czwartek, 27 września 2012

Randka w ciemno - Jerzy Kosiński




Z osobą Jerzego Kosińskiego spotkałam się po raz pierwszy w klasie maturalnej, gdzie jego "Malowany ptak" znajdował się na liście lektur uzupełniających. Powieści koniec końców nie przeczytałam, zapoznałam się jednak pobieżnie z jej treścią. Dobre kilka lat później miałam okazję wdać się w rozmowę z osobą, dla której Kosiński to jeden z ulubionych autorów. Na początek poleciła mi "Randkę w ciemno". Obawiam się, że moje pierwsze spotkanie z powieściami Jerzego Kosińskiego może okazać się ostatnim ...

Słowo, które najlepiej oddaje charakter powieści to chaos. Totalny chaos. Gdybym miała streścić fabułę - przygody, podboje i potknięcia Georga Levantera. Wykształcony, obyty w świecie fotograf, pochodzenia wschodnioeuropejskiego emigruje do Stanów Zjednoczonych, gdzie odkrywa wszelkie smaki życia. To w ładnych słowach. A szczerze - mnóstwo dziwnych, nieskładnych i nieprzystających do siebie wątków opisujących przygody Georga. Jego historia sprawa wrażenie sztucznej, na siłę sklejonej z kilku bardzo bujnych życiorysów - wszystkiego jest za dużo i za bardzo, jak na życie jednego człowieka. 

Podobno (poprawcie mnie jeśli się mylę) znakiem rozpoznawczym prozy Kosińskiego jest duża dawka erotyki. Doskonale wpisałam się zatem z lekturą w ogólnie panujący szał na punkcie erotyki w literaturze. W przypadku "Randki w ciemno" podbojów erotycznych jest owszem - sporo, właściwie bohater nie odpuścił niemal żadnej kobiecie, która stanęła na jego drodze.  Opcje seksualne też wszelkiej maści - sado-maso, homoseksualny epizod również miał miejsce,  był i opis gwałtu, orgietek, jak również rozdziewiczanie transwestyty. Samych "momentów" jest jednak raptem kilka, są w niezłym guście i szczerze - ratują tę powieść. Co do języka Kosińskiego, który pisał swoje powieści po angielsku, to mimo moich zarzutów czyta się powieść bardzo dobrze i sprawnie. Jak na książkę, która raczej nie przypadła mi do gustu - przeczytałam ją bardzo szybko.

Główny bohater jest wyjątkowo odpychającym typem. Arogancki, cwaniakujący pajac, przekonany o własnej nieomylności i doskonałości. Wszystko uchodzi mu na sucho - gwałty, morderstwa, przekręty. Wszelkie dziwactwa, dewiacje, nienormalności są jego udziałem. Dawno żaden z bohaterów nie działał mi tak na nerwy. Ciekawostką jest, że powieść zawiera wiele wątków autobiograficznych. Georg unika chociażby śmierci z rąk szaleńców, którzy napadają na dom jego przyjaciela. Jest to bezpośrednie odwołanie do historii z udziałem żony Romana Polańskiego - Sharon Tate, brutalnie zamordowanej w swojej posiadłości przez członków sekty dowodzonej przez Ch. Mansona. Jerzy Kosiński przyjaźnił się z Romanem Polańskim i uniknął masakry w kalifornijskiej posiadłości - razem z reżyserem wracali z Francji, jednak w wyniku zagubienia ich bagażu znacznie spóźnili się na organizowane przyjęcie. To uratowało im życie - podobnie jak Georgowi, bohaterowi "Randki w ciemno".

Sama postać autora wydaje się być wyjątkowo interesująca. Urodzony w przedwojennej Łodzi, Żyd z pochodzenia, przeżył wojnę dzięki ukrywaniu się u polskiej rodziny na Podkarpaciu. Po wojnie studiował na uniwersytecie w Łodzi, wyemigrował do USA. Obracał się wśród nowojorskiej bohemy, czego wynikiem były przyjaźnie ze wspomnianym Romanem Polańskim, W. Frykowskim czy samym Georgem Harrisonem. Pisał w języku angielskim, mimo, że nie był to jego ojczysty język, był nawet prezesem amerykańskiego PEN Clubu. W 1991 roku popełnił samobójstwo. Jego najpopularniejsze powieści to "Malowany ptak", "Wystarczy być" (powieść, którą uznawano za plagiat nieznanej na Zachodzie "Kariery Nikodema Dyzmy"). 

Powieść nie przypadła mi do gustu - wszystkiego za dużo, zbyt wiele skojarzeń z prozą Janusza L. Wiśniewskiego, zbyt antypatyczny bohater. Przerysowana postać, mało prawdopodobna. Chaos, powierzchowność -  to właściwie powieść o wszystkim. Czyli o niczym. Nie polecam.

kategoria: współczesna proza
Wydawnictwo Albatros 2010, s. 368.
Biblionetka: 4,36/6
Lubimy czytać: 6,14/10
Moja ocena: 3/6

Książkę w formie e-booka przeczytałam dzięki uprzejmości portalu Woblink.

5 komentarzy:

  1. Ja chyba nieprędko spotkam się z prozą tego pana. Po "Malowanym ptaku" też przyszło mi do głowy, że to pierwsze i ostatnie moje spotkanie z jego tfu-rczością. I, z tego, co piszesz, chyba nie mam czego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po Kosińskim spodziewałam się jednak więcej. Jak na razie czeka na mnie "Malowany ptak". Jest podobno mocny, wręcz makabryczny i chyba w końcu z ciekawości w najbliższym czasie po niego sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Oleńka - och... czyli "Malowany ptak" też boli ... no cóż... zastanawia mnie jego fenomen... może to tylko kwestia swoistych kompleksów i faktu, że został zauważony w Stanach?

    @bezrobotna.pl - jestem ciekawa Twojej opinii. Mnie "Randka..." ani trochę nie porwała. Taka powiastka o niczym, niby nasycona erotyzmem, ale w gruncie rzeczy słabawa i pewnie szybko o niej zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boli okrutnie. Ale są takie książki, które boleć muszą i w których ten ból jest uzasadniony. Potrzebny. To nie jest tak, że ja się migam przez trudnymi tematami i oburzam na bebechy. Nie.

    Tylko że w Malowanym ptaku te bebechy są zupełnie bez sensu. Dla samych bebechów. Po prostu. Bo ktoś tak sobie wymyślił. Dla chorej zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Oleńka - zachęciłaś mnie do konfrontacji z "Malowanym ptakiem". Jestem ogromnie ciekawa tej powieści. Bebechy dla bebechów - to podobnie jak seks dla seksu w "Randce ...".

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC