niedziela, 17 czerwca 2012

Rok 1984 - George Orwell



UWAGA - OPINIA ZAWIERA SPOILERY

Nie jestem pewna, czy dzieliłam się tym przemyśleniem na tymże blogu, ale często dopada mnie pewna refleksja - mam za mało czasu na czytanie, a co dopiero na czytanie książek po raz któryś z kolei. Szkoda, wielka szkoda, bo niektóre powieści powinno się odświeżać co pewien czas. "Rok 1984" Georga Orwella czytałam po raz pierwszy pewnie z dziesięć lat temu - jakoś jeszcze w liceum. Oprócz pewnych strzępów fabuły, pamiętam jedno - powieść zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i wpędziła mnie w swoisty pesymizm (z którego pewnie nieco we mnie zostało). Do rzeczy, do rzeczy ...

Mam wrażenie, że wśród czytających lub przeglądających ten blog nie znajdzie się chociaż jedna osoba, która "Roku 1984" nie czytała. O ile mała szansa jest, to chyba naprawdę nie ma osoby, która by o tej powieści nie słyszała. Streszczenie w kilku słowach - antyutopijna wizja totalitarnego świata widzianego oczyma Winstona Smitha. Świat,  w którym przyszło mu żyć podzielony jest pomiędzy trzy mocarstwa - Oceanię (której jest obywatelem), zajmującą tereny obu Ameryk, Wielkiej Brytanii, południowej Afryki, Australii oraz Oceanii, w której panuje ideologia angsocu. Przywództwo dzierży Partia pod wodzą Wielkiego Brata. Sojusznikiem/wrogiem (odpowiednie w danym czasie skreślić) są Eurazja oraz Wschódazja. Eurazja to z grubsza rzecz biorąc poszerzone tereny Związku Radzieckiego, gdzie szerzy się neobolszewizm, natomiast drugie mocarstwo to tereny Chin oraz pobliskich krajów, traktowane przez Oceanię jako możliwość nabycia taniej siły roboczej. 

W Oceanii panuje totalitaryzm zupełny - państwo kontroluje wszystkie obszary życia, nawet myśli bohaterów. W każdym z mieszkań zainstalowany jest teleekran, który służy do obserwowania i komunikowania się z ludnością. Obywatele poddawani się ciągłej inwigilacji - mikrofony zainstalowane są nawet w krzakach na bezludziu poza miastem. Nad ogólnym porządkiem czuwa Policja Myśli, gdyż człowieka może zdradzić wszystko - mówienie przez sen, bezwiedny tik, jakakolwiek czynność odbiegająca od normy, albo co gorsza myślenie. Myślozbrodnia jest bowiem najcięższym przestępstwem, jakie można popełnić. Osoba podejrzana jest zawsze winna, a kara może być tylko jedna - ewaporacja. Jest to wyższa forma unicestwienia, gdyż człowiek znika nie tylko fizycznie, ale również zostają zatarte wszelkie ślady jego istnienia (scena w Ministerstwie Pracy, kiedy to ewaporowany pracownik został usunięty z listy uczestników kółka szachowego). 

Społeczeństwo w Oceanii podzielone jest na trzy warstwy - najwyższa, najbardziej uprzywilejowana to Partia Wewnętrzna. Absolutna śmietanka, najważniejsi funkcjonariusze - mimo tego, że większość obywateli zdaje się nie wiedzieć, kto tak naprawdę do tej kasty należy. Stanowią raptem dwie setne wszystkich mieszkańców - oprócz "spożywczych" przywilejów, takich jak dostęp do lepszych produktów (prawdziwa kawa, alkohol, czekolada), mogą sobie pozwolić na wyłączanie teleekranów. Drugą, pod względem liczebności, grupą społeczną są niżsi funkcjonariusze partyjni. To oni pracują nad produkcją książek, filmów, słowników, prasy. Rozpoznać ich można po mundurach, nawiązujących do kombinezonów robotniczych. Najliczniejszą grupę stanowią prole, czyli proletariat. Nie są poddawani takim obostrzeniom, jak szeregowi członkowie partii - mogą poruszać się po kraju bez specjalnych pozwoleń, upijać się, w ich mieszkaniach nie są instalowane teleekrany. Są jednak uważani za podludzi.

W Oceanii dąży się do wyplenienia języka angielskiego i zastąpienia go nowomową. Jednym z jej osiągnięć jest redukcja zasobu słownictwa. Pozbawienie niepotrzebnych części mowy (takich jak chociażby przymiotniki czy przysłówki) ma lepiej oddawać ideę dwójmyślenia. Ma to być zdolność do jednoczesnego wyrażania dwóch odmiennych poglądów , co więcej - wierzenie w oba jednocześnie.

Podczas czytania, podobnie jak te kilka dobrych lat temu, stale towarzyszył mi rosnący niepokój. To, że historię poznajemy z perspektywy Winstona Smitha, nie ułatwia sprawy. Zwykły pracownik partii, wydaje się być ostatnim myślącym, buntującym się człowiekiem w Oceanii. Prowadzi pamiętnik, w którym ośmiela się pisać "Precz z Wielkim Bratem", spotyka się z kobietą i uprawia (zabroniony w Oceanii) z nią seks. Co gorsza, obydwoje czerpią z tego przyjemność. Przez większą część powieści mocno kibicowałam Winstonowi, aby w tym świecie przepełnionym beznadzieją, monotonią i bylejakością zwyciężył, chociażby wewnętrznie. Ostatni rozdział powieści zburzył jednak moje nadzieje, a ostatnie zdanie powieści sprawiło, że mentalnie i fizycznie opadły mi ręce. Bohater ponosi moralną porażkę - Partia zmusiła go nie tylko do zdradzenia wszystkich, których znał, ale wyparcia się osoby, której kochał, a także zmiany myślenia. 

Orwell opublikował powieść w 1949 roku - wtedy już świat był po doświadczeniach nazizmu, bolszewizmu czy komunizmu w ZSRR. Cały czas jednak był przed Koreą Północną i innymi reżimami. Świat Wielkiego Brata nadal istnieje. George Orwell napisał "Rok 1984" pod wpływem wydarzeń, jakich był świadkiem podczas wojny domowej w Hiszpanii, sporo jednak inspiracji przyniosły doniesienia ze Związku Radzieckiego. Slogan "2+2=5" pochodził właśnie stamtąd i miał być matematyczną ilustracją, by niemożliwe stało się możliwe - i w cztery lata osiągnąć zamierzenia planu pięcioletniego. Ciągłe zmiany sojuszów w Oceanii - w jednym tygodniu wrogiem była Wschódazja i wojna z nią toczona była od zawsze, aby w kolejnym stała się sojusznikiem. Wiązało się to z ciągłą ingerencją w przeszłość - należało przecież skorygować wszelkie wzmianki w prasie, literaturze, radiu i telewizji. Podobnie miała się sytuacja w Związku Radzieckim, kiedy to należało z dnia na dzień przemianować sojusznika, jakim była III Rzesza, na wroga, z którym należy walczyć do ostatniej kropli krwi. Sam Wielki Brat z twarzy wydaje się być podobny do Józefa Stalina. Opisy tortur stosowanych przez Ministerstwo Miłości są bardzo tożsame z działaniami NKWD, która z kolei mogła być pierwowzorem dla Policji Myśli. Szczególnie znamienny jest wątek zdjęcia z trzema towarzyszami. Winston Smith pewnego dnia w pracy przypadkowo otrzymuje wycinek z gazety, gdzie na zdjęciu widnieją ewaporowani towarzysze. Staje się to dla niego dowód na istnienie przeszłości, gdyż później to zdjęcie było modyfikowane. Podobny zabieg miał miejsce w ZSRR w czasie czystki stalinowskiej - najsłynniejsze jest zdjęcie z Nikołajem Jeżowem. Kiedy został on rozkazem Józefa Stalina zgładzony - usunięto go ze zdjęć, na których widniał w towarzystwie Wodza.


Powieść zmusza do myślenia. Nie jest łatwa, mimo, że czyta się ją bardzo dobrze. Ogromnie obciąża jednak umysł - próba ułożenia sobie w głowie tego, nie do końca niemożliwego świata, przytłacza. Ideały tutaj nie istnieją, nie ma dobrego, pozytywnego zakończenia. Kiedy dociera się do jakiegokolwiek człowieka na poziomie najniższych instynktów - znikają miłość i inne wartości. Strach tylko on zdaje się być prawdziwy, naturalny. George Orwell stawia hipotezę, w której łamie przekonanie, że ludzie są czymś więcej niż kłębkiem instynktów. Czy tak naprawdę jesteśmy niezdolni do trwałych, wyższych uczuć takich jak oddanie, przyjaźń czy miłość? W końcu i ona tutaj przegrywa - w kulminacyjnym momencie powieści Julia i Winston spotykają się i okazuje się, że miłości, która zdawała się trzymać Winstona przy człowieczeństwie, już nie ma. Umknęła w momencie zdrady drugiej osoby celem uratowania własnej skóry. Niezmiernie smutny fragment, który wbił mnie czytelniczo w fotel. Nie pamiętałam go z poprzedniego "czytania" - widocznie byłam zbyt młoda i doświadczona, aby ten fragment zrobił na mnie wrażenie.

Powieść absolutnie doskonała. Zarówno w warstwie fabularnej, jak i literackiej. Wielowarstwowa, uniwersalna, ponadczasowa. Nadal pozostaje jedną z ulubionych powieści. Nabrałam ochoty na więcej Orwella. Absolutny i totalny "must read".

Kategoria: współczesna literatura piękna
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA 2008, s. 360.
Biblionetka: 5,27/6
Lubimy czytać: 8,08/10 
Moja ocena: 6/6
.
.
Template developed by Confluent Forms LLC