niedziela, 29 listopada 2015

Dziwna myśl w mej głowie - Orhan Pamuk




Przyznaję - mam skłonności do moralizowania i przypisywania literaturze wielkich zasług. Ale to nie ja udowodniłam, że czytanie zwiększa empatię, łagodzi obyczaje, pozwala świadomie śledzić debatę publiczną i czynnie w niej uczestniczyć. Unikanie książek jest po prostu zagrożeniem dla demokracji. Ten blog jest o czytaniu i literaturze, a nie o polityce, ale powyższe słowa wydają się mieć właśnie teraz jeszcze większe znaczenie. "Dziwna myśl w mej głowie" powinna być podsuwana wszystkim tym przerażonym islamem i muzułmanami, aby pokazać jak normalna i podobna do "naszego" (czyt. zachodniego) życia jest ich codzienność. Powinni po nią sięgnąć również dlatego, żeby zobaczyć jak się różnimy i dlaczego. 

Orhan Pamuk to najbardziej znany turecki pisarz, laureat Nagrody Nobla. W swoim kraju budzi tyle samo kontrowersji, co dumy i podziwu. Jego najnowsza powieść to kolejny hołd złożony swojemu miastu, jakim jest Stambuł. To historia o przemijającym czasie, zmieniającej się przestrzeni i ludziach, o wyborach, które determinują całe nasze życie. Zamaszysta i subtelna kronika miasta opowiadania ustami jej zwykłych mieszkańców. 

Głównym bohaterem, a właściwie narratorem uczynił Pamuk sprzedawcę buzy, zapomnianego specyfiku powstałego ze sfermentowanej pszenicy z lekką zawartością alkoholu. Mevlut Karatas wieczorami i nocami handluje na ulicach Stambułu napojem zakazanym przez jednego sułtanów, później będącym - podobnie jak raki - namiastką alkoholu dla muzułmanów. Mevlut jest everymanem, życie nie układa mu się specjalnie pomyślnie pod względem finansowym, ale jest szczęśliwe rodzinnie, pomimo tego, że żoną stała się kobieta poniekąd przypadkowa. Poznajemy jego losy na przestrzeni lat, obserwujemy kolejne podejmowane wysiłki. I ciągle towarzyszymy dziwnym myślom w jego głowie.

Skromny bohater jest świadkiem i tłem dla przemian dziejących się na oczach stambulczyków. Jak wielu ze swoich sąsiadów, przybył przed lat z anatolijskiej wsi, zamieszkał na osiedlu gecekondu (domki wybudowane bez pozwoleń, niemal w jedną noc, bez odpowiednich uprawnień) i trudnił się zajęciami typowymi dla pochodzących z tych obszarów ludzi (sprzedawał jogurt czy potem buzę). Wizja życia w takim otoczeniu pomimo takiego wstępu wydaje się być w słowach noblisty nieco zbyt romantyczna, nieobciążona zmartwieniami. Wielokrotnie zarzuca się to Orhanowi Pamukowi, jednak Turcy trochę tacy są - melancholijni, niezbyt przywiązani do realiów.

Przez powieść przewijają się inne postacie - żona Mevluta, jego kuzyni, ojciec, ciotka i szwagierka. Każdej z nich Pamuk daje głos i znaczenie. Wszyscy wyznaczają ramy dla zmieniającego się miasta. I to właśnie stanowi główny temat. Ciekawym wątkiem jest na pewno niekonwencjonalna historia miłosna. Przez niemal 700 stron dzieje się zdecydowanie wiele.

Powieść polecam bardzo - nie tylko dlatego, że fantastycznie się ją czyta. Otwiera oczy na nieznany nam większości świat. Pokazuje jak żyją inni i jak bardzo to życie jest normalne. Przywołuję empatię i łagodzenie obyczajów ze wstępu. Takich lekcji płynących z literatury życzę każdemu.

Kategoria: współczesna literatura zagraniczna
Wydawnictwo Literackie 2015, s. 690
Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam w formie ebooka dzięki uprzejmości WOBLINK.

niedziela, 1 listopada 2015

Życiorysta - Janusz Rudnicki




Z Januszem Rudnickim to była ciekawa sprawa. Wybraliśmy się z Kotem na spotkanie autorskie z Michałem "Michaśką" Witkowską podczas Festiwalu Fabuły w październiku 2014 roku. Potem było książek fragmentów czytanie. Michaśka czytał w drugiej kolejności, po tajemniczym dla nas Januszu Rudnickim. To chyba najbardziej magiczny sposób poznawania nowego nazwiska, kiedy ów osoba po prostu ujmuje cię tym, co napisała. Rudnickim wyszliśmy oczarowani. Potem w naszym księgozbiorze pojawił się "Życiorysta", na którego to Kot robił mi niebywały apetyt, wyczytując na głos co lepsze fragmenty. I wreszcie dorwałam się ja. 

Jeśli myślicie, że to zbiór notek biograficznych, to zupełnie nie to. Książka Janusza Rudnickiego podzielona została na trzy części (z grubsza: biografie, recenzje i eseje o miejscach). Pierwsza część to perfekcyjnie opowiedziane refleksje po lekturze życiorysów takich postaci jak Angela Merkel czy bracia Grimm. Inteligentnie, ironicznie, czasami dosadnie. Dalej Rudnicki opowiada o książkach. Robi to w taki sposób, że grom* strzela taką nędzną opowiadaczkę książek jak ja. Chciałabym tak o książkach pisać, takim żywym językiem. Bo Rudnicki to nie gładzi, ojj nie. Inspiracja słowem ulicy, codzienności, nawet przeciętności jest wyczuwalna. No ale co z tego, skoro jest to po prostu dobre. Bardzo!

"Życiorysta" jest przebogaty we wszelkiego rodzaju smaczki, czyta się go z ogromną przyjemnością. To ten rodzaj literatury, która nie dość, że sama w sobie jest wciągająca i fascynująca, to jeszcze wskazuje kolejne tropy do przeczytania. U Rudnickiego jest ich niemal setki. Znowu lista "chcę przeczytać' niemiłosiernie się powiększyła. Już wiem, że życia nie starczy. A dopisuję. Naiwne babsko.

Rudnicki jest diabelnie oczytany, lubi bawić się słowem i konwencją. Czytanie takiego autora to naprawdę uczta. Kolejne tytuły czekają w (zawsze niekończącej się) kolejce do przeczytania, a tym czasem "Życiorystę" poleca się bardzo.

Kategoria:współczesna literatura polska
Wydawnictwo WAB, s. 348.
Moja ocena: 5/6

*strzeliło coś zgoła innego. Cenzura nie śpi. 

--------------
Czytelnicy, 

Żyję i miewam się jakoś. Nawet czytam, ale mniej niż kiedyś. Zastój krytyczny w pisaniu do Was. Powyżej próba powrotu, bo jednak sporo Was tutaj zagląda. Czegoś wyraźnie szukacie. Nie zdążyłam nawet w sierpniu odtrąbić siódmej rocznicy istnienia bloga. 

Dziękuję za Waszą cierpliwość, postaram się popisać o tym i owym. O książkach głównie albo tylko, bo o tym przecież Bazgradło traktuje. 

Uściski
A.
.
.
Template developed by Confluent Forms LLC