sobota, 22 grudnia 2012

Gentlemani - Klas Östergren

źródło zdjęcia : dododesign.pl

Niejednokrotnie przynudzam i powtarzam, że czytanie klasyki robi dobrze. Nie tylko dlatego, że samo tarzanie się w słowie uznanym przez wielu za wybitne, podnosi literackie ego. Również z innego powodu, niż dopełnianie kolejnej listy "xx książek, które musisz/powinieneś przeczytać przed śmiercią/30-tką" etc. Czytanie klasyki powoduje, że widzisz i rozumiesz więcej, a opowiastka przez którą przedzierasz się z mozołem przez niemal miesiąc, nie jest dla Ciebie, historyjką o dziwnych facetach, którzy nie potrafią dorosnąć. Stanowi literacką zagadkę, której odkrywanie sprawia Ci ogromną satysfakcję. Sarkastyczne "mniam"! Cóż - nigdy nie ukrywałam, że braki w klasyce mam, a przy okazji "Gentlemanów" K. Ostergrena okazało się, że są nie tylko wielkie, ale wręcz mogą mi one mocno utrudnić czytelniczą egzystencję.

Miałam przeogromną chęć na tę powieść. Jednak popełniłam niemałą czytelniczą zbrodnię. Jest to ten typ książki, którą powinno czytać się w dużych dawkach. A ja czkałam po kilka stron dziennie i tak oto, kiedy wreszcie zaczęła się podobać - skończyła się. Ten argument podnosił niejeden recenzent, także nie jestem na szczęście osamotniona w swoich odczuciach. Ale po kolei i do brzegu!

"Gentlemani" ukazali się ponad trzydzieści lat temu i w Szwecji powieść urosła do miana klasyki. Główny bohater to Klas Ostergren, który - jak sam twierdzi - tworzy pomnik braci Morgan, dwóch facetów, których poznał przypadkowo, a doprowadzili go do skrajnego punktu w życiu. Brzmi intrygująco? Dokładnie tak mi się wydawało, jednak mimo dość wartkiej akcji, kryminału w skandynawskim rozumieniu tyle, co kot napłakał. Skąd moje utyskiwanie we wstępie wpisu na niedociągnięcia me w klasyce? Ano stąd, że główny bohater ma zamiar napisać pastisz "Czerwonego pokoju" A. Strindberga. I jak się okazuje "Gentlemani" czerpią garściami z klasycznej dla skandynawskiej kultury powieści. Pluję w brodę swą - zamierzam nadrobić braki. A taka mądra teraz jestem dzięki posłowiu Jana Balbierza - pan mi wszystko pięknie wyłuszczył, w podłogę wdeptując i moją nieco już udomowioną ignorancję, unaoczniając w pełnej krasie.

Powieść podzielona jest na części i tak na przykład historię braci Morgan, Henry'ego i Leo, poznajemy dzięki licznym retrospekcjom. Przyznam szczerze, że dla mnie były to zdecydowanie najciekawsze fragmenty powieści. Henry i jego bujny życiorys, rozmach z jakim oddawał się sprawom, niejednokrotnie beznadziejnym - uwielbiam takich bohaterów. Postaci ciekawe, kreślone z rozwagą, nigdy przypadkowe - takie perełki nawet ja doceniam. Znaczna część pięknie składa się w całość u końca powieści, mimo, że mało co jest tutaj powiedziane wprost. Ponadto mocno podobał mi się sposób przedstawienia kolorytu lat powojennych - z perspektywy szwedzkiej wyglądało to niezmiernie ciekawie. 

Czytanie "Gentlemanów" sprawiło mi niemałą trudność - zajęło mi to sporo czasu, nie mogłam wgryźć się fabułę, miałam szczerą ochotę testować jakość widocznego na grzbiecie książki szycia (rozpadnie się? nie rozpadnie?). Stwierdzam jednak, że mimo trudnego pożycia z Ostergrenem sięgnę po tę powieść na pewno jeszcze raz. Przyczyn jest kilka - zdecydowanie (moim zdaniem!) jest to ten typ literatury do której należy się przygotować - z tła historycznego, społecznego i kulturowego. Po kolejne - czytając odcinkowo i w sporych odstępach czasowych, wiele niuansów i subtelnych splotów akcji (prawdopodobnie) mi umknęło. A to, co wyłapałam, zaintrygowało mnie na tyle, że mam ochotę przeżyć to raz kolejny. Po trzecie - no chyba przespałam zakończenie i to nie daje mi spokoju!

Trudno jest mi jednoznacznie określić mój stosunek do tej powieści. Zostałam bezczelnie zaintrygowana, zachęcona do swoistej zabawy, a nieco to zaproszenie przespałam. Dlatego zamierzam się zrehabilitować, a Wam polecam czytanie Ostergrena w jak największych dawkach. Bo to dobra rzecz. Tylko mnie nieco przerosła.

Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo DodoEditor 2011, s. 502.
Moja ocena: 4+/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa DodoEditor.

2 komentarze:

  1. Zachęcam do sięgnięcia po kontynuację czyli "Gangsterów". Czytałam drugą część bez znajomości pierwszej, więc czułam się zagubiona i zdezorientowana, ale powieść wywarła na mnie duże wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet stoją na półce i czekają na odpowiedni moment. Kupiłam w taniej książce za grosze.

      Usuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC