środa, 30 listopada 2011

przyTARGaj KSIĄŻKI - II edycja


W piątek, 25 listopada, po raz drugi wymienialiśmy się książkami podczas akcji przyTARGaj KSIĄŻKI. Głównym naszym celem jest wzmacnianie idei czytelnictwa, jak również umożliwienie zdobycia nowych książek. Przy okazji chcemy także pokazać poznaniakom urokliwe kafejki lub miejsca warte odwiedzenia. Na miejsce, w którym miała odbywać się II. edycja akcji wybrałyśmy Sweet Surrender przy ul. Krasińskiego 1. 

To kawiarnia prowadzona przez młodych Polaków i Amerykanów, której ambicją jest wspieranie młodych muzyków i artystów. I tak oto w przytulnych wnętrzach pojawiły się stoły Czytelniska. 

Liczba uczestników przerosła nasze oczekiwania i Sweet Surrender bardzo szybko wypełniło się ludźmi. Na rejestrację na liście uczestników czekało tak wiele osób, że kolejka wychodziła daleko poza lokal. Na liście pojawiło się 130 nazwisk, czyli dwa razy więcej niż w przypadku pierwszej edycji. PrzyTARGano bez mała 1000 książek. Wyjątkową popularnością cieszyły się tym razem kryminały, fantastyka oraz literatura kobieca. Nie zabrakło ponadto książeczek dla dzieci oraz książek dla młodzieży.  

Ogromne podziękowania chciałam w tym miejscu skierować (w imieniu swoim i Anety) do właścicieli Sweet Surrender za udostępnienie miejsca i dobrą energię do działania – gdyby nie oni, nie byłoby gdzie targać!

Wielki ukłon i gromkie „dziękujemy!” dla naszych przyjaciół, którzy wsparli nas organizacyjnie –  w kolejności chronologicznej -Kierowniczce Stolika – Izie, Starszym Pieczątkowym – Marcie i Natalii,  Starszym TARGaczom – Natalii P., Natalii T., Patrykowi Wojtkowi, Porządkowej Wyjściowej – Natalii oraz Naszej Paparazii – Indze.

Zobaczcie jak fantastyczna atmosfera panowała podczas II. edycji  TARGania w Poznaniu :) Po kliknięciu fotografie zostaną powiększone.




copyrights by Helka Photography

copyrights by Helka Photography

wtorek, 29 listopada 2011

Projekt Czytelnisko - działo się

Jak zapewne pamiętacie - razem z Anetą Rzysko, właścicielką galerii Artystyczna Przestrzeń stworzyłyśmy projekt książkowo-czytelniczy w Poznaniu o swojskiej nazwie Czytelnisko. Inauguracja naszych działań miała miejsce 15 października w Cafe Szpilka. To wtedy odbyła się I edycja przyTARGaj KSIĄŻKI! - akcji wymiany książek. W bardzo klimatycznym ogródku Cafe Szpilka pojawiło się ponad 100 osób z czego 73 przytargały książki (ponad 670 książek!). Podsumowanie wydarzenia oraz podziękowania dla osób, bez których by się nie udało można przeczytać tutaj.
Relację fotograficzną z wydarzenia możecie obejrzeć na naszym fanpage'u na FB - fotografowały dla nas Agata Szymczak oraz Inga Rzysko

W ramach współpracy z Fundacją Miasto Słów 5 listopada odbyło się czwarte w Poznaniu, a pierwsze pod naszą "kuratelą"spotkanie Klubu z Kawą nad Książką. Relację ze spotkania możecie przeczytać tutaj, jak również pobrać w formacie PDF w tym miejscu. 

Kolejne spotkanie Klubu odbędzie się 10 grudnia o godz. 16:00 w Cafe Szpilka przy ul. Żydowskiej 28. Będziemy rozmawiać o "Służących" K. Stockett. Osoby zainteresowane spotkaniem proszę o mailowy kontakt ze mną (anna.kubacka@miastoslow.pl).




Jeździec miedziany - Paulina Simmons




Ochów i achów na temat tej książki naczytałam się tak wiele, że ... nabrałam ogromnej ochoty, aby się z nią zmierzyć. Jako, że ostatnio jakoś tak niefajnie i na bakier z książkami i niestety moim blogiem, to odstraszała mnie objętość. 720 stron i kategoria romans? Uprzedzenia w mojej głowie, aż huczały. 

"Jeździec miedziany" to historia Tatiany Mietanowej - 17-letniej Rosjanki, mieszkającej w Leningradzie oraz Aleksandra - żołnierza Armii Czerwonej, z pochodzenia Amerykanina. Historia jest dość banalna i schematyczna. Poznają się przypadkiem, w dniu ataku III Rzeszy na ZSRR, zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Los rzuca im wyzwania i kłody - Aleksander wcześniej spotykał się z siostrą Tatiany - Daszą, jego przyjaciel zadurza się w Tanii. Leningrad zostaje oblężony, a na mieszkańców pada widmo śmierci głodowej. I w tej mocno dramatycznej otoczce miłość Tanii i Aleksandra rozkwita.

Postaci są zbudowane w myśl zasady "czarny charakter-biały charakter". Tatiana to dziewczyna bez wad - niewinna, naiwna, zakochana, pełna poświęcenia i uwielbienia wobec Aleksandra. Zrobi wszystko i za każdą cenę (nawet przetoczy mu swoją krew). On - tu autorka prawdopodobnie próbowała troszkę skomplikować rys charakterologiczny. Z jednej strony to porządny mężczyzna - dba o Tanię i jej rodzinę, stara się zapewnić jej jak najlepszy byt, z drugiej miotają nim sprzeczne uczucia i bywa mocno powściągliwy. Dasza i Dmitrij - siostra Tanii oraz przyjaciel Aleksandra, to czarne charaktery tej historii. Motyw Dmitrija trąci sporym banałem i ostatnie sceny książki powodują jedynie uniesienie brwi i ironiczne prychnięcie. 

Fabuła i rozwój akcji to schemat znany, nieco oklepany, raczej mocno przewidywalny. To, że losy Tanii i Aleksandra muszą być mocno zawiłe - jest oczywiste. Jednak rozwiązania stosowane przez autorkę nie są rażące na tyle, żeby zabijały czystą przyjemność czytania. A to jest główny atut tej książki - czyta się ją, tak jak głosi większość recenzji i opinii, jednym tchem. Wynika to w dużej mierze z ogromnej wręcz ilości dialogów, ale przy ubywających stronach ... czego chcieć więcej. Owszem jest banalnie, przewidywalnie, ale jak na romans poziom jest dość przyzwoity.

Ciekawie autorka opisuje również Leningrad - z tego co wyczytałam, historia opiera się na losach bodajże jej dziadków, którzy opowiadali o oblężeniu St. Petersburga. Fragmenty (szkoda, że jest ich stosunkowo mało) o życiu w oblężonym mieście, historie sąsiadów, znajomych Tanii i Aleksandra, sam wątek Amerykanina w sowieckiej Rosji, realia komunizmu - dla mnie, jako rusofilki, spora wartość dodana "Jeźdźca ...". Siłą rzeczy przyszło mi do głowy porównanie z książką Aksjonowa. "Pokolenie zimy" i kontynuacja - to bardziej ambitne potraktowanie tematu i ... czuć mocno rosyjską duszę. "Jeździec ..." jest pisany przez Amerykankę i to powoduje, że akcja jest bardziej hollywoodzka i brawurowa. "Pokolenie zimy" i kolejne tomy to surowe, rosyjskie postrzeganie świata.

Jeśli oczekujecie literatury ambitnej, na miarę klasyki rosyjskiej - raczej omijajcie tę książkę z daleka. Jednak jeśli potrzeba Wam odprężenia, nieskomplikowanej historii miłosnej, kobiet o wielkim sercu i mężczyzn jak z obrazka - zdecydowanie sięgnijcie po "Jeźdźca miedzianego". 

Kategoria: romans
Wydawnictwo Świat Książki 2010, s. 720
Biblionetka: 5,16/6
Lubimy czytać: 7,94/10
Moja ocena: 4+/6

Książkę przeczytałam w formacie EPUB dzięki uprzejmości Wydawnictwa Świat Książki oraz portalu WOBLINK.

środa, 9 listopada 2011

Aparat, który dała mi matka - Susanna Kaysen




Nie pamiętam już dokładnie, jak i kiedy książka ta trafiła na moją listę "Must read". Przypadkowo przyuważyłam ją na bibliotecznej półce, kojarzyłam, że kiedyś chciałam ją przeczytać i po prostu ... powędrowała do torby. Dopiero w domu spojrzałam na okładkę i ... powiem szczerze - zdumiałam się niezmiernie i z lekka przeraziłam. Tak, moi drodzy, w moje ręce trafiła książka o pochwie.

Nadszedł ten dzień i zaczęłam czytać. Początek był trudny - niesmak łączył się z niewytłumaczalnym zażenowaniem. Bohaterka opowiada o podrażnieniu w pochwie i o swojej walce z tym problemem. Z grubsza byłam przygotowana na taką tematykę, ale ... moja mina musiała być zaiste bezcenna. No przyznam się, niech stracę - zgorszyłam się. Jednak w myśl zasady - dajemy szanse każdej książce (i biorąc pod uwagę, że tu cierpienia za dużo nie będzie, bo to jedynie 130 stron) - brnęłam dalej. I co się okazało - wagina była tylko pretekstem do rozważań dużo głębszych (i tak, użyłam tego słowa świadomie).

"Aparat ..." to powieść o tym, jak wielką rolę w naszym życiu odgrywa seksualność. Jak wiele jej brak, nadmiar, bądź jakiekolwiek jej niedobory mogą narobić szkody. W nas samych. To historia o tym, że nasze ciało również potrafi bronić się przed nieodpowiednim partnerem. Spostrzeżenia autorki, początkowo traktowane przeze mnie z ogromnym przymrużeniem oka, okazały się być niezwykle trafne. "Jeśli masz pochwę, to wiesz, że przez większość czasu nic w niej nie odczuwasz. (...) Pochwa jest zazwyczaj jak trzustka i nic nie czuje. Jeśli coś czuje, to jest albo zaangażowana erotycznie albo chora" *.

Co jednak najważniejsze - tak bardzo kobiecej powieści jeszcze nie czytałam. Ta kobiecość to nie tylko wszechobecność narządów płciowych, sromologów, ginekologów, seksu etc. Sposób, w jaki autorka prowadzi grę z czytelnikiem - logika w iście kobiecym wydaniu. Mężczyzn to wkurzy, kobieta pokiwa głową ze zrozumieniem. Bo tak po prostu mamy. Mimo wszystko polecam i nieśmiało zachęcam panów do zmierzenia się z "Aparatem ... ". Pełne współzrozumienie płci jest zapewne niemożliwe, ale powieść ta nakreśla w bardzo ciekawy i naturalistyczny sposób różnice postrzegania rzeczy tak fundamentalnych jak partnerstwo i seksualność. Złość głównej bohaterki na swojego partnera, próba zrozumienia samej siebie, jej rozdarcie pomiędzy tym, co czuje jej mózg i jej wagina - genialnie uchwycona kobiecość. Bez koloryzowania i upiększania.

Jest zabawnie, bywa ironicznie, gorzko, nieco groteskowo. Lecz przede wszystkim prawdziwie. Na okładce napisano "Kaysen tworzy błyskotliwy monolog waginy". Mam wrażenie, że jest to raczej wyznanie rzucone w stronę kobiet z pytaniem, które zawisło gdzieś w przestrzeni - czy Ty też tak masz? Polecam, polecam przegorąco. Zdecydowanie najlepsza książka, jaką ostatnio czytałam.

Kategoria: literatura piękna współczesna
Wydawnictwo Sic! 2008, s. 136
Biblionetka: 4,20 /6
Moja ocena: 6/6

* S. Kaysen "Aparat, który dała mi matka", Warszawa 2008, s. 7.

wtorek, 8 listopada 2011

Dalziel & Pascoe. Ścięte głowy - Reginald Hill




Czasem w myślach układam morderczy plan wypróbowania średniowiecznych metod tortur na osobach, które popełniają opisy treści powieści na okładkach. Pierwszym kandydatem (bezpłciowym) byłaby osoba, która napisała streszczenie pierwszych dziesięciu stron "Ściętych głów" - nie dajcie się zwieść - dzieje się tam o wiele więcej i ciekawiej! I znowu mam problem, bo w tym przypadku okładka i czyni i troszkę krzywdzi książkę.

O czym historia? Patrick Aldermann - księgowy w sporej firmie produkującej wyposażenie sanitarne łazienek. Poza pracą jego największą pasją jest hodowanie róż. Zbyt częste i zbyt wygodne dla Patricka nieszczęśliwe wypadki, usuwające z jego otoczenia osoby mu niewygodne, zwracają uwagę jego przełożonego - Dicka Elgooda. Dick dzieli się swoimi spostrzeżeniami z miejscowymi komisarzem Peterem Pascoe. Policja zaczyna węszyć. Pikanterii dodaje fakt, iż żony Petera i Patricka zaprzyjaźniają się ze sobą. Pojawia się również postać młodego kadeta pochodzenia hinduskiego Singha, który w tej historii odgrywa niebagatelną rolę. Czy Patrick popełnił wszystkie zbrodnie, które przypisuje mu szef, czy w grę wchodzi tylko zwykła męska zazdrość? 

Przyznam szczerze, że pierwsze kilkadziesiąt stron przebrnęłam w sporym bólu. Nie mogłam połapać się w lekkim chaosie narracyjnym, postaciach, nazwiskach. Nazwiska - mój odwieczny problem przy czytaniu - a tutaj przypakowano mi całkiem sporą listę. Gdyby nie lekki przymus przeczytania tego kryminału - miałby spore szanse wylądowania na stosiku pt. "do wymiany". Ale gdzieś w okolicach sześćdziesiątej strony akcja zaczęła z lekka truchtać, coraz szybciej i szybciej, aby w końcu osiągnąć zadowalający poziom kłusa. Intryga została zawiązana, jednak ... po zakończeniu lektury zadaję sobie pytanie - czy to aby na pewno jest kryminał? Wychowałam się na książkach Agathy Christie, gdzie bez trupa nie ma zabawy, intryga jest gmatwana niczym losy rodziny Mostowiaków czy też innych Lubiczów, autorka kręci nami jak na karuzeli i w końcu nie wiemy, czy zabił fryzjer czy może żona? W przypadku "Ściętych głów" poczułam się mocno rozczarowana wykończeniem tematu. Szkoda.

Interesującym zabiegiem jest tytułowanie kolejnych rozdziałów nazwami odmian róż. Dodatkowy, bardzo "ogrodniczy" opis ciekawie koresponduje z tym, co dzieje się dalej w treści rozdziału. Fajne, interesujące i nieszablonowe. To się chwali.

Co jeszcze się chwali? Ano typowe brytyjskie poczucie humoru. Czy lubię? Uwielbiam wręcz. Tutaj mamy zaserwowane w idealnych proporcjach. Subtelnie, ale jednak dobitnie. Wszechobecna jest również ironia. Bardzo ciekawie zarysowane są postaci, które wpisują się w ten nurt. Niektóre niemalże groteskowo przerysowane. Stałam się fanką Dalziela, który swoją gruboskórnością i bezczelnością ujął moje paskudne serce. Pomimo, że "Ścięte głowy" to siódma część cyklu (w Polsce do tej pory wydane zostały cztery tomy), zupełnie nie przeszkadzało to w czytaniu. Nie było odniesień do poprzednich części cyklu, co pozwala czytać tomy przygód komisarzy Dalziela i Pascoe w dowolnej kolejności.

"Ścięte głowy" zostały wydane w 1983 roku, co jest dość mocno wyczuwalne w mentalności. Policjanci u Reginalda Hilla to głównie urzędnicy, zajmujący się rozgryzaniem kryminalnych zagadek. Nie biegają z giwerami po mieście, nie urządzają pościgów - pod tym względem kryminał nieco przypominał mi styl Agathy Christie, u której Herkules Poirot "przegadywaniem" tematu rozgryzał łamigłówki. Słowa "nieco" użyłam świadomie - Agatha Christie to jednak mistrzyni gatunku.

Kryminał nie porywa, ale nie powoduje niesmaku. Zapewnia umiarkowaną rozrywkę, ale brytofile poczują się dopieszczeni szczegółami. Na jesienne popołudnie jak znalazł, jednak miłośnicy kryminałów z zagmatwaną intrygą poczują się mocno rozczarowani. Trup ściele się umiarkowanie gęsto, ale bywa zabawnie i z przymrużeniem oka. Jednym słowem - troszkę polecam, ale nie epatuję zachwytem.

Kategoria: kryminał
Wydawnictwo Nowa Proza 2011, s. 368
Biblionetka: 4,50/6
Lubimy czytać: 5,75/10
Moja ocena: 4/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Nowa Proza oraz portalu Sztukater.pl

wtorek, 1 listopada 2011

Serafina i kochankowie - Krystyna Nepomucka




Niejednokrotnie zarzekałam się, że nie ma takiej książki, która byłaby w stanie mnie od siebie odstraszyć. Zawsze daję książkom szansę do końca. Po raz pierwszy (!) czytając "Serafinę i kochanków" poczułam, że gdyby nie zobowiązanie - nie dokończyłabym jej. A tak, zafundowałam sobie dwa popołudnia z Krystyną Nepomucką i jej nieszczesną Serafiną. Naczytałam się dobrych opinii o pisarstwie pani Krystyny, ale po tym, co zafundowała w tej powieści - trudno mnie będzie przekonać do czegokolwiek, co wyszło spod jej pióra.

Serafina to kilkunastoletnia dziewczyna wychowywana przez przebiegłą, chciwą ciotkę, która właściwie pełni w jej życiu rolę sutenera. Serafina para się najstarszym zawodem świata, co ciekawe pod okiem czujnej ciotki wyspecjalizowała się w zaspokajaniu najbardziej wyrafinowanych i niedorzecznych pragnień podstarzałych mężczyzn. Sytuacja ulega niebezpiecznej zmianie, kiedy Serafina podczas pobytu w Ciechocinku poznaje Alojzego. Zakochuje się w nim, a sam Alojzy staje się jej sponsorem. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie fakt, że Alojzy jest żonaty, a jego żona mimo słabego zdrowia i niezbyt młodego wieku, potrafi powrócić nawet z zaświatów (!!!), aby pokarać niewiernego małżonka. 

Historia do cna banalna, przewidywalna, naiwna aż do bólu. Główna bohaterka jest postacią tak głupiutką, naiwną, pustą i próżną, że moja czytelnicza cierpliwość była wystawiana na ogromne próby. Dziewczę to rozprawia, rozmyśla właściwie tylko o nowej biżuterii, tudzież przyodziewku, lub też o tym, jak ukryć przed panem Alojzym fakt, iż dziewiczy wianek na jej głowie to czcza bujda. Każda postać przedstawiona w "Serafinie ... " jest papierowa do bólu - zła i chciwa ciotka Apolonia, która sprzedałaby ciało Serafiny za byle błyskotkę. Ciotka nie miewa "lepszych momentów" - pokrętne przypisywanie jej dbałości o przyszłość podopiecznej wydaje się nie mieć zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Tytułowa bohaterka to klasyczna utrzymanka, dla której najważniejsze są nowe błyskotki. Alojzy w tej historii to mężczyzna jakby pozbawiony mózgu. Generalnie mężczyzna w powieści Krystyny Nepomuckiej traktowany jest jako ograniczony umysłowo, nadający się jedynie do sponsorowania i obrzucania podarunkami właściciel narządu płciowego. Wiem, że panowie idealni nie są, ale ... aż tak źle to chyba też nie jest. Postaci poboczne również bardzo szablonowe i papierowe. 

Aby dopełnić tego dość absurdalnego obrazu należy nadmienić, że bohaterka doznaje duchowej przemiany. Pod wpływem pana Trąbki, jednego z jej domniemanych klientów do "masażu", Serafina zaczyna zaczytywać się w książkach traktujących o duchowej pracy nad samą sobą i pojawia się nikły cień refleksji nad własnym życiem. Wątek został jednak porzucony dość szybko przez autorkę i Serafina koniec końców pozostawia po sobie wrażenie osoby pustej i skrajnie głupiutkiej. 

Momentami styl pisania pani Nepomuckiej mocno trącił mi najpopularniejszym polskim tabloidem. Nienawistna wobec wszystkich ciotka Apolonia, skrajnie absurdalne sytuacje - wszystko, co można znaleźć niemal codziennie w kiosku za niecałe 2 złote. Jako, że na okładce "Serafiny ..." odnajdziemy takie słowa jak "skandalizująca opowieść" czy "tylko dla dorosłych" po zawartości możemy spodziewać się wiele. Książka została napisana w 1995 roku i myślę, że od tego czasu sporo się w naszej mentalności zmieniło i mało co potrafi nas zgorszyć. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, iż słownictwo pani Nepomuckiej ... jest delikatnie mówiąc mocno frywolne i momentami wulgarne. O ile bywa, że jest to zamierzony środek wyrazu, to w tym przypadku raczej prowadziło do zniesmaczenia. 

Mimo wielu słabych momentów, są i bardzo trafne i mądre stwierdzenia. Nie można również odmówić pani Krystynie poczucia humoru - jak na mój gust jednak jest ono dość trudne w odbiorze i momentami przyciężkawe. Wynotowałam sobie jednak piękne określenie, który wywołało we mnie parsknięcie śmiechem, a mianowicie autorka napisała o jednej z bohaterek, iż była "posiadaczką męża". Prawda, że urocze?

Podsumowując - nie podobało mi się. Naiwnie, nudno, przewidywalnie. Fabułę można by zamknąć w najwyżej połowie objętości książki. Historia przegadana, bez "motywu przewodniego". Jest groteska, jest humor, ale ... do mnie niestety to nie przemawia. Czytałam wiele dobrego o poprzednich książkach pani Nepomuckiej i żywię cichą nadzieję, że "Serafina i kochankowie" to tylko wypadek przy pracy.

Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Akapit-Press 2011, s. 416
Biblionetka: 3,59/6
Lubimy czytać: 6,14/10
Moja ocena: 2/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Akapit-Press oraz portalu Sztukater.pl.

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC