czwartek, 14 marca 2013

Egzamin z oddychania - Jan Jakub Kolski




Uwielbiam filmy Jana Jakuba Kolskiego - jest coś w jego estetyce, co przemawia do mnie i odwołuje się do wyjątkowo dobrych wspomnień. Dlatego bardzo entuzjastycznie zareagowałam na możliwość przeczytania JEGO powieści. "Zmysłowa historia miłości absolutnej, ta miłość musiała się zdarzyć" - takie hasła tylko podsyciły moją chęć na tę prozę. I do tego piękna, sugestywna okładka ...

Jan Jakub Kolski powiedział kiedyś: "Seks też jest językiem rozmowy między mężczyzną a kobietą. Denerwują mnie poetyckie figury, które biorą seksualność w nawias". Mnie też denerwują, lubię fajne pogaduchy o chędożeniu. I nieco takiego klimatu spodziewałam się w "Egzaminie z oddychania". Że będzie o seksie, ale w klimacie podobnym do jego filmów. Powieść promowana była odmienianą przez wszystkie przypadki zmysłowością.  Nie ma jej jednak aż tak dużo - bohaterowie oddają się czynnościom "tak zwanym" seksualnym, jednak samo ich opisywanie, na dodatek   w dość wulgarny sposób, nastroju erotycznego nie wnosi. Miejscami nie można odmówić autorowi wrażliwości - próby odmalowania intymności są, i to całkiem udane. Jednak powieść całościowo prezentuje się mocno pretensjonalnie i irytująco.

Bo historia jest dość prosta i banalna - Sandow (aka Dżuk) pod koniec życia spowiada się z wszystkiego, co przeżył. Jako, że żywot hulaszczy wiódł, to i opowieści sporo. A pretekstem do rozliczenia się z wszystkiego jest Muszelka - kobieta jego życia. Z wyborami autora się nie dyskutuje, jednak przyznam szczerze - z imieniem bohaterki trafił dość słabo. Mało, że sugestywne, to na dodatek dziewczę zostało obdarzone wyjątkowo małym rozumkiem. A czego, jak czego ale głupiutkich ludzi nie trawię - tako w życiu, jak i w literaturze. Nie mogłam się powstrzymać od skojarzeń z Januszem L. Wiśniewskim i Jerzym Kosińskim - odniosłam wrażenie, że strumień myśli i wątków uprawiany jest przez autora w podobnym do nich stylu. Chaotycznie, urywkowo i mocno niepełnie. I momentami przyprawiający o mdłości - ile czytelnik może tak naprawdę znieść ...

Jan Jakub Kolski jest doskonałym reżyserem, jednak scenariusze filmowe rządzą się swoimi prawami. Monumentalność powieści, próba naszpikowania historii tyloma myślami przerosła autora. Kompozycja szkatułkowa jest wyjątkowo wymagającą wobec pisarza - subtelności pomiędzy wątkami, które na oczach czytelnika łączą się w całość, muszą być dopracowane. W "Egzaminie z oddychania" liczne retrospekcje wprowadzają chaos i moim zdaniem jest ich zbyt dużo. Mniej często znaczy lepiej, jak powiedziałby mistrz bon motów z Brazylii.

Drażnią mnie bohaterowie tacy jak Sandow. Z jednej strony rozemocjonowany, sensualny, przykładający szczególne znaczenie do wypowiadanych przez siebie słów, z których sam wspomniany wyżej Paulo Coelho mógłby stworzyć kalendarz aforyzmów. A z drugiej strony to bohater rzucający się na życie z wyjątkowo nadmiernym apetytem i zachłannością. Cytując Kogoś mi bliskiego - w życiu nie trzeba próbować wszystkiego. Bohater, który tak robi, wypada nieszczerze i papierowo. Przysłowiowej oliwy dolewa Muszelka ze  swoją naiwnością, infantylnością, głupotą i bezmyślnością. Bohaterowie wyraziści, ale przerysowani. Za dużo, znów za dużo ...


Czuję się nieco oszukana jako czytelnik. Spodziewałam się czegoś co najmniej solidnego, a otrzymałam strzępki myśli, szkic, próbki pomysłów. Jestem rozczarowana, bo wiem, że można pisać subtelnie, wielowątkowo i pięknie. A przyciąganie samym nazwiskiem do takich treści jest po prostu nieuczciwie. Nie polecam, sugeruję dużym łukiem omijać. I mam nadzieję, że to tylko mały wypadek przy pracy, czekając jednocześnie na kolejny doskonały film.

Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Wielka Litera 2012, s. 480.
Moja ocena: 2/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Wielka Litera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC