wtorek, 19 października 2010

Atramentowa śmierć - Cornelia Funke




Ostatnia część cyklu o Atramentowym Świecie. Gdybym chciała streścić akcję to bym się rozpisać musiała. Zamysł jest taki - Mo zawiera układ ze Śmiercią - musi wpisać trzy słowa do Pustej Księgi Żmijogłowego i oddać go Śmierci. W przeciwnym razie ... ale o tym w książce. Akcje i wątki plątały się jak szalone. Czasami zadawałam sobie pytanie "po co?". Niejednokrotnie miałam wrażenie, że sytuacja była komplikowana przez autorkę na siłę, żeby coś dopisać. Zakończenie sztuczne, bezbarwne,naiwne do cna,  dla mnie bez sensu. Szkoda, że w tej części rola Meggie została zminimalizowana do niemalże epizodu. Niepotrzebne wskrzeszanie postaci, które poiwnny zginąć w pierwszej części. Nudno nie było, ale to nie była historia na miarę "Atramentowego Serca".
Tasiemce książkowe upewniają mnie w przekonaniu, że nie da się ciągnąć w nieskończoność jednej historii i jednego wątku. To nie była książka zła ani kiepska, jednak rozczarowała mnie. Gdzieś doczytałam, że Cornelia Funke miała kontrakt na trzy części, także wszystko się jakoś rozjaśniło w mej czytelniczej głowie. Jednak szkoda, że autorka nie potrafiła trzymać poziomu.

Kategoria: literatura młodzieżowa fantasy
Wydawnictwo Egmont 2008, s. 670
Biblionetka: 4,98/6
Moja ocena:4+/6

piątek, 8 października 2010

Atramentowa krew - Cornelia Funke




I znów zanurzyłam się w Atramentowy Świat. Cóż takiego dzieje się tutaj tym razem? Smolipaluch, połykacz ognia, tęskni niezmiernie za swoim światem - chce wrócić do żony oraz dwóch córek. Po długich poszukiwaniach udaje mu się znaleźć lektora, który wczytuje go z powrotem do Atramentowego Świata. W ślad za nim chce udać się tam Farid, chłopak bowiem bardzo przywykł w ciągu roku do kuglarza. Udaje się on w poszukiwaniu Meggie, córki Czarodziejskiego Języka. Meggie wczytuje siebie i młodego ucznia połykacza ognia. I tak zaczyna się zabawa ...
"Atramentowe serce" czytałam chyba rok temu... i na początku nie mogłam się połapać w postaciach, ale autorka umieściła ściągę na początku książki (dobry patent dla wszystkich tasiemcowców książkowych). Z początku nie mogłam się "wczytać" w tę historię. Może troszkę przez warunki życiowe, ale w końcu "Atramentowa krew" stała się dla mnie sposobem na bolączki tego świata. No i się w historię wciągnęłam. Nie jest to może aż tak dobra książka, jak jej pierwsza część...może dlatego, że więcej zła? A ja taka troszkę idealistka jestem? Bardzo przypadł mi do gustu pomysł autorki - mimo ciągłej próby "naprawiania swojego świata" przez autora, Fenoglia, postaci które stworzył i tak żyją swoim życiem. I jego próby poprawy tej sytuacji niejednokrotnie ją pogarszają. Bo w książce, jak w życiu, nie da się wszystkiego naprawić i odwrócić.
Ogólnie historia bardzo przyjemna. Polecam i starszym i młodszym. Lubię takie magiczne historie. Po prostu lubię.

Kategoria: literatura młodzieżowa fantasy
Wydawnictwo Egmont 2006, s. 640
Biblionetka: 5,06/6
Moja ocena: 5/6
.
.
Template developed by Confluent Forms LLC