czwartek, 8 marca 2012

Zazdrośni - Sándor Márai




Czytając powieści pisane przez Węgrów zawsze dopada mnie nieokreślona nostalgia. Nie umiem jej opisać, ani określić - czuję płytki smutek za czymś, co już nigdy nie wróci. Co ciekawe, wszystkie powieści węgierskich autorów, z którymi miałam do czynienia właśnie o tym traktują - o tęsknocie, za czymś, co już przeminęło. Paradoksalnie - właśnie za to lubię czytać Węgrów - jeśli takie pisanie to ich znak firmowy, to wkupili się definitywnie w moją duszę.

Sandora Marai miałam okazję poznać przy obcowaniu z "Żarem". I już wtedy czułam, że to Ktoś. "Żar" mimo, że to niezbyt opasła książeczka - daje dużo. "Zazdrośni" mieli być kolejnym spotkaniem - w bibliotece przyuważyłam na półce, nie zdając sobie sprawy, że to "kolejna z", jak się okazało, cyklu. Sandor Marai urodzony w 1900 roku w Koszycach, szczyt popularności przeżywał w latach 30. XX wieku. "Zazdrośni" to druga część cyklu "Działa Garrenów". Oryginały powstawały kolejno - 1930 ("Zbuntowani") oraz 1937 ("Zazdrośni") - tłumaczenia polskiego doczekały się dopiero w 2009 i 2010 roku. Sam Marai zresztą został zapomniany i odkryty na nowo po swojej śmierci - w latach 90. Mimo, że nie można jednoznacznie wskazać najbardziej wybitnego dzieła, on sam uważał ten cykl za szczyt swoich możliwości.

Fabułę "Zazdrosnych" można opisać właściwie jednym zdaniem - Peter Garren dowiaduje się o agonalnym stanie ojca, rzuca kochankę, konkubinę, pracę i wraca do rodzinnego domu, gdzie wraz z braćmi i siostrą zamierzają czuwać przy ojcu. Jak pisze tłumaczka, Teresa Worowska w posłowiu, badacze Maraiego zgodnie twierdzili, że w jego utworach niewiele się dzieje, ale wszystko co się dzieje ma wielorakie znaczenie. Powieść jest swoistą parabolą - wszystko, co ważne rozgrywa się w świecie wewnętrznym bohaterów, którzy posługują się językiem bogatym, eleganckim, pełnym skojarzeń. 

Nie bez przyczyny, po kilkudziesięciu stronach skojarzyłam  "Zazdrosnych" z rodziną Buddenbrooków. "Zazdrośni" powstali dwadzieścia lat po powieści Tomasza Manna i badacze potwierdzają, jakoby Marai miał inspirować się noblistą. Jak się okazało, skojarzenie jest jak najbardziej słuszne. Nie obejdzie się jednak bez różnic - rodzinę Garrenów poznajemy w momencie upadku. Członkowie rodziny zmagają się ze wspomnieniami - dawne piękno graniczące niemal z mitologicznymi wyobrażeniami przeciwstawione jest teraźniejszej brzydocie. Sandor Marai wykorzystuje właściwie wszystkie elementy klasycznej mieszczańskiej powieści realistycznej, dokonuje jednak ciekawego zabiegu. Powieść realistyczna zostaje jakby wystawiona z torów prozy i bliższa jest w swoim przesłaniu poezji. 

Narrację pięknie ilustruje okładka polskiego wydania. Widzimy tutaj mężczyznę skaczącego z wieży - obserwujemy jednocześnie kolejne fazy "upadku". Podobnie funkcjonuje narracja w "Zazdrosnych" - umiejscowiona jednocześnie na kilku warstwach, które nakładają się na siebie i nieustannie mieszają. Bohaterowie jednocześnie przeżywają teraźniejszość i przeszłość, raczej rozczarowani tą pierwszą. Nowe czasy w powieści reprezentuje postać Emmanuela - przemysłowca, który urokiem osobistym i nachalną wręcz dobroczynnością maskuje wewnętrzną pustkę. Stary świat to natomiast rodzina Garrenów - autor traktuje ich niemal z dobrotliwą ironią. Przeszłość jest ujęta w ramy mitu - historia o założeniu rodu, postać ojca, wokół którego budowana jest legenda. Nie brakuje ponadto bardzo schulzowskich fragmentów onirycznych , jak również groteskowych niemal portretów członków rodziny.

Proza Maraiego to nie porywająca akcja i wciągająca fabuła. Jedyne, w co można tu wsiąknąć to słowa. Autorowi mimo pozornej pustki fabularnej udaje się z powodzeniem wprowadzić w czytelnika w stan ciągłego napięcia. Powieść skłania do refleksji. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że miałam do czynienia z drugą częścią cyklu. Bardzo w odbiorze pomogło wyczerpujące posłowie autorstwa tłumaczki. A książkę polecam gorąco - tym, którzy już czytali coś węgierskiego autora, a jeszcze bardziej tym, którzy nie mieli okazji. Porządny kawał cudnej prozy.

Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Czytelnik 2010, s. 252
Biblionetka: 4,33/6
Moja ocena: 4+/6

2 komentarze:

  1. Nie czytałam poprzedniej części. Mimo pozytywnej recenzji nie sięgnę po tę powieść. Czuję, że nie przypadnie mi du gustu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie miałam okazji sięgnąć po literaturę węgierską. Po Twoich opiniach chciałabym jednak wyrobić sobie własne zdanie o tamtym regionie a także o tym autorze.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC