Ishiguro chodził za mną od dawna. Czekał bardzo cierpliwie na swój moment. Jako, że nieoficjalnie realizuję wewnętrzny projekt pt. "Walczę z przeświadczeniem, że najdalej do książek z własnej półki" sukcesywnie sięgam po kolejne tytuły, który leżą, czekają, pokrywają się kurzem. Jeszcze gorsza sprawa dotyczy e-booków, jako, że zakurzenia tudzież zapleśnienia tych nie widać. Utkwiły biedaczki w folderze na dysku twardym i tyle je widać.
Bardzo rzadko pomijam opis na okładce przed rozpoczęciem lektury. Wprowadzam się tym samym w klimat, nastawiam się, oczekuję. Kompletnym i ślepym trafem przy "Nie opuszczaj mnie" nie przeczytałam blurba. I chwała mi za to, bo (powtórzę) to, co poczynił wydawca w opisie na skalp zasługuje. Na całe szczęście nie pokusił się o wyjaśnienie na czym owa antyutopia polega! Mówiąc krótko i bez zdradzania najważniejszych szczegółów fabuły - Kathy, wspomina swoje dzieciństwo, które spędziła w szkole z internatem, Heilsham. Jej najbliższymi przyjaciółmi byli Ruth i Tommy. Szkoła w której przebywali była dość nietypowa - ogromny nacisk kładło się w niej na tężyznę fizyczną oraz wszelkiej maści kreatywność. Mało mówiło się tutaj o rodzinach, na weekendy nikt nie wyjeżdżał do domu. Wszelkie rozmowy toczyły się wokół cielesności, jak również tajemniczych donacji, które czekały każdego wychowanka.
Najbardziej urzekła mnie atmosfera tajemniczości, swoistego zawieszenia - czytelnik mgliście podejrzewa o CO w tym wszystkim chodzi, jednak - podobnie jak wychowankowie Heilsham - nieco odsuwa od siebie tę wykreowana przez Ishiguro rzeczywistość. Narracja prowadzona jest spokojnie, w charakterze swobodnego gawędzenia. Jak zauważyli forumowicze Biblionetki - swoim stylem przypomina ona nieco zawiłości ludzkiej pamięci. Mnóstwo tu rozpoczętych, urwanych wątków, przerywanych kolejnymi dygresjami. Wprowadza to pewien chaos w narrację. Jest to jednak jeden z tych elementów, który tworzy atmosferę niedopowiedzeń i napięcia. Jednocześnie ze wspomnień Kathy wyziera nostalgia i melancholia.
Szkoła,w której wychowuje się trójka bohaterów jest tajemniczym przybytkiem. Jedyne czego wymaga się od uczniów to sprawność fizyczna i zamiłowanie do jakiejkolwiek formy kreatywności. Najlepsze prace wychowanków są wybierane przez Madame, a następnie przeznaczone do Galerii. Warunki tam panujące są na tyle przyzwoite, że żaden z wychowanków nie odczuwa, jakby znajdował się w więzieniu. Niedopowiedzenia wokół tajemnicza donacja, do której każdy z nich jest przeznaczony sprawiają, że każdy drobiazg i niuans jest roztrząsany i przegadywany. Błahe, niemal nic nieznaczące sytuacje urastają do rangi problemów. Tommy - nieco odstający od reszty uczniów, postanawia nie tworzyć dzieł, buntuje się przed byciem kreatywnym. Jednak kiedy dowiaduje się, że uprawianie sztuki może spowodować przychylniejsze spojrzenie na jego osobę, a docelowo odroczyć donację o kilka lat - zaczyna tworzyć.
Najbardziej uderzyło mnie to, że żaden z wychowanków Heilsham nie zdecydował się na jakąkolwiek formę buntu przed przeznaczonym losem. Szkoła była, jak napisał ktoś na forum Biblionetki, więzieniem bez krat - stworzono ułudę wygodnego, normalnego życia. Nie zmieniało to jednak przeznaczenia uczniów tego "elitarnego" miejsca. Ishiguro w bezpośredni sposób pyta czytelnika o granice człowieczeństwa i to, co je definiuje? Czy posiadanie duszy to już bycie człowiekiem? Refleksja nad sobą i zainteresowanie sztuką - czy to właśnie to czyni nas ludźmi? Czy, abstrahując od wszystkiego, to wszystko nie sprowadza się do podążania określoną, z góry narzuconą ścieżką na którą nie mamy większego wpływu?
Niezmiernie trudno pisać o powieści, której najciekawszym elementem, jest ten który najbardziej zaskakuje i jednocześnie tym, którego nie można zdradzić. Niemniej jednak polecam gorąco tę powieść. Doskonale poprowadzona narracja, interesujący problem, mnóstwo pytań w głowie w trakcie lektury i jeszcze więcej po jej zakończeniu. Takie powieści są wręcz stworzone na potrzeby klubów dyskusyjnych. Polecam każdemu. Ku przestrodze i do przemyśleń w którą stronę zmierza cywilizacja i jak daleko posuniemy się aby przeżyć...
Bardzo rzadko pomijam opis na okładce przed rozpoczęciem lektury. Wprowadzam się tym samym w klimat, nastawiam się, oczekuję. Kompletnym i ślepym trafem przy "Nie opuszczaj mnie" nie przeczytałam blurba. I chwała mi za to, bo (powtórzę) to, co poczynił wydawca w opisie na skalp zasługuje. Na całe szczęście nie pokusił się o wyjaśnienie na czym owa antyutopia polega! Mówiąc krótko i bez zdradzania najważniejszych szczegółów fabuły - Kathy, wspomina swoje dzieciństwo, które spędziła w szkole z internatem, Heilsham. Jej najbliższymi przyjaciółmi byli Ruth i Tommy. Szkoła w której przebywali była dość nietypowa - ogromny nacisk kładło się w niej na tężyznę fizyczną oraz wszelkiej maści kreatywność. Mało mówiło się tutaj o rodzinach, na weekendy nikt nie wyjeżdżał do domu. Wszelkie rozmowy toczyły się wokół cielesności, jak również tajemniczych donacji, które czekały każdego wychowanka.
Najbardziej urzekła mnie atmosfera tajemniczości, swoistego zawieszenia - czytelnik mgliście podejrzewa o CO w tym wszystkim chodzi, jednak - podobnie jak wychowankowie Heilsham - nieco odsuwa od siebie tę wykreowana przez Ishiguro rzeczywistość. Narracja prowadzona jest spokojnie, w charakterze swobodnego gawędzenia. Jak zauważyli forumowicze Biblionetki - swoim stylem przypomina ona nieco zawiłości ludzkiej pamięci. Mnóstwo tu rozpoczętych, urwanych wątków, przerywanych kolejnymi dygresjami. Wprowadza to pewien chaos w narrację. Jest to jednak jeden z tych elementów, który tworzy atmosferę niedopowiedzeń i napięcia. Jednocześnie ze wspomnień Kathy wyziera nostalgia i melancholia.
Szkoła,w której wychowuje się trójka bohaterów jest tajemniczym przybytkiem. Jedyne czego wymaga się od uczniów to sprawność fizyczna i zamiłowanie do jakiejkolwiek formy kreatywności. Najlepsze prace wychowanków są wybierane przez Madame, a następnie przeznaczone do Galerii. Warunki tam panujące są na tyle przyzwoite, że żaden z wychowanków nie odczuwa, jakby znajdował się w więzieniu. Niedopowiedzenia wokół tajemnicza donacja, do której każdy z nich jest przeznaczony sprawiają, że każdy drobiazg i niuans jest roztrząsany i przegadywany. Błahe, niemal nic nieznaczące sytuacje urastają do rangi problemów. Tommy - nieco odstający od reszty uczniów, postanawia nie tworzyć dzieł, buntuje się przed byciem kreatywnym. Jednak kiedy dowiaduje się, że uprawianie sztuki może spowodować przychylniejsze spojrzenie na jego osobę, a docelowo odroczyć donację o kilka lat - zaczyna tworzyć.
Najbardziej uderzyło mnie to, że żaden z wychowanków Heilsham nie zdecydował się na jakąkolwiek formę buntu przed przeznaczonym losem. Szkoła była, jak napisał ktoś na forum Biblionetki, więzieniem bez krat - stworzono ułudę wygodnego, normalnego życia. Nie zmieniało to jednak przeznaczenia uczniów tego "elitarnego" miejsca. Ishiguro w bezpośredni sposób pyta czytelnika o granice człowieczeństwa i to, co je definiuje? Czy posiadanie duszy to już bycie człowiekiem? Refleksja nad sobą i zainteresowanie sztuką - czy to właśnie to czyni nas ludźmi? Czy, abstrahując od wszystkiego, to wszystko nie sprowadza się do podążania określoną, z góry narzuconą ścieżką na którą nie mamy większego wpływu?
Niezmiernie trudno pisać o powieści, której najciekawszym elementem, jest ten który najbardziej zaskakuje i jednocześnie tym, którego nie można zdradzić. Niemniej jednak polecam gorąco tę powieść. Doskonale poprowadzona narracja, interesujący problem, mnóstwo pytań w głowie w trakcie lektury i jeszcze więcej po jej zakończeniu. Takie powieści są wręcz stworzone na potrzeby klubów dyskusyjnych. Polecam każdemu. Ku przestrodze i do przemyśleń w którą stronę zmierza cywilizacja i jak daleko posuniemy się aby przeżyć...
Kategoria: współczesna literatura zagraniczna
Wydawnictwo Albatros 2011, s. 320.
Biblionetka: 4,65/6
Lubimy czytać: 7,15/10
Moja ocena: 5/6
Książkę w formacie e-book przeczytałam dzięki uprzejmości portalu Woblink.
Rewelacyjna ksiazka, jedna z niewielu, ktore zrobily na mnie takie wrazenie, ze wracam do nich myslami i wracam.
OdpowiedzUsuńMnie tez uderzyla ta rezygnacja wychowankow, brak buntu... ale to chyba sprawilo, ze ksiazka byla tym bardziej wstrzasajaca.
Jestem ciekawa, czy masz na myśli ten sam motyw, co ja (kiedy piszesz o tym, że "najciekawszym elementem, jest ten który najbardziej zaskakuje i jednocześnie tym, którego nie można zdradzić". Nigdy nie zapomnę tego wstrząsu, który towarzyszył mi, kiedy odkryłam to w końcowych rozdziałach. Byłam bliska płaczu i przerażona, a to rzadko mi się zdarza w czasie czytania w moim wieku ;)(Tak samo miałam z filmem.)
OdpowiedzUsuńChyba dlatego nie zrecenzowałam tej powieści - musiałabym ominąć to, co w niej najbardziej wartościowe.
Z pewnością jeszcze wrócę do tej lektury.
Pozdrawiam!
Mam w planach przeczytanie tej książki, czytałam wiele opinii, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że to wartościowa pozycja. Opisy na okładkach to temat rzeka, ja czytam je dopiero jak poznam książkę. A już Albatros specjalizuje się w zdradzaniu wszystkiego.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam. Pod skórą czuję, że przypadnie mi do gustu, gdyż lubię lektury stymulujące do myślenia i wysuwania wniosków.
OdpowiedzUsuńTak jak czas odnaleziony- wracam do neij czasem myślami. a czytałam już ładnych parę lat temu+ cierpię na czytelniczą sklerozę i ledwo pamiętam. nawet niektóre książki, które już na blogu zdążyłam opisać.
OdpowiedzUsuńOglądałam film na podstawie tej książki. A na tego autora mam ochotę już od dawna. W końcu muszę się zabrać za niego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
@czas odnaleziony - Też myślę, że zamysł autora na tym polegał. Aby pokazać brak woli "wychowanków"no i uderzyć obuchem w głowę - ludzie czy nie-ludzie?
OdpowiedzUsuńDoskonała książka.
@Oleńka - tak, dokładnie to miałam na myśli. Nie chciałam psuć przyjemności osobom, które książki jeszcze nie czytały. Podobny "zabieg" spotkałam jeszcze tylko w "Tarantuli" Jonqueta, która jest doskonała. Niemal krzyknęłam z wrażenia - to samo u Ishiguro. Świetna powieść! I bardzo trudna do zrecenzowania. Bo jak sprzedać te wszystkie emocje nie zdradzając najważniejszego?
@Dosiak - dobrze wiedzieć, że Albatros robi takie niespodzianki. Naprawdę mnie tym wkurzyli. A powieść polecam szczerze!
@karkam - tutaj przemyślenia i wnioski wyleją się szerokim strumieniem. Doskonała powieść. Początkowo wydaje się być nieco chaotyczna i niechlujna, jednak kiedy okazuje się to być zamysłem autora - odkrywasz po kolei wszystko... no to cały smak tej powieści.
@Iza - Mam dokładnie to samo. Nie wiem, czy wynika to z niedbałego czytania, czy ze zbyt wielu książek, które przechodzą przez moje ręce. Blog troszkę ratuje - przypominam sobie dzięki notkom. Mam w planach powrót do niektórych lektur z czasów przedblogowych, bo szkoda żeby utknęły w jakiś zakamarkach mego mózgu.
@Karolka - mam ochotę na film - szczególnie po lekturze powieści. Obsada zachęca, Ishiguro był producentem filmu, co może obiecywać rozrywkę na wysokim poziomie. DO powieści rzecz jasna bardzo zachęcam!
To muszę sięgnąć po Jonqueta...
OdpowiedzUsuńJak na razie oglądałam tylko film o tym tytule, ale już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po książkę! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym ją przeczytać po Twojej recenzji!
OdpowiedzUsuń@Oleńka - ojej koniecznie! Ale ale ale - za nic nie oglądaj przedtem ekranizacji Almodovara. Jest dobra, jest mocna, ale pierwowzór literacki absolutnie siedem niebios wyżej. Jonquet to chyba jedna z lepszych powieści jakie czytałam. Po skończeniu siedziałam nieruchomo dobrych kilkanaście minut i nie wiedziałam co zrobić ze sobą dalej. Siarczyste przekleństwo nie pomogło. Szok, niedowierzanie. Świetna literatura!
OdpowiedzUsuń@Carline - polecam, polecam, dobra rzecz!
@Demismo - zachęcam - można znaleźć w wielu bibliotekach, więc dostępność dobra :)