niedziela, 29 listopada 2015

Dziwna myśl w mej głowie - Orhan Pamuk




Przyznaję - mam skłonności do moralizowania i przypisywania literaturze wielkich zasług. Ale to nie ja udowodniłam, że czytanie zwiększa empatię, łagodzi obyczaje, pozwala świadomie śledzić debatę publiczną i czynnie w niej uczestniczyć. Unikanie książek jest po prostu zagrożeniem dla demokracji. Ten blog jest o czytaniu i literaturze, a nie o polityce, ale powyższe słowa wydają się mieć właśnie teraz jeszcze większe znaczenie. "Dziwna myśl w mej głowie" powinna być podsuwana wszystkim tym przerażonym islamem i muzułmanami, aby pokazać jak normalna i podobna do "naszego" (czyt. zachodniego) życia jest ich codzienność. Powinni po nią sięgnąć również dlatego, żeby zobaczyć jak się różnimy i dlaczego. 

Orhan Pamuk to najbardziej znany turecki pisarz, laureat Nagrody Nobla. W swoim kraju budzi tyle samo kontrowersji, co dumy i podziwu. Jego najnowsza powieść to kolejny hołd złożony swojemu miastu, jakim jest Stambuł. To historia o przemijającym czasie, zmieniającej się przestrzeni i ludziach, o wyborach, które determinują całe nasze życie. Zamaszysta i subtelna kronika miasta opowiadania ustami jej zwykłych mieszkańców. 

Głównym bohaterem, a właściwie narratorem uczynił Pamuk sprzedawcę buzy, zapomnianego specyfiku powstałego ze sfermentowanej pszenicy z lekką zawartością alkoholu. Mevlut Karatas wieczorami i nocami handluje na ulicach Stambułu napojem zakazanym przez jednego sułtanów, później będącym - podobnie jak raki - namiastką alkoholu dla muzułmanów. Mevlut jest everymanem, życie nie układa mu się specjalnie pomyślnie pod względem finansowym, ale jest szczęśliwe rodzinnie, pomimo tego, że żoną stała się kobieta poniekąd przypadkowa. Poznajemy jego losy na przestrzeni lat, obserwujemy kolejne podejmowane wysiłki. I ciągle towarzyszymy dziwnym myślom w jego głowie.

Skromny bohater jest świadkiem i tłem dla przemian dziejących się na oczach stambulczyków. Jak wielu ze swoich sąsiadów, przybył przed lat z anatolijskiej wsi, zamieszkał na osiedlu gecekondu (domki wybudowane bez pozwoleń, niemal w jedną noc, bez odpowiednich uprawnień) i trudnił się zajęciami typowymi dla pochodzących z tych obszarów ludzi (sprzedawał jogurt czy potem buzę). Wizja życia w takim otoczeniu pomimo takiego wstępu wydaje się być w słowach noblisty nieco zbyt romantyczna, nieobciążona zmartwieniami. Wielokrotnie zarzuca się to Orhanowi Pamukowi, jednak Turcy trochę tacy są - melancholijni, niezbyt przywiązani do realiów.

Przez powieść przewijają się inne postacie - żona Mevluta, jego kuzyni, ojciec, ciotka i szwagierka. Każdej z nich Pamuk daje głos i znaczenie. Wszyscy wyznaczają ramy dla zmieniającego się miasta. I to właśnie stanowi główny temat. Ciekawym wątkiem jest na pewno niekonwencjonalna historia miłosna. Przez niemal 700 stron dzieje się zdecydowanie wiele.

Powieść polecam bardzo - nie tylko dlatego, że fantastycznie się ją czyta. Otwiera oczy na nieznany nam większości świat. Pokazuje jak żyją inni i jak bardzo to życie jest normalne. Przywołuję empatię i łagodzenie obyczajów ze wstępu. Takich lekcji płynących z literatury życzę każdemu.

Kategoria: współczesna literatura zagraniczna
Wydawnictwo Literackie 2015, s. 690
Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam w formie ebooka dzięki uprzejmości WOBLINK.

niedziela, 1 listopada 2015

Życiorysta - Janusz Rudnicki




Z Januszem Rudnickim to była ciekawa sprawa. Wybraliśmy się z Kotem na spotkanie autorskie z Michałem "Michaśką" Witkowską podczas Festiwalu Fabuły w październiku 2014 roku. Potem było książek fragmentów czytanie. Michaśka czytał w drugiej kolejności, po tajemniczym dla nas Januszu Rudnickim. To chyba najbardziej magiczny sposób poznawania nowego nazwiska, kiedy ów osoba po prostu ujmuje cię tym, co napisała. Rudnickim wyszliśmy oczarowani. Potem w naszym księgozbiorze pojawił się "Życiorysta", na którego to Kot robił mi niebywały apetyt, wyczytując na głos co lepsze fragmenty. I wreszcie dorwałam się ja. 

Jeśli myślicie, że to zbiór notek biograficznych, to zupełnie nie to. Książka Janusza Rudnickiego podzielona została na trzy części (z grubsza: biografie, recenzje i eseje o miejscach). Pierwsza część to perfekcyjnie opowiedziane refleksje po lekturze życiorysów takich postaci jak Angela Merkel czy bracia Grimm. Inteligentnie, ironicznie, czasami dosadnie. Dalej Rudnicki opowiada o książkach. Robi to w taki sposób, że grom* strzela taką nędzną opowiadaczkę książek jak ja. Chciałabym tak o książkach pisać, takim żywym językiem. Bo Rudnicki to nie gładzi, ojj nie. Inspiracja słowem ulicy, codzienności, nawet przeciętności jest wyczuwalna. No ale co z tego, skoro jest to po prostu dobre. Bardzo!

"Życiorysta" jest przebogaty we wszelkiego rodzaju smaczki, czyta się go z ogromną przyjemnością. To ten rodzaj literatury, która nie dość, że sama w sobie jest wciągająca i fascynująca, to jeszcze wskazuje kolejne tropy do przeczytania. U Rudnickiego jest ich niemal setki. Znowu lista "chcę przeczytać' niemiłosiernie się powiększyła. Już wiem, że życia nie starczy. A dopisuję. Naiwne babsko.

Rudnicki jest diabelnie oczytany, lubi bawić się słowem i konwencją. Czytanie takiego autora to naprawdę uczta. Kolejne tytuły czekają w (zawsze niekończącej się) kolejce do przeczytania, a tym czasem "Życiorystę" poleca się bardzo.

Kategoria:współczesna literatura polska
Wydawnictwo WAB, s. 348.
Moja ocena: 5/6

*strzeliło coś zgoła innego. Cenzura nie śpi. 

--------------
Czytelnicy, 

Żyję i miewam się jakoś. Nawet czytam, ale mniej niż kiedyś. Zastój krytyczny w pisaniu do Was. Powyżej próba powrotu, bo jednak sporo Was tutaj zagląda. Czegoś wyraźnie szukacie. Nie zdążyłam nawet w sierpniu odtrąbić siódmej rocznicy istnienia bloga. 

Dziękuję za Waszą cierpliwość, postaram się popisać o tym i owym. O książkach głównie albo tylko, bo o tym przecież Bazgradło traktuje. 

Uściski
A.

wtorek, 14 lipca 2015

Lucynka, Macoszka i ja - Martin Reiner



Czesi, naród czterokrotnie mniej liczny niż Polacy i czytający trzy razy więcej niż my. Zawsze bardzo chciałam poznać ich literaturę, jednak okazało się, że swój debiut w tym temacie miałam raptem trzy miesiące temu. "Lucynka, Macoszka i ja" zauroczyła mnie. To naprawdę kawał dobrej literatury, świetnie przetłumaczonej i bardzo poruszającej.

Tytułowy "ja" to Tomasz, który zostaje uwikłany w swoisty trójkąt pomiędzy kilkuletnią Lucynką, a poetą Jerzym Macoszką. Poznając dorobek literacki zapomnianego poety, o którym nie wiadomo czy jeszcze żyje, zostaje z dnia na dzień ojcem Lucynki. To opowieść o poszukiwaniu, nie tylko faktów, ale i swojej tożsamości. To historia przywiązywania się do osób i miejsc. Proza intymna, powolna, ale wciągająca i przykuwająca uwagę. Fabuła toczy się swoim tempem, język powieści jest bogaty w porównania, jednak nie przytłacza. Powieść jest przepełniona subtelnościami i wrażliwością. 

Trudno mi zebrać myśli w zgrabną całość. Powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie, szczególnie swoim nasyceniem emocjami, skromnością i siłą rażenia. Nie potrafię porównać jej do niczego, co wcześniej czytałam i jestem głęboko przekonana o jej ogromnym potencjale literackim. Zlepek zwykłych emocji, które większość z nas zna, opisana przez Martina Reinera i wpleciona w fabułę, gdzie wszystkie fakty wzajemnie się łączą i kleją w całość, sprawia, że mam wrażenie, że przeczytałam jedną z lepszych powieści ostatnich lat. Polecam gorąco!

Kategoria: współczesna literatura czeska
Wydawnictwo Stara Szkoła, s. 224.
Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Stara Szkoła.

sobota, 11 lipca 2015

Amerykaana - Chimamanda Ngozi Adichie



Znalazłam kiedyś listę książek, które każdy powinien przeczytać przed trzydziestką. Wiem, że tych list jest mnóstwo, często propagują określony rodzaj literatury, jednak zupełnie szczerze - uwielbiam je. Polecają przeważnie ciekawe i warte przeczytania tytuły, nadają jasny kierunek czytaniu. Do 30. urodzin brakuje  mi nieco ponad dwóch miesięcy - dobry więc czas na realizowanie list lektur. I tak właśnie trafiłam na "Amerykaanę", której - obawiam się - mogłabym w innym przypadku nie wybrać na lekturę.

Zaskoczenie. Kompletne. Spodziewałam się, że książka będzie dobra, ale nie aż tak. To powieść o uprzedzeniach rasowych, o emigracji, o byciu czarną w Ameryce. Świetna proza, która mnie zaskoczyła prostotą i dojrzałością. Nie ma tutaj zabawy językiem, brylowania finezją - pozornie mało znaczące wydarzenia, codzienność to składniki, które budują doskonałą fabułę. To także interesujący portret Nigerii i Nigeryjczyków, jakże dla mnie niespodziewany, bo co my wiemy o tym kraju i jego mieszkańcach? Niemal nic. Dla takich samych jak ja ignorantów - must-read!

To również świetna lekcja o Afrykańczykach. Mamy zerową wiedzę o problemach codziennych dziewczyn z czarnego kontynentu, o tym, że mają problemy ze swoimi włosami, że będąc w tzw. zachodnim świecie nie mogą kupić kosmetyków przeznaczonych dla swojego koloru skóry. Niczego nie wiemy też o nowoczesnej Afryce, poziomie wykształcenia i stylu życia.

Świetna, świetna i po raz trzeci powtórzę - świetna! Kilkaset stron mikroobrazów składa się na spójną i mocną fabułę. Absolutnie polecam - okładka i liczne nagrody nie kłamią!

Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Zysk i S-ka 2014, s. 766.
Moja ocena: 5,5/6

czwartek, 9 lipca 2015

Przyjdzie Mordor i nas zje - Ziemowit Szczerek




Dobrze dzieje się w literaturze polskiej. Nie zaskakuje mnie bynajmniej ta sytuacja, czasami odnoszę jednak wrażenie, że cały czas czytam tylko polskie powieści, nie poświęcając odpowiedniej uwagi nowościom zagranicznym. Ziemowita Szczerka przeczytałam spory czas temu, zdążył nieco sfermentować w głowie, a nawet nieco z niej wywietrzeć. Pomyślałam jednak, że warto odświeżyć ją sobie i podzielić się z Wami moją opinią.

"Przyjdzie Mordor i nas zje" to powieść o charakterze reportażu lub odwrotnie, bo nie mamy pewności, jak to do końca mogło być. Rzecz dzieje się na Ukrainie przedstawionej niemal apokaliptycznie, na pewno delirycznie i bardzo nawiązując do klimatu prozy Bruna Schulza. On sam jest również poszukiwany, a miejscowość z której pochodził nie jest tak magiczna, jakbyśmy się spodziewali. Nasi wschodni sąsiedzi wydają się być jak z horroru lub przynajmniej złego snu. Jest tu nieco zmyślenia, naciągania faktów, wszystko wydaje się być dziennikarstwem w klimacie gonzo, gdzie nie ma miejsca na bierne obserwowanie.

Język powieści jest dosadny, prosty w jak najlepszym tego słowa znaczeniu, słowa wyznaczają rytm i pędzą. Nie brakuje odbrązowienia mitu Polaka - władcy i "lepszego" (bo bogatszego i bardziej ukulturalnionego) sąsiada, który na ukraińskiej ziemi zachowuje się jak zdobywca. Wędruje z plecakiem, pije Wigor i szukają potwierdzenia, że w Polsce to jednak lepiej.

To nie jest lekka i łatwa proza, sporo tu gorzkich przemyśleń i mocnych zdań. Nie zachwyciła mnie, bo czytałam ją podczas wakacji, także nieco nie dopasowałam stylu wypoczywania do lektury. Zachęcam jednak do przeczytania, bo to unikat w naszej literaturze, sprawnie napisany i zostawiający sporo przemyśleń w głowie.

Kategoria: polska literatura współczesna
Wydawnictwo Ha!art 2013, s. 222.
Moja ocena: 4/6

wtorek, 7 lipca 2015

Małżeństwo we troje - Éric-Emmanuel Schmitt




To miejsce prowadzę z krótkimi przerwami od ośmiu lat. Przez ten czas na blogach literacko-książkowych pojawiło się pewnie niemal wszystko. Są jednak tacy autorzy, którzy będą się pojawiać zawsze w rekomendacjach. Jednym z nich jest właśnie Eric-Emmanuel Schmitt. Jest wiele bardziej oczywistych tytułów jego autorstwa , ja jednak rozpoczęłam od zbioru opowiadań.

Ta forma literacka bywa bardzo zdradziecka - trzeba być nie lada mistrzem słowa, aby pokazać swoje umiejętności w tak krótkim utworze. Mało jest czasu na wciągnięcie czytelnika w intrygę i przekonanie go do historii. Nie bronię się przed opowiadaniami, bo potrafią być świetne (przykład: Etgar Keret), jednak długo miałam z nimi problem. Bo bardzo lubię opasłe tomiszcza, które zapowiadają długą ucztę literacką, a krótkie historie zostawiają mnie z pewnym takim nienasyceniem...

Temat łączący pięć opowieści w "Małżeństwie we troje" jest banalny - miłość. Ale został on ujęty w sposób nieoczywisty, jakby przykryty lekką mgiełką podtekstu. Tytułowe opowiadanie niepotrzebnie sugeruje, że tłem opowiadania będzie trójkąt. Historie traktują o homoseksualistach, o przyjaźni człowieka z psem, badaniach prenatalnych, jednak tak naprawdę łącznikiem jest obecność tej trzeciej jednostki, która tworzy układ pomiędzy pozostałym dwojgiem. I nigdy nie jest to kochanka. 

Pochłania się błyskawicznie, zostaje mały kac w głowie. Czy stałam się fanką Schmitta? Trudno powiedzieć. Zachwytu nie wzbudziło, ale uruchomiło wrażliwość i przypomniało, jak bardzo ciekawe są historie po prostu o ludziach. I jak pięknie można pisać o zwykłych rzeczach, jak wiele można znaleźć wśród otaczających nas. Piękny talent, chętnie sięgnę po inne powieści.

Kategoria: zbiór opowiadań
Wydawnictwo ZNAK Literanova, s. 320.
Moja ocena: 4,5/6


niedziela, 5 lipca 2015

Saturn: Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya - Jacek Dehnel



Twórczości Jacka Dehnela wcześniej nie znałam, ale nie sposób było o nim nie słyszeć. Niezwykle interesująca osobowość, ambitne teksty, tłumy fanów. I dobry temat, bo Francisco de Goya i jego intymne relacje rodzinne to nie lada gratka dla wielbicieli malarstwa i biografii.

To przede wszystkim historia ojców i synów o odmiennych usposobieniach, to opowieść o oczekiwaniach, trudnej relacji geniusza z jego mniej uzdolnionym potomkiem. Francisco jest tu przedstawiony wielowarstwowo - to człowiek o wielu intensywnych cechach charakteru, które budziły we mnie sprzeczne uczucia. Trudno jednoznacznie ocenić tę postać - jest despotą, nieprzyzwoicie jurnym, krytycznym wobec syna. 

Styl pisania Jacka Dehnela jest bardzo pompatyczny i barokowy, jednak pasuje to bardzo do klimatu powieści i nie przeszkadza. Wręcz wprowadza w nastrój i lepiej osadza w czasach współczesnych bohaterom. Nie jest to powieść stricte biograficzna, ale raczej podsumowanie dotychczasowej wiedzy i badań osoby de Goyi. Dehnel wplata w fabułę wiele nieznanych (bądź niepotwierdzonych) wcześniej faktów na temat malarza, robiąc z tego świetną kanwę dla powieści.

Polecam bardzo - ja słuchałam audiobooka, jednak jestem przekonana, że książkę czyta się świetnie. Sprawnie napisana, ciekawa i wciągająca, zarówno dla miłośników sztuki, jak i literatury.

Kategoria: współczesna literatura piękna
Nagranie na podstawie edycji książkowej, W.A.B. 2011.
Moja ocena: 5/6

piątek, 26 czerwca 2015

Hotel na dachu świata - Alec Le Sueur



Wszelkiej maści literatura podróżnicza i niby-reporterska zawsze cieszy moje czytelnicze oko. Lubię, wręcz uwielbiam! Mam ulubione regiony o których czytam (raczej jestem ukierunkowana na Europę + kraje byłego ZSRR), ale chętnie sięgam po tytuły, które opisują regiony, o których wiem mało lub prawie nic.

I tak było z przezabawną książką Aleca le Sueur'a. O Tybecie wiadomo niemało, ale czy wiedzieliście, że znajduje się tam hotel sieci Holiday Inn? Autor spędził tam kilka lat, jako pracownik tego przybytku i podzielił się perypetiami. 

Książka jest przezabawna - autor nie szczędzi mieszkańcom Lhasy ironii, krytyki i czasem gorzkich słów. Liczba kataklizmów, jaka przetoczyła się przez ten hotel jest niemała, a poziom zarządzania dość żałosny. Zarząd europejskiej sieci hoteli nie zdawał sobie sprawy z trudności, jakie czekały ekipę na miejscu. W połowie lat 80. ChRL otworzyła się na turystykę zagraniczną, co spowodowało powstanie hoteli m.in. w Lhasie, ponad 120 tys. mieście położonym  na wysokości 3630 m n.p.m. Sam autor nie poświęcił ani zdania polityce władz kraju ani ówczesnej sytuacji Tybetu. Skupił się jedynie na działalności hotelu znanej międzynarodowej sieci i ogromnych trudnościach we wprowadzeniu jej standardów w takim miejscu.

Polecam bardzo zainteresowanym tematyką Tybetu, bo to źródło wiedzy o tym regionie. Zainteresowanych światem też, bo jest ciekawa. A już szczególnie tym, którzy lubią śmieszne książki - poczucie humoru jest w brytyjskim klimacie, więc nie będziecie zawiedzeni.

kategoria: literatura podróżnicza
Nagranie na podstawie edycji książkowej, Wydawnictwo Dolnośląskie 1999.
Moja ocena: 5/6 



czwartek, 25 czerwca 2015

Karaluchy - Jo Nesbø




Tak, tak... literackiej Ameryki zapewne nie odkryję polecając Wam Jo Nesbo. Mam jednak swoje nowe (trwa od dwóch lat ;) ) zafiksowanie, kiedy to podczas dojazdów samochodem do pracy, słucham audiobooków. Pozwalam sobie wtedy na najprzeróżniejsze gatunki literackie i czasem nieco ryzykuję. Z Norwegiem piszącym kryminały też obawiałam się, że nieco "wtopię". Bo to jednak taki mainstream gatunkowy, a ja ich nie czytam wcale aż tak dużo, bo wszystkie takie same i ach ci Skandynawowie. No ale czy chcę, czy nie chcę, codziennie półtorej godziny w samochodzie spędzam, więc czegoś słuchać trzeba...

"Karaluchy" jako audiobook superprodukcja to naprawdę świetna rozrywka. Lektorzy na najwyższym poziomie, świetnie wyreżyserowana audycja - to prawdziwa przyjemność słuchać właśnie takiego wykonania. Nie miałam świadomości, że takie przedsięwzięcia funkcjonują w świecie książki "słuchanej", ale to naprawdę niezły wabik dla tych, którzy boją się z audiobookami spróbować. Fabuła też niezła, wciągająca, sporo zwrotów akcji. A jednocześnie nie na tyle absorbująca, że można z powodzeniem i słuchać i prowadzić samochód. 

Harry Hole (w jego roli Borys Szyc) to niezły cwaniak i raczej irytujący typ, ale to właśnie stanowi o jego skuteczności w roli śledczego. Zresztą to chyba cecha gatunku - depresyjny cham znający się na swojej robocie. Słuchałam drugiej części jego przygód, ale raczej nie stanowiło to problemu - chyba nawet nie zwróciłam uwagi na odwołania do pierwszej części cyklu. Rzecz dzieje się w Tajlandii, więc dla Europejczyka jest za gorąco, za wilgotno i ... za azjatycko. Skandal dyplomatyczny i społeczny w tle, wielu wyrazistych bohaterów i sprawne tempo akcji. Mało szczegółów związanych z używaną bronią, noszonymi ciuchami i samochodami, którymi jeżdżą bohaterowie (nie znoszę tego jak cholera w innych kryminałach, tej całej upierdliwości w opisywaniu wszystkiego). Po prostu dobry tekst.

Polecam jako audiobook, trudno ocenić mi czy książka w papierze wciągnęłaby mnie w podobnym tempie. Nadal czekam na super kryminał (polecicie coś?), który sprawi, że padnę na kolana i ukocham sobie gatunek. Póki co - kolejny przyzwoity, który polecam, ale raczej z letnim entuzjazmem. 

kategoria: kryminał
Nagranie na podstawie edycji książkowej, Wydawnictwo Dolnośląskie 2013.
Moja ocena: 5/6

sobota, 6 czerwca 2015

Więcej niż możesz zjeść. Felietony parakulinarne - Dorota Masłowska



Przepis na udaną podróż służbową  do Berlina:
  • 1 wagon PKP Intercity, nieco starty i przykurzony
  • Amerykanie w podróży po Europie Środkowo-Wschodniej zdziwieni systemem numerowania siedzeń okno-korytarz i rozwojem regionu
  • rodzina 2+1+tablet zmierzająca na Schonefeld celem udania się na Islandię, co wielokrotnie podkreśla
  • wielka dziura pomiędzy peronem a wagonem, strasząca dzieci i starsze panie
  • Hauptbahnhof obiecujący przygodę i wielkie wyprawy


Początki z Masłowską miałam trudne i wyboiste. Za smarkata może byłam, a może więcej trzeba było poczytać papki literackiej, aby docenić soczystość Doroty. Potem zabiłam z nią koty, piekłam chleb i poszłam na chrzciny. I zostałam jej psychofanką. Bo uwielbiam jej sposób widzenia świata, zlepki słów i miksowanie tego w jedno. Dlatego jej felietony parakulinarne niemal doprowadziły mnie do ekstazy. 

Kto Masłowską zna, ten wie czego się spodziewać i dokładnie to dostanie. 130 stron poetyckiej prozy z symbolicznym jedzeniem w tle. O wielkości porcji w Stanach, o gotujących mężczyznach, o sobotnich popołudniach w blokowisku, all inclusivie na Kanarach. Wszystko i nic, ale jak podane. Szczerze uwielbiam i polecam. A po przeczytaniu zachęcam do stworzenia swojego przepisu na Masłowskiej czytanie. To tyle.

Kategoria: eseje, felietony
Noir Sur Blanc 2015, s. 132.
Moja ocena: 6/6

wtorek, 17 marca 2015

Ostatnia arystokratka - Evžen Boček



Kiedy człowiek naczyta się poważnych książek, przychodzi taki czas, że dostaje się ochoty na coś lekkiego, śmiesznego, ale nie głupiego. Nie ma to być romans ani kryminał, ale zwykła, fajna powieść. Szukałam i znalazłam „Ostatnią arystokratkę” Evžena Bočka.

Jest to historia czeskiej rodziny, która przybywa ze Stanów do ojczyzny, aby przejąć majątek w postaci posiadłości zwanej Kostką. Hrabiostwo jest dość nieporadne w swoim szlachectwie, ale robią wszystko, by odnaleźć się w zastanej sytuacji. Mają do pomocy kucharkę, ogrodnika, kasztelana i … własną wyobraźnię. Zamek trzeba posprzątać, przygotować na wizytę turystów i grać narzucone role aż do bólu. Aby poznać finał tej niezwykłej historii - musicie sięgnąc po powieść.

Nie mogę sobie przypomnieć czy czytałam cokolwiek czeskiego, wiem jedno – Boček jest przecudowny w lekkości słowa, poczuciu humoru i umiejętności opowiadania prostej historii. Spora w tym zapewne zasługa tłumacza, Mirosława Śmigielskiego. Powieść pochłania się w ekspresowym tempie, dzięki gawędziarstwu narratorki, Marii Kostce. Jest to świetna komedia, jakiej próżno szukać gdziekolwiek indziej. Naprawdę nie pamiętam, żebym czytała kiedykolwiek równie zabawną, lekką książkę (sam autor utyskuje na to w wywiadzie dla portalu Lubimy czytać.pl). Postacie są wyraziste i charakterystyczne, ubarwiają i tak już absurdalną opowieść. Sporo jest tu humoru sytuacyjnego, (auto)ironii i sarkazmu. Jest jednak słodko-gorzko, bo rodzina boryka się z gigantycznymi problemami finansowymi i personalnymi – służba zamkowa odmawia niekiedy współpracy i powrót z emigracji nie jest najłatwiejszy. A i trochę Czechów można przy tej okazji podpatrzeć, bo nieco przebija się mentalności i rzeczywistości postsocjalistycznej.

Sam autor jest kasztelanem na jednym z zamków, miał więc spore pole do obserwacji i doświadczenie w tej materii. Powieść doczekała się kontynuacji, a nawet planowana jest adaptacja w formie serialu telewizyjnego. Ba! Czesi mają nawet nagrodę literacką dla najbardziej zabawnej książki roku – to pokazuje jak różnorodny jest ich rynek czytelniczy. Lubię Czechów i ich nastawienie do życia i bardzo mocno czuć to w „Ostatniej arystokratce”. 

„Ostatnia artystokratka” to pierwsza książka wydana przez nowe wydawnictwo na naszym rynku. Stara Szkoła będzie się zajmować popularyzowaniem literatury słowiańskiej – po tak dobrym debiucie, jestem pewna, że będę zainteresowana bardzo ich propozycjami. I Wy też powinniście, bo to kawałek fajnej literatury. Coś kompletnie świeżego i innego na naszym rynku, a jak się okazuje - ze Starej Szkoły. Polecam bardzo!

Kategoria: literatura współczesna
Wydawnictwo Stara Szkoła 2015, s. 254.
Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Stara Szkoła.


Kup książkę w księgarni wydawnictwa


piątek, 20 lutego 2015

Hiszpanka. Nowela filmowa - Łukasz Barczyk



Zapytacie - co mnie podkusiło? Ciekawość. To na pewno. Bo, że "Hiszpanka" jest zła to się nieco spodziewałam. Dostałam książkę w prezencie, jest skromnych rozmiarów - ryzykowałam  co najwyżej zmarnowanie popołudnia. Temat interesował mnie też lokalnie, jestem poznanianką, interesuję się historią i sposobem wydawania publicznych pieniędzy (film, jak i konkurs na nowelę, która miała być jego kanwą, był sponsorowany przez Marszałka Województwa Wielkopolskiego).

Jest to opowieść absolutnie dziwna, nieprawdopodobna, wręcz absurdalna. Wydawca na okładce informuje o mieszance prawdy historycznej, fikcji i mistycyzmu, sensacyjnej intrydze z udziałem spirytystów, którzy ratują mistrza Ignacego Paderewskiego przed medium na usługach armii niemieckiej. Opowiadanie zostało wybrane przez jury, które uzasadniło ten fakt oryginalnością, odwagą, ciekawą i niebanalną formą. Produkcja miała przedstawić masowemu widzowi historię Powstania Wielkopolskiego w przystępnej formie. Cel zacny, ciekawy i potrzebny. Jednak jak to w naszym pięknym kraju bywa - wyszło jak wyszło. Powstanie - piszę to jako osoba świadoma historycznie, poznanianka od pokoleń - mimo ogromnego znaczenia w dziejach regionu i Polski, było po prostu za mało romantycznym wydarzeniem. Dodawanie mu kolorytu w postaci medium, przyzywania duchów jest po prostu karykaturalne.

Trudno oceniać mi warstwę literacką nowelki, bo to przecież opowiadanie będące szkicem dla filmu. Zniechęca mnie jednak fabuła, która jest śmieszna i co najwyżej prowadzi do gromkich wybuchów śmiechu i zażenowania. Nie chcę, żeby publiczne pieniądze były wydawane na tak kiepską i nieprzemyślaną historię. Mucha-szpieg, Hindus lubujący się w polskiej literaturze, przesyłanie wirusów tytułowej hiszpanki myślami - nie czuję, żebym musiała cokolwiek dodać.

Żadna siła nie zmusi mnie do obejrzenia filmu. Powstrzymuje gorzkie słowa. Trzymajcie się od tego z daleka!

Kategoria: nowela filmowa
Wydawnictwo Media Rodzina 2015, s. 102.
Moja ocena: 2/6

wtorek, 17 lutego 2015

Klasa - Dominik W. Rettinger




Audiobooki stały się moimi dobrymi przyjaciółmi. Dojazdy do pracy zajmują ponad godzinę dziennie i to dobry pretekst, aby spędzić ten czas z książką czytaną przez dobrego lektora. Wybór takiej formy pozwala mi też na pewne eksperymenty, często bowiem słucham tytułu, na który nie zdecydowałabym się w papierze. Sprawdzam kryminały, których czytam mało, nadrabiam klasykę, słucham romansideł, na które przeważnie szkoda czasu. I takim mniej więcej kluczem trafił do mnie thriller "Klasa".

Nie umiem wytłumaczyć dlaczego szerokim łukiem omijam ten gatunek. Lubię przecież i sprawia mi frajdę czytanie takich właśnie książek. Przeważnie jednak czuję pewien niedosyt, podobny do tego, jaki towarzyszył mi, kiedy skończyłam czytać "Klasę". Nie sposób nie docenić dobrej ręki autora do konstrukcji fabuły, spięcia klamrą wszystkich elementów, przeświadczenia, że całościowo trzyma się to razem. Akcja zawiązuje się błyskawicznie i gna aż do ostatniej minuty/strony, bez chwili oddechu. Jest to powieść sensacyjna na przyzwoitym poziomie. Jednak ma w sobie to, co drażni mnie najbardziej w tego typu powieściach - dramatycznie niski poziom prawdziwości, a co za tym idzie nieszczerości. Jest odrealniona, gra na niskich uczuciach, przesycona spiskową teorią świata. Wszędzie mnóstwo układów, intryg, korupcji i przemocy. Powiecie, że o to właśnie chodzi w sensacji i political fiction, ale jest coś takiego w "Klasie", co sprawia, że to zgrzyta. Może to kwestia nieudanych bohaterów, którzy sprawiają wrażenie stworzonych tylko na potrzeby tej historii - trudno poczuć do nich sympatię, a co dopiero związać się z nimi mentalnie. 

Odnoszę wrażenie, że mój mało entuzjastyczny odbiór powieści wiąże się z faktem, że słuchałam audiobooka. Z jednej strony tak, bo zdecydowanie łatwiej wciągnąć się w książkę papierową tego typu. Trzeba jednak oddać, że lektor i wysoki poziom realizacji produkcji ratowali wyjątkowo słabą fabułę i marne dialogi. Każda zmora znajdzie swojego amatora, tak jak i każda książka swojego czytelnika. 

Kategoria: sensacja/thriller
Nagranie na podstawie edycji książkowej Wydawnictwo Otwarte, Biblioteka Akustyczna 2014. 
Moja ocena: 3/6

Audiobooka wysłuchałam dzięki uprzejmości Biblioteki Akustycznej.

wtorek, 20 stycznia 2015

Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety - Mark Helprin





Powoli i sukcesywnie nadrabiam zaległości z recenzowaniem książek, które przeczytałam w ubiegłym roku. Niektóre lektury zacierają się w pamięci i pewnie nigdy nie zostaną opisane. Są jednak takie powieści, które zaczepiają się w głowie mocniej i nie sposób ich z niej wyrzucić. Taka właśnie jest historia opowiedziana przez Marka Helprina -  "Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety".

Jest w tej powieści coś amerykańskiego - zarówno z tej Północnej, jak i Południowej. Są zdania, wątki fabularne przywołujące takie nazwiska jak Mario Vargas Llosa, Francis S. Fitzgerald, Joseph Heller, John Irving. Dla czytelnika poruszającego się w tym kręgu (czyli mnie!) to połączenie idealne. Trudno wyjaśnić mi krótko na czym polega ten fenomen, gdyż jest to małe nieokreślone "coś", co sprawia, że czujesz się jakbyś czytał starą i dobrze znaną historię. A mimo wszystko jest ona zupełnie odmienna od tego, co znałeś do tej pory.

Nie będę pisać o kawie i nie dlatego, że zdaniem głównego bohatera jest zła. Przeczytajcie i dowiedzcie się dlaczego. Wspomnę mimochodem o najbardziej zuchwałym napadzie na bank w historii literatury. O bohaterze, którego trudno polubić, jak i znienawidzić. O jego trudno wytłumaczalnych wyborach życiowych. 

Powieść Helprina jest sarkastyczna, barwna i przewrotna. Oscar Progresso zdaje się żyć z całych sił, jak i pomimo wszystkiemu. Przedstawianie jego losów achronologicznie początkowo wydaje się być chaotyczne, jednak finalnie jest to całkiem zgrabna  i inteligentna układanka. Klimat powieści zawdzięczamy również doskonałemu tłumaczeniu na język polski autorstwa Macieja Płazy. Żywy język, świetne dialogi, charakter postaci ukazany w ich słowach - to istny majstersztyk!

Wskrzeszam klub dyskusyjny w Poznaniu, dlatego takie powieści cieszą mnie podwójnie. Tutaj jest o czym rozmawiać, jest się nawet o co pokłócić. Polecam bardzo!


Kategoria: literatura współczesna
Wydawnictwo Otwarte 2014, s. 560
Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwartego.


piątek, 9 stycznia 2015

Wszechświat kontra Alex Woods - Gavin Extence



Książka została przeze mnie przeczytana miesiące temu, jednak strasznie długo zwlekałam z opisaniem jej. Miałam wrażenie, że zachwyt jaki we mnie wzbudziła, ulotni się w ciągu kilku dni. Minęły miesiące, a ja nadal mam ją w głowie. I postaram się zarazić Was odłamkiem mojego entuzjazmu.

Większość recenzji opowiada o czym jest książka, jak rozpoczyna się pierwszy rozdział. Odpuszczę Wam. Zanim zaczęłam czytać, byłam przekonana, że powieść przeznaczona jest dla młodzieży. Pycha - jeden z największych grzechów (również czytelniczych!). Są takie książki, które w trakcie czytania dają znać, że będą dla Ciebie ważne. Tak było z "Paragrafem 22" Josepha Hellera, "Modlitwą za Owena" czy "Hotelem New Hampshire" Johna Irvinga. Nieprzypadkowo odwołuję się do tych właśnie tytułów, gdyż są one przywoływane przez samego autora powieści o Alexie Woodsie. I taka jest właśnie historia chłopca uderzonego przez meteoryt. Nie zapomnisz o niej łatwo, będziesz wymieniać ją jednym tchem wraz z innymi powieściami, które urzekły Cię w podobny sposób.

Znajdziesz tutaj dobre połączenie tego, co zabawne z tym co smutne, słodko-gorzki posmak losów bohaterów. Autor zgrabnie operuje znanymi i sprawdzonymi elementami literackimi, tworząc przy tym powieść wyjątkową i zapamiętywalną. Jest niebanalna, mądra, a przy tym nie trąca nachalną dydaktyką czy patosem. Wszystko tutaj jest dopracowane i w punkt. Tytułowy Alex wydaje się być tak bardzo bliskim mi bohaterem, jego losy - mimo niewątpliwej oryginalności - możesz odnieść do samego siebie. Pytania zadawane przez autora są w gruncie rzeczy uniwersalne. I nieważne czy masz naście czy dziesiąt lat - one dotyczą Ciebie w takim samym stopniu.

Oczywiście, że poza odniesieniami do Hellera i irvingowskim klimatem, ujął mnie motyw poznawania świata i natury człowieka poprzez literaturę, a także utworzenie klubu czytelniczego. Naprawdę uwielbiam, kiedy autor mimowolnie "poleca" książki, wplatając to jako element fabuły. Wieść gminna niesie, że moja lista "chcę przeczytać" nigdy się nie zamknie i już teraz jej realizacja wymaga ode mnie kolejnego wcielenia, jednak kocham znajdować kolejne inspiracje czytelnicze właśnie w książkach. 

Czego można sobie bardziej życzyć niż książki refleksyjnej i inspirującej, prowokującej do przemyśleń? Jak daleko sięga ludzka wola i gdzie jest granica decydowania o sobie? W powieści pełnej prostoty i mądrości, a przy tym diabelnie inteligentnej, a będącej debiutem, niemal każdy odnajdzie coś dla siebie. Ignacy Karpowicz w recenzji dla "Gazety Wyborczej" pisze o tym, że przez całe życie, a zwłaszcza w okresie dojrzewania, każdy nas próbuje odnaleźć się w rzeczywistości. I o tym jest przede wszystkim ta powieść. Z niecierpliwością czekam na kolejną powieść Gavina Extence'a, a Wam polecam bardzo gorąco historię Alexa Woodsa.

Kategoria: literatura współczesna
Wydawnictwo Literackie 2014, s. 424.
Moja ocena: 5,5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego.


czwartek, 8 stycznia 2015

Najlepsze książki wydane po 2000 roku - jak to ugryźć?



Jestem szperaczem internetowym. Uwielbiam wszelkie zestawienia, listy książek - najlepszych, ułożonych według tematu, grupy zawodowej, sytuacji życiowej. Dlatego kocham część książkową Buzzfeeda. Ostatnio znalazłam ciekawą infografikę o najlepszych powieściach ostatnich kilkunastu lat. Niby nic nowego, ale zostały one ułożone w sprytny algorytm. Oczywiście, jest to głównie literatura anglosaska, ale może i warto dorzucić polskie propozycje? Może znajdziecie coś dla siebie? 

Jeśli na Waszych blogach są recenzje tych tytułów - podzielcie się linkiem w komentarzu, a ja dorzucę do listy.


Thrillery
S. J. Watson - Zanim zasnę (Sonia Draga 2014)
Jodi Picoult - Dziewiętnaście minut (Prószyński i S-ka 2009)
Stieg Larsson - Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (Czarna Owca 2008)

Tajemnica
Alice Sebold - Nostalgia anioła (Albatros 2010) moja recenzja
Diane Setterfield - Trzynasta opowieść (Amber 2006)

Rodzina
Emma Donoghue - Pokój (Sonia Draga 2011)
Jodi Picoult - Bez mojej zgody (Prószyński i S-ka 2009)
Kim Edwards - Córka opiekuna wspomnień (Videograf II 2007)
Vanessa Diffenbaugh - Sekretny język kwiatów (Świąt Książki 2011) moja recenzja

Fantasy/horror
Elizabeth Kostova - Historyk (Świat Książki 2006)

Suspens
Gillian Flynn - Zaginiona dziewczyna (Burda Publishing 2014)
Stephen King - Joyland (Prószyński i S-ka 2013)
Dam Brown - Kod da Vinci (Sonia Draga 2013)

Podróże w czasie
Audrey Niffenegger - Zaklęci w czasie (Nowa Proza 2009)
Stephen King - Dallas'63 (Prószyński i S-ka 2011)

Romans
Philippa Gregory - Kochanice króla (Książnica 2010)
Lisa See - Kwiat śniegu i sekretny wachlarz (Świat Książki 2012)


Czarne wizje przyszłości
Cormac McCarthy - Droga (Wydawnictwo Literackie 2008)
Margaret Atwood - Oryks i derkacz (Zysk i S-ka 2004)

Fantasy
Neil Gaiman - Amerykańscy bogowie
Kazuo Ishiguro - Nie opuszczaj mnie (Albatros 2011) moja recenzja

Tożsamość
Zadie Smith - Białe zęby (Znak 2002) moja recenzja
Junot Diaz - Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao (Znak 2009)
Jhumpa Lahiri - Imiennik (Prószyński i S-ka 2007)

Realizm magiczny
Nicole Krauss - Historia miłości (Świat Książki 2009)
Jonathan Safran Foer - Strasznie głośno, niesamowicie blisko (WAB 2012)
Yann Martel - Życie Pi (Albatros 2013)
Jonathan Safran Foer - Wszystko jest iluminacją (WAB 2003)

Kryminał
Cormac McCarthy - To nie jest kraj dla starych ludzi (Wydawnictwo Literackie 2014)

Historia
Hilary Mantel - W komnatach Wolf Hall (Sonia Draga 2013)

Rodzina
Jonathan Franzen - Korekty (Świat Książki 2004) moja recenzja
Jeffrey Eugenides - Middlesex (Sonia Draga 2008)

Komiks
Michael Chabon - The amazing adventures of Kavalier & Clay (brak polskiego wydania)

W poszukiwaniu tajemnic 
Alan Bradley - Zatrute ciasteczko (Vesper 2010)
Ian McEwan - Pokuta (Albatros 2003)
Juan Gomez-Jurado - Emblemat zdrajcy (Sonia Draga 2011)
Carlos Ruiz Zafon - Cień wiatru (MUZA 2008) moja recenzja
Ann Patchett - Belcanto (Rebis 2008) moja recenzja
Mark Haddon - Dziwny przypadek psa nocną porą (Świat Książki 2004)
Chad Harbach - The Art of Fielding (brak polskiego wydania)

Odkrywanie nowych kultur 
Kathryn Stockett - Służące (Media Rodzina 2010) moja recenzja
Sue Monk Kidd - Sekretne życie pszczół (Albatros 2004)
Mary Ann Shaffer, Annie Barrows - Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek (Świat Książki 2010)
David Mitchell - Tysiąc jesienie Jacoba de Zoeta (MAG 2013)
Khaled Hosseini - Chłopiec z latawcem (Albatros 2010)
Khaled Hosseini - Tysiąc wspaniałych słońc (Albatros 2009)
Sara Gruen - Woda dla słoni (Rebis 2011)
Ken Follet - Upadek gigantów (Albatros 2010)

Światy wymyślone
George R.R. Martin - Taniec ze smokami (Zysk i S-ka 2011)
Ernest Cline - Player one (Amber 2012)
Deborah Harkness - Czarownica (Amber 2011)
David Mitchell - Atlas chmur (MAG 2012)
Susanna Clarke - Jonathan Strange i Pan Norrell (MAG 2013)
Patrick Rothfuss - Imię wiatru (Rebis 2008)
Haruki Murakami - Kafka nad morzem (MUZA 2007)
Ally Condie - Dobrani (Prószyński i S-ka 2011)


Dla dzieciaków i młodzieży
Cassandra Clare - Mechaniczny anioł (MAG 2013)
R.J. Palacio - Cud chłopak (Albatros 2014)
Rick Riordan - Złodziej pioruna (Galeria Książki 2010)
Jeff Kinney - Dziennik cwaniaczka (Nasza Księgarnia 2008)
Markus Zusak - Złodziejka książek (Nasza Księgarnia 2014)
Suzanne Collins - Igrzyska śmierci (Media Rodzina 2012)
Lemony Snicket - Seria niefortunnych wydarzeń: Przykry początek (Egmont 2002)
J. K. Rowling - Harry Potter i insygnia śmierci (Media Rodzina 2008)
Neil Gaiman - Koralina (MAG 2003)
Neil Gaiman - Księga cmentarna (MAG 2014)
Christoper Paolini - Eragon (MAG 2004)
Veronica Roth - Zbuntowana (Amber 2012)
Cassandra Clare - Miasto kości ( MAG 2013)
John Green - Gwiazd naszych wina (Bukowy Las 2014)
John Green - Szukając Alaski (Bukowy Las 2013)
Stephenie Meyer - Zmierzch (Wydawnictwo Dolnośląskie 2007)
Richelle Mead - Akademia Wampirów (Nasza Księgarnia 2014)


Nonfiction
Michael Pollan - W obronie jedzenia. Manifest wszystkożerców (MiND 2010)
Jeannette Walls - Szklany zamek (Remi 2013)
Dave Eggers - Wstrząsające dzieło kulawego geniusza (Zysk i S-ka 2010)
Tina Fey - Bossypants (brak polskiego wydania)
Augusten Burroughs - Biegając z nożyczkami (Sonia Draga 2007)
Eben Alexander - Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo (Znak Literanova 2013)
Greg Mortenson, David Oliver Relin - Trzy filiżanki herbata (Sonia Draga 2010)
Elizabeth Gilbert - Jedz, módl się, kochaj (Rebis 2007)
Malcolm Gladwell - Punkt przełomowy. O małych przyczynach wielkich zmian (Znak 2012)
Malcolm Gladwell - Błysk! Potęga przeczucia (Znak 2009)
Steven D. Levitt - Freakonomia. Świat od podszewki (Znak 2011)
Rebecca Skloot - Nieśmiertelne życie Henrietty Lacks (Sonia Draga 2011)
Marjane Satrapi - Persepolis (Post 2007)
David Sedaris - Zjem to, co ma na sobie (Znak 2006)
Randy Pausch - Ostatni wykład (Nowa Proza 2008)
Erik Larson - Diabeł w Białym Mieście (Sonia Draga 2014)
Mark R. Levin - The Liberty Amendments: Restoring the American Republic (brak polskiego wydania)
Eric Schlosser - Kraina Fast Foodów (Muza 2005)

Samopomoc
Susan Cain - Ciszej proszę ... (Laurum 2012)
Mitch Albom - Pięć osób, które spotykamy w niebie (Świat Książki 2008)
Brene Brown - Z wielką odwagą (Laurum 2013)
Patrick Lencioni - Pięć dysfunkcji pracy zespołowej (MT Biznes 2005)
Tom Rath - Strenghts finder 2.0 (brak polskiego wydania)
Sheryl Sandberg - Włącz się do gry (Sonia Draga 2013)
Jim Collins - Od dobrego do wielkiego (MT Biznes 2007)
Charles Duhigg - Siła nawyku (PWN 2013)

środa, 7 stycznia 2015

Drach - Szczepan Twardoch



Szczepan Twardoch nie miał z górki w przypadku "Dracha". Doskonała "Morfina" poprzeczkę ustawiła niezwykle wysoko. Zanim znalazłam książkę pod świątecznym drzewkiem, wiedziałam, że chciałabym bardzo przeczytać coś podobnego, ale jednak innego. Zapowiedzi były smakowite, ale bałam się tematu śląskości, że będzie mi zbyt odległy i niezrozumiały.

Szczęśliwie obawy okazały się niesłuszne, gdyż "Drach" to doskonała powieść. Jest męska, mocna, brutalna i bezkompromisowa.  Zachwyca świetną narracją - wielowymiarową i achronologiczną. Zgadzam się z większością recenzentów, że początkowo sprawia ona kłopot czytającemu, dość szybko jednak pojmuje się klucz prowadzenia fabuły i lektura sprawia ogromną przyjemność. Podobnie jak w "Morfinie", historie poznajemy z ust wyższej instancji, tytułowego "Dracha", który jest wszystkim i jest wszędzie. 

Saga rodzin Magnor, Czoik i Gemander została przedstawiona na tle Śląska w trakcie całego dwudziestego wieku. Pozwala to pojąć punkt widzenia śląskości dla tych, którzy jak ja, wiedzą o tym raczej mało. Świetne skonstruowane postacie, ich autentyczność przekonują do siebie, ujmują, wciągają w swój świat, z którego trudno uwolnić się pod zakończeniu lektury. Autor w wywiadzie dla "Polityki" twierdzi, że to tajna historia mówiona, którą mogłaby opowiedzieć niemal każda śląska rodzina. Opowieści, przekazywane ustnie, miały zastępować Ślązakom poczucie uczestnictwa w oficjalnej narracji historycznej. Autor kreśli losy bohaterów z maestrią, swadą, pełną świadomością siły słów. Ich perypetie, na tle burzliwych i nieoczywistych losów ziemi śląskiej, wydają się być zdeterminowane przez historię.

Powieść stanowi nie lada wyzwanie, nie tylko ze względu na nieszablonową narrację. Moim zdaniem Autor postawił na snobizm i edukację swoich czytelników, gdyż bohaterowie mówią na przemian dialektem śląskim, w języku niemieckim i polskim. Stanowiłoby to o autentyczności książki i bardziej umacniało ich w świecie przedstawionym, gdyby nie brak przypisów dla wypowiedzi. Ponadto, w moim odczuciu fragmenty odnoszące się do współczesnego bohatera - Nikodema Gemandera  - są nieco wydumane i irytujące, co w porównaniu do losów przodków architekta  - niewzbudzających obaw co do ich prawdziwości -  jest zgrzytem. Momentami powieść jest nieco przegadana i wyegzaltowana - w moim odczuciu za dużo jest opisów parametrów aut i broni, którą posługują się bohaterowie. Świadczy to zapewne o erudycji autora, jednak bywa męczące dla czytelnika.

Jednak całościowo powieść zachwyca. Nie czytałam "Wiecznego Grunwaldu" do którego odnoszą się inni recenzenci, także trudno mi ocenić w którą stronę zmierza pisarstwo Twardocha. Ja kupuję jego prozę, w moim odczuciu jest świetna, świeża, otwiera horyzonty, zmusza do wysiłku czytelniczego. Czytać Twardocha, koniecznie!

Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Literackie 2014, s. 400.
Moja ocena: 6/6 

niedziela, 4 stycznia 2015

Toń - Anya Lipska




W trakcie czytania "Toni" A. Lipskiej zdałam sobie sprawę, że czego, jak czego, ale kryminałów to nie pochłaniam zbyt wiele. Zarówno na blogu, jak i na stosach oczekujących na przeczytanie, króluje literatura piękna, reportaże, powieści podróżnicze. I garstka kryminałów. Nie lubię? Wręcz przeciwnie, zaczytywałam się jako nastolatka A. Christie. Skąd zatem w dorosłym życiu mniejsze zainteresowanie tym gatunkiem? Oto pytanie do rozważenia w bardziej intymnym gronie, a póki co krótko o historii opowiedzianej przez zafascynowaną Polską autorkę.

"Toń" zaskoczyła mnie pozytywnie. Przeczytanie tej powieści miało być dla mnie swoistym wyzwaniem i eksperymentem. Blurb obiecuje wiele i prawdę mówiąc - nie kłamie, bo w "Toni" wydaje się być wszystkiego (jednak!) zbyt dużo. Wątków, intryg, postaci, nazwisk. Po kilkudziesięciu stronach wciągnęła mnie jednak na tyle, aby w natłoku grudniowych spraw, sięgać chociaż po kilka stron dziennie. Zdecydowanym atutem są bohaterowie, którzy nie są przerysowani czy papierowi. Ich losy zgrabnie splatają się we wspólny wątek, czytelnik wyrabia sobie zdanie o nich, kibicuje mniej lub bardziej. Wzbudzają emocje. Autorka nie jest Polką, co jest mniej i bardziej odczuwalne, interesujące jest jednak "obce" spojrzenie na historię Polski na przełomie wieków. Momentami niepokojąco trafne.

Jak wspomniałam wyżej, jako nie-pochłaniaczka kryminałów, mogę być mniej obyta z tym rodzajem literatury, jednak moim zdaniem jest to zgrabnie napisany przedstawiciel gatunku. Powieść jest napisana ambitnie, są wątki czysto kryminalnie, jak i polityczne. Historia rozwija się w miarę sprawnie, trzyma w napięciu, które jednak zanika pod koniec powieści, rozczarowując banalnym rozwiązaniem. Potwierdzam jednak zdanie pozostałych czytelników - im dalej w las z intrygą, tym mniej prawdopodobnie. Ujęło mnie jednak to, że autorka nie potraktowała czytelnika jak idioty. Z dużym zmysłem obserwacji A. Lipska opisała klimat małego polskiego miasteczka - ciekawe było dla mnie "oglądanie" go z perspektywy Brytyjki. 

Nie jest to powieść wybitna, ani książka fatalna. To po prostu niezobowiązująca lektura, przykuwająca uwagę, napisana przyzwoicie i z szacunkiem dla czytelnika. Polecam, gdyż mimo wszystko to coś nowego na naszym rynku wydawniczym.

Kategoria: kryminał
Wydawnictwo Czwarta Strona 2014, s. 396.
Moja ocena: 4/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona.

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC