wtorek, 14 września 2010

Nostalgia anioła - Alice Sebold




Czasami mam wrażenie, że głośne powieści, "bestsellery zmieniające świat" jakoś tak przechodzą obok mnie. O tej książce usłyszałam dopiero, kiedy pewnego mroźnego, zimowego dnia w kinie zobaczyłam zajawkę filmu pod tym samym tytułem. Zrobiłam minę pt. "O! Dobre może być...", a moja przyjaciółka spojrzała na mnie zdziwiona "Nie czytałaś "Nostalgii"?? Ty?!?"... poczułam się dziwnie. Co jak co, ale ignorantką książkową nie jestem. No ale do rzeczy, do rzeczy. NIE - NIE SŁYSZAŁAM, NIE CZYTAŁAM. O trailerze zapomniałam, przyjaciółka książkę obiecała pożyczyć, ale ja potem wpadłam w wir pisania magisterki, bronienia się, wyjazdu do TR no i ... się zapomniało. Dopiero w ubiegły piątek, będąc z moją Rodzicielką na shoppingu, owa podetknęła mi pod nos książkę
- Znasz?
- ... słyszałam o niej ...
- To przeczytasz.
No i ją pozakolejkowo na stosik do przeczytania włożyłam. I postanowiłam wreszcie przeczytać. No i łyknęłam. A teraz o wrażeniach :)
Czyta się przerewelacyjnie. Gwoli wyjaśnienia, bo mam wrażenie, że osoba która tworzyła opis na skrzydełkach okładki książkę tylko pobieżnie omiotła wzrokiem. Historia dziewczynki o imieniu Susie, która podczas powrotu ze szkoły została brutalnie zgwałcona i zamordowana. Od początku historii wiemy kto jest mordercą - jest to sąsiad, samotnik, uważany za dziwaka (ale na pewno nie miłego!). Susie obserwuje wszystko z Pomiędzy - miejsca pośredniego pomiędzy Ziemią a Niebem Bezmiernym (czepiam się, wiem).
Psychologicznie - oj dała mi ta książka po mózgu, dała. Odkładałam ją co chwila i myślałam. Czy faktycznie osoby po śmierci mogą nas - śmiertelników - obserwować? A co gdyby taka tragedia spotkała moją rodzinę? A co ... i tak w kółko. Zmusza do refleksji - na pewno.
Fabuła oraz pomysł - ciekawe podejście do kwestii "obserwacji z zaświatów". Znane mi wcześniej przykłady raczej ingerowały w życie ludzi - tutaj ta sprawa została ograniczona do minimum koniecznego (no przecież zmarli na pewno chcą nam pomóc ;)). Był jeden wątek, który spowodował uniesienie brwi i wyrzucenie sarkastycznego "no chyba sobie żartujesz?!?", ale nie będę zdradzać co to takiego, co by przyjemności z lektury nie psuć (no nic mnie tak nie wkurza jak zdradzony przez kogoś wątek, na który czekasz jak szalona przez całą książkę).
Całość - bardzo pozytywna. Polecam i polecać będę. Film obejrzę niebawem, bo bardzo ciekawa jestem jak Peter Jackson potraktował temat.
Jedno ALE. Tłumaczenie tytułu. Po angielsku "The Lovely Bones". Po polsku jak zawsze nie do końca trafnie przetłumaczone.
I jeszcze jedna sprawa, prywata po troszę. Lubię wydania "Albatrosa" vel "A. Kuryłowicza". Książki są po prostu ładne, czcionka wyrazista, tekst doskonale rozmieszczony na stronie, papier biały, nie za cienki. Idealne książki do czytania. I - ważna uwaga - w przystępnej cenie. Szkoda, że inni nie idą tym śladem.

Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Albatros 2010, s. 368
Biblionetka: 4,58/6
Moja ocena:5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC