piątek, 1 lutego 2013

Czarnobylska modlitwa: Kronika przyszłości - Swietłana Aleksijewicz




Mogłabym tak siedzieć przed ekranem z migającym kursorem jeszcze kilka dobrych tygodni. "Czarnobylska modlitwa" odsłuchana już kilkanaście dni temu, a ja nadal nie wiem - co napisać, jak to zrobić, jakich użyć słów, żeby przekazać chociaż cząstkę z emocji, które towarzyszyły mi podczas lektury.

Na wspomnienie tego wszystkiego, co wtłoczone zostało brutalnie do mojej głowy mam ściśnięty żołądek. Czarnobyl był dla mnie awarią reaktora jądrowego, skażeniem środowiska, ekstremalnymi wyprawami do Zony. Dość pobieżnie i hasłowo takie właśnie skojarzenia miałam do tej pory. Zanim zapoznałam się z reportażem Swietłany Aleksijewicz. 

Wraca ona po dwudziestu latach od katastrofy i rozmawia z ludźmi, których awaria dotknęła bezpośrednio. Naukowcami, żonami robotników, przesiedleńcami, partyjnymi. Autorka przypisała sobie rolę marginalną - wysłuchuje. Na kilkuset stronach niemal jej nie ma - we wstępie szybko tłumaczy swoją motywację i milknie, oddając głos bohaterom. Nie wtrąca się w to, co mówią - monologi płyną nieprzerwanie. Czytelnik nie usłyszy komentarza czy podsumowania, na wszelkie pytania musi odpowiedzieć sobie sam. 

Każdy monolog to opowieść z innego punktu widzenia. Rozpoczyna się mocnym akcentem - o swoim ukochanym opowiada żona. Był strażakiem, jednym z zastępu, który przybył na miejsce awarii jako pierwszy. Proste słowa, żadnych dramatycznych gestów i przerysowanych metafor - opowieść płynie, zdanie za zdaniem, a ja miałam wrażenie, że słuchając jej rozpadnę się na kawałki. Tyle bólu, rezygnacji, cierpienia. Byłam szczerze wstrząśnięta tą historią. Każda kolejna jest równie mocna, żadna nie pozostawiła mnie obojętną. Niektóre z nich były tak intensywne, tak intymne, że ich słuchanie sprawiało niemal fizyczny ból. 

Jedna z bohaterek mówi: "Nie powinnam o tym, ale opowiem ..." i właśnie te słowa wrzucają czytelnika z pełnym impetem w świat ludzi zwanych homo sovieticus. Określenie stworzone przez Aleksandra Zinowjewa, rosyjskiego pisarza i socjologa precyzuje człowieka niezdolnego do samodzielnego myślenia, czy podejmowania decyzji, całkowicie podporządkowanego władzy, zniewolonego intelektualnie. Krystyna Kurczab-Redlich, dziennikarka i chodzące źródło wiedzy o współczesnej Rosji, podkreśliła w recenzji książki Aleksijewicz, że homo sovieticus był tak bezgranicznie oddany państwu i lekceważył siebie, iż bardziej przerażała go reakcja zwierzchnika niż promieniowanie jądrowe. I monologi większości to boleśnie potwierdzają. KGB w elektrowni poszukujące szpiegów, wojskowi pilnujący terenów wokół obiektu, broń - jeden z rozmówców pyta "Przed czym nas bronili? Przed fizyką?!?". Inny bohater nazywa zbiorowym samobójstwem to, co się ówcześnie działo - strażacy gaszący pożar w zwykłych kurtkach, absurdalne dozymetry, które służyły jedynie uspokojeniu sumienia, bo i tak nie działały, wręczanie umierającym na chorobę popromienną medali i listów gratulacyjnych. ZSRR w pełnej krasie. Na szczęście u schyłku.

Ogromne wyrazy uszanowania należą się lektorce - Krystynie Czubównie. Tajemnicą nie jest, że jest to interpretatorka doskonała. Wyczucie, empatia, stopniowanie emocji - to zdecydowanie czyniło lekturę głębszą i bardziej intensywną. I chociażby dlatego warto poznać książkę S. Aleksijewicz w tej formie.

Reportaże przeważnie są z gatunku tych ciężkich kalibrem lektur. "Czarnobylska modlitwa" nie jest wyjątkiem. Przyznam szczerze, że  czytelniczo nie za bardzo jestem w stanie przyjąć po niej cokolwiek. Nic nie będzie tak prawdziwe, istotne, potrzebne. Bo reportaż ten jest pomnikiem wystawionym wszystkim, którzy zginęli w tej wojnie. Wojnie człowieka z fizyką i własną ignorancją.  Zdecydowanie bardzo mocna rzecz.

Kategoria: reportaż
Nagranie na podstawie edycji książkowej, Czarne 2012
czas nagrania: 14 godz. 59 min.
Moja ocena: 6/6

Audiobook wysłuchałam dzięki uprzejmości Audeo.pl

5 komentarzy:

  1. Lubię wydawnictwo Czarne, nie mam opinii o audiobookach, a o Czarnobylu wiem tyle, co Ty przed odsłuchaniem. Miałam rok, kiedy nastąpił wybuch, i nigdy się nad tym w sumie nie zastanawiałam. Nawet w szkole, podstawówce, na dzieciaki z rocznika 86 mówiło się "dzieci Czarnobyla" - wiem, że to paskudne, ale takie są dzieci - gadają, co im ślina przyniesie (teraz wiem, że dzieciaki mówią do siebie "ty downie" - tego to w ogóle nie umiem zrozumieć). Chętnie zapoznam się z tym reportażem, bo ignorancja zawstydza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do Audiobooków przekonać się nie mogę, jeszcze nie wyrobiłam w sobie nawyku do takiego skupienia, które pozwoliłoby mi w pełni wczuć o lekturę.

    Książkę jednak z chęcią bym przeczytała, a dawkę proponowanych emocji przyjęła. Nie jest to książka fatwa i przyjemna, ale jakże wartościowa. Ale jak to mówią czasami trzeba z trudem wspiąć się pod górę, aby poczuć satysfakcję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czarnobylska modlitwa u mnie czeka na półce, trudno mi się zabrać za nią. Za to strasznie podobała mi się "Wojna nie w sobie nic z kobiety" tej samej autorki.
    A co do audiobooków, to ja też nie potrafię się przekonać. Zdecydowanie wolę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta lektura jeszcze przede mną. Na razie czytałam "wojna nie ma w sobie nic z kobiety" tej autorki. Dała do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za tę recenzję. Mam "Czarnobylską modlitwę" na półce, ale po czytaniu serii dość ciężkich reportaży i książek dotykających tematu Szoa potrzebowałam chwili przerwy od tekstu, który bezpardonowo wdziera się w duszę i ściska gardło, pomimo opisu często odległych już wydarzeń. Przypuszczam jednak, że jeśli podobała Ci się "Czarnobylska modlitwa" i masz jeszcze ochotę na tego rodzaju literaturę, to bierz w ciemno "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Aleksijewicz zachowuje swój sposób prowadzenia reportażu - oddaje głos swoim bohaterkom, pozwala wybrzmieć narracjom i głosom, na które dotychczas wszyscy byli głusi. Ostrzegam jednak, że jest to niezwykle bolesna lektura - przynajmniej dla mnie taka była.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC