielbienie nie słabnie. Audrey jest moją ukochaną aktorką, symbolem kobiecości, elegancji, definicją klasy. Kiedy jest mi źle na duszy, zawsze oglądam "Rzymskie wakacje" - to mój najlepszy polepszacz humoru. Ale wróćmy do biografii Audrey ...
Polowałam na nią w moim Empiku od jakiegoś czasu. Wiem, wiem, mogłam kupić poprzez internet lub gdziekolwiek indziej. Ale chciałam sobie samej sprawić niespodziankę, natykając się na nię pewnego dnia. I tak się stało. Moja mina, w momencie kiedy położyłam książkę na ladzie i pogłaskałam, musiała być absolutnie bezcenna. Wróciłam do domu jak w amoku i książka otrzymała honorowe miejsce na półce. Na przeczytanie jej zarezerwowałam sobie słoneczne popołudnia i przyznam, że chciałam maksymalnie celebrować to doznanie, jednak padłam ofiarą własnej ciekawości. Na pewno jestem nieobiektywna w przypadku tej książki, ale mnie, jako fance Audrey, czytało się ją przerewelacyjnie. Jak bardzo dobrą powieść. Donald Spoto nie stworzył laurki Audrey (jak to zrobił syn Audrey - Sean w jej biografii), ale rzetelny obraz osoby, która była niekwestionowaną arcygwiazdą kina. Relacje są oparte na wielu źródłach, co pozwala wierzyć w obiektywność. Polecam wszystkim audrey-maniakom, jak również osobom, które nie mają pojęcia o Audrey jako aktorce i znają ją tylko z pop-artowego Warhola czy kubków z Empiku (zbrodnia!).

Kategoria: biografia
Wydawnictwo Dolnośląskie 2008, s. 272
Biblionetka: 4,83/6
Moja ocena: 6/6

Nie mogę sie powstrzymać - oto parę moich ulbionych fotek A.H.

Z Gregorym Peckiem w "Rzymskich wakacjach" (dostała za tę rolę Oskara)

W "Sabrinie":

Podczas zdjęć do "Historii zakonnicy":


W "Śniadaniu u Tiffany'ego" śpiewająca "Moonriver":

środa, 1 lipca 2009

Lato przed zmierzchem - Doris Lessing




I znowu okropnie długo trwało czytanie książki przeze mnie. A wszystko przez zwariowany czerwiec, sesje, natłok pracy, zmęczenie i tak dalej. Ale czy warto było sięgać po panią Lessing? Ależ oczywiście, że tak. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniami. Po pierwsze - już bardzo dawno nie czytałam książki tak pięknej językowo. Na pewno spora w tym zasługa pani tłumacz, ale z prawdziwą przyjemnością czytało się te pięknie zbudowane zdania. Bardzo staranny język. Po drugie - od bardzo dawna nie trafiła w moje łapki książka, gdzie kobieca psychika zostałaby przeanalizowana tak dogłębnie. Lessing przepięknie wyłapuje te różne kobiece chandry, chcenia bądź nie-chcenia, bunty, które siedzą głęboko w nas. Wiadomo - większość problemów Kate jak np. początkowe zniechęcenie lub nawet wrogość wobec młodej dziewczyny czy specyficzne uczucia wobec męża - nie są mi znane z autopsji, ale jestem kobietą i pokrętna logika naszej płci jest mi znana.
Jeśli chodzi o sferę wydarzeń, to za dużo się w "Lecie ... " nie dzieje. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze książki. Podsumowując - polecam bardzo, bardzo. I nie tylko dlatego, że pani Lessing to noblistka.

Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo WAB 2008, s. 336
Biblionetka: 4,18/6
Moja ocena: 4+/6
.
.
Template developed by Confluent Forms LLC