niedziela, 26 czerwca 2011

Wakacje w Sarajewie - Krzysztof Jednachowski




Sarajewo - esencja Bałkanów. Miasto, w którym obok siebie stoją od wieków kościoły katolickie, cerkwie prawosławne, synagogi oraz meczety. Miasto, które zostało głęboko zranione w latach 90.  Miasto, którego historia sięga XV w. - założone przez Turków, w okresie ich panowania było centrum administracyjno-politycznym Bośni ottomańskiej. Po II wojnie światowej miasto zostało stolicą republiki Bośni i Hercegowiny. W kwietniu 1992 r. przeprowadzono referendum (zbojkotowane przez Serbów) w wyniku którego BiH ogłosiła niepodległość (uznaną przez większość państw). Niemal natychmiast wybuchły walki. Rozpoczęło się oblężenie miasta, które trwało przez niemal trzy i pół roku. Z opanowanych przez Serbów wzgórz otaczających miasto, niemal bezustannie ostrzeliwano Sarajewo (obliczono, że dziennie spadało ok. 2500 pocisków).  Niechlubną chwałą okryła się Aleja Snajperów - główna aleja miasta, która służyła za przyczółek dla stanowisk snajperskich, jedno z miejsc najbardziej naznaczonych śmiercią. Ulica prowadziła do jedynego czystego źródła wody, wzdłuż alei znajdowało się wiele wysokich budynków. Według danych zebranych w 1995 r. - życie straciło tam 225 osób, z czego 60 było dziećmi.

Po co ten wstęp historyczny? Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego konfliktu. A żeby zrozumieć książkę Krzysztofa Jednachowskiego wstęp ten jest, moim zdaniem, niezbędny.

"Wakacje w Sarajewie" to historia Julka,  młodego chłopaka ze wschodniej Polski. Julek, zapalony myśliwy, czerpiący przyjemność z zabijania zwierząt otrzymuje propozycję od kolegi z wojska - ma zostać najemnikiem dla serbskich wojsk. Udaje się do Sarajewa w jednym celu - aby "bronić Europy przed szturmem muzułmanów". Na miejscu trafia do zdegenerowanego moralnie środowiska, które urządza mu pranie mózgu - staje się maszynką do zabijania. Każdy kolejny zabity muzułmanin to nacięcie na lufie jego broni. Po krótkim czasie ma już tych nacięć trzynaście.

Krótko po przyjeździe poznaje Serbkę -Rusłanę, z którą wchodzi w makabryczny zakład. Jeśli nie zabije jednym strzałem - ma sam dobić człowieka, gdyż w innym przypadku zrobi to za niego Rusłana, dobijając przy tym jego samego. Nie musiał długo czekać na taką okazję - strzelając do "celu" z tobołkiem z przodu ciała, trafił w tobołek, nie pozbawiając przy tym życia samego celu. Po zbliżeniu się okazuje się, że tobołek był noworodkiem, a kobieta do której celował nadal żyje. W tej chwili nowy punkt widzenia dochodzi do głosu. Julek trafia na drugą stronę frontu - do muzułmanów, Bośniaków. Okazuje się, że nic nie jest takie, jak mu się wcześniej wydawało. 

Historia przedstawiona w "Wakacjach ..." jest trudna, ciężka emocjonalnie. Czytając nie raz musiałam na chwilę odłożyć książkę, aby uspokoić kołaczące w mojej głowie pytanie "po co ta wojna??". Świat najemników jest brutalny, prosty, surowy. Przyjechali, aby zabijać. Twierdzenie, że robią to dla "chrześcijańskiej Europy" to bzdura - przyjechali zarobić. Zarobić na śmierci. I zaspokoić swoją żądzę zabijania. Człowiek to tylko kolejne nacięcie na lufie. Ludzie życie warte jest jedynie tyle, ile można zszabrować. Dyskusje o zabijaniu "muzułmańskich psów", sposób budowania dialogów - doskonale oddaje proste pojmowanie kategorii dobra i zła przez tych ludzi. Moralność nie istnieje. Jest pieniądz i broń. 
Z drugiej strony mierzyłam się z opisem obleganego miasta. Ludzi przemykających chyłkiem z piwnicy do piwnicy. Bez pewności, że dotrą do kolejnej żywi i w jednym kawałku. Miasta w którym brakuje pożywienia, wody, podstawowych lekarstw. Miasta w którym stacjonujące "wojska" ONZ nie pomagają Bośniakom - należy uciekać się do kradzieży i podstępu, aby zdobyć podstawowe lekarstwa. 

Postać głównego bohatera jest wielowymiarowa - Julek nie jest postacią ani dobrą ani złą. Został ukształtowany w określonym kierunku, w określonych warunkach. Mierzy się ze swoimi demonami, a kiedy spotyka na swojej drodze ludzi dobrych i prawych (słowo bardzo retro, ale najlepiej oddaje to, co czuję) odczuwa lęk i niepokój. Jednak i w jego sercu znajdzie się miejsce dla dobra. Potrzeba na to tylko czasu.

Książka mocna. Trudna. Czyta się szybko, ale zostaje w głowie. I truje myślami. Szczególnie jeśli ma się świadomość tego, co świat tzw. Zachodu zafundował Bałkanom. Tam nie ma bogactw naturalnych, ani strategicznych miejsc. Bałkany się wykrwawiały, a Zachód przyglądał się temu. I pozwolił na to, aby pojawiło się miejsce dla takiej tragedii jak Srebrenica. Książkę polecam, nie wnikając w to czy Julek istniał naprawdę, czy to czysto fikcyjna postać. To książka nie tylko o wojnie w Bośni i Hercegowinie, ale o tym jaką nasze małe polskie piekiełko potrafi  ukształtować zatrutą duszę. Nawet w XXI wieku...

Za tło niech posłuży "Miss Sarajevo" - obejrzeć i wsłuchać się ...


Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Novae Res 2011, s. 348
Biblionetka: 5,25/6
Moja ocena: 5+/6

Książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res.

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe tytuły wyszukujesz! A ten wciągam na listę! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. @Book-erka - Dziękuję, to wielki komplement. Polecam! Warto, bardzo warto!Dodatkowo ciekawość podsyca, że nigdzie nie można znaleźć ni wzmianki o autorze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Sarajewo wcale nie jest tak daleko, a zaskakująco mało o nim wiem. Odnoszę wrażenie, że jednak głośniej jest o ludobójstwie chociażby właśnie w Ruandzie.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC