Kolejna powieść (reportaż?), której bym nie przeczytała, gdyby nie klub dyskusyjny. Na spotkanie (niestety dość tradycyjnie) nie dotarłam, ale książkę domęczyłam do końca. No właśnie, nie będę dla Was miała zbyt słodkich słów na jej temat.
O Billym Milliganie usłyszałam pierwszy raz właśnie dzięki Danielowi Keyes, autorowi "Człowieka o 24 twarzach". To historia ekstremalnego przypadku osobowości wielorakiej - zaburzenia polegającego na występowaniu wielu osobowości u jednej osoby. U Billiego rozpoznano ich aż dwadzieścia cztery. Podręcznikowo osobowości nie wiedzą o sobie nawzajem, różnią się płcią, ilorazem inteligencji, wzorcami zachowań, tożsamością, wspomnieniami, a nawet ostrością wzroku czy alergią. Mechanizm pojawienia się zaburzenia, póki co nie został rozpoznany, wiąże się go jednak z traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa, mającymi powiązanie ze śmiercią lub seksualnością - jak to było u Billiego.*
"Człowiek o 24 twarzach" ma bardzo dobre opinie w internecie, dlatego zaczęłam czytać z ogromnym entuzjazmem. Opadł mniej więcej po ćwiartce książki - to przyzwoicie napisana (i przetłumaczona!) literatura, jednak brakuje jej iskry i tempa akcji, które mają dobre biografie (np. Steve'a Jobsa, czy wielokrotnie przeze mnie polecana Andre Agassiego). Jakoś tam wciąga i ciągnie do końca, ale nie powiem, żebym zasiadała do niej z wypiekami na twarzy. Miałam ochotę dobrnąć i nieco zapomnieć. Autor nieco męczy drobiazgowością, zbytnio poświęcanej uwadze wydarzeniom mało istotnym dla całokształtu. Miała też problemy z określeniem gatunku - trudno sklasyfikować ją jako reportaż, bo jest jednak mocno fabularyzowana, nie jest też typową biografią. Taki niestety papkowaty miszmasz.
Powieść na pewno prowokuje do pytań w temacie karania osób cierpiących na schorzenia psychiczne, zasadność takich wyroków i ewentualnego pobytu w więzieniu. Historia Billiego Milligana pokazuje drugą część tego medalu, jak ignorancja psychiatrii może spowodować spustoszenie w głowie skazanego. Polecałabym ją osobom o wąskim postrzeganiu świata z tendencją do kategoryzowania. Billy i jego różne "twarze" znacznie się od siebie różniły - płcią, wiekiem, inteligencją - był wśród nich nawet głuchoniemy chłopiec. To niesamowite, niezrozumiałe i niejednoznaczne.
Historia niemal nieprawdopodobna, ciekawa, ale jednak podana w mało apetyczny sposób. Troszkę żal straconego na nią czasu.
Wydawnictwo Wielka Litera 2015, s. 560.
Moja ocena: 3,5/6
*za Wikipedia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz