wtorek, 26 sierpnia 2008

Księżyc w nowiu - Stephenie Meyer























No i skończyłam czytać tom drugi serii o Belli Swan. Cóż, autorka ograniczyła peany na cześć przystojniaka Edwarda Cullena do minimum - liczymy jej to za zdecydowany plus. Akcja płynie bardziej wartko niż w pierwszym tomie, czyta się dużo chętniej. Wprowadzone elementy grozy i horroru fajnie podkręcają atmosferę książki, i - kolejny plus dla p. Meyer - akcja przestała być straszliwie przewidywalna. Troszkę mało zadowalający jest dla mnie wątek z Volterrą, siedzibą najpotężniejszego wampirzego rodu. Sprawia wrażanie doczepionego do opowieści, a mógłby stanowić rdzeń książki. Za plus liczę subtelne aluzje do "Romea i Julii". Według mnie (!) tom drugi to o niebo przyjemniejsze czytelnicze doznanie niż troszkę "papierowo-suchy" tom pierwszy. Jednak nadal nie jest to książka z górnej półki. Ot, czytadełko na wolne chwile.

Kategoria: literatura piękna fantasy
Wydawnictwo Dolnośląskie 2007, s. 488
Biblionetka: 4,55/6
Moja ocena: 5/6

sobota, 23 sierpnia 2008

Stosik sierpniowy i inne zboczenia :)

Ostatnio tyle się mówi o różnego rodzaju uzależnieniach... Ja dzisiaj opowiem o moim... Z góry uprzedzam, że szukam wsparcia i zrozumienia ;)

Książki ... Zaczyna to się zazwyczaj tak. Jest wyjątkowo szybki dzień w pracy, każdy czegoś ode mnie chce, robi się nieprzyjemnie, bo terminy, bo ktoś tam czegoś nie dostał, bo ktoś się denerwuje że raport niegotowy. I wtedy A. zaczyna czuć się niefajnie. I wtedy A. myśli sobie - po pracy pojadę i obejrzę sobie książki. Tylko obejrzę, bo przecież już nie mogę niczego kupić, a do wypłaty daleko. No i jadę. Staję przed półkami, panie - księgarynki uśmiechają się do mnie (wcale nie zamierzają mnie wspierać w moim bólu, wiedzą że ulegnę pokusie), a książki ... a książki zaczynają się zachowywać jak takie pieski w sklepie zoologicznym albo dzieciaki w podstawówce kiedy zbierasz drużynę do gry w dwa ognie ... książki zaczynają się wyrywać, jedną przed drugą, krzyczeć grzbietami, literami ... Myślę sobie - tylko wezmę do ręki, dotknę papieru, to mi pomoże... Przecież w domu czeka na mnie ogromny stos do przeczytania... Echh i wtedy ta książeczka tak się łasi, przytula ... i nie można jej odrzucić, odłożyć na półkę... Tego się książkom nie robi. W takich momentach błogosławię i polecam Opatrzoności Tego, Który Wymyślił Instytucję Karty Kredytowej. Książeczki przynoszę do domu, znajduję im miejsce ( o które coraz trudniej), i już są moje. Chęć posiadania książki bywa tak silna, że aż boli. Obserwując jednak blogi książkowe czuję się podniesiona na duchu. Takich wariatek jest więcej ode mnie. Uffff... Poniżej chwalę się moim sierpniowym stosikiem. Od razu uprzedzam, że część to prezenty imieninowe, które sprawiłam sobie lub otrzymałam od Dobrych Dusz... Uprzedzając - pojęcia nie mam kiedy to przeczytam, bo już po urlopie, czeka mnie challenge pt: "Obrona pracy dyplomowej" i niedługo zaczyna się rok akademicki. Ale .... rozumiecie to szaleństwo, prawda?
































I kolejne moje "cóś". Jako, że cierpię od jakiegoś czasu na głód artystyczno - twórczy, postanowiłam dać temu upust. Postanowiłam zrobić mojej siostrze prezent - zakładkę do książek. Jako, że z niej molica książkowa, ucieszyła ją niezmiernie i będzie używana na pewno. Nie jest to coś wielce twórczego, ale jestem z niej niezmiernie dumna, bo zrobiłam ją sama i wiem, że trafiła w dobre czytelnicze ręce.




Wszystko jest hand-made - no prawie wszystko - różyczka kupiona, a dziewczynka
 troszkę urobiona i "postarzona".

I jeszcze dźwięki, którymi się chcę z Wami podzielić. Mam apetyt na Me'shell Ndegeocello od paru dni ...


czwartek, 21 sierpnia 2008

Zmierzch - Stephenie Meyer














Pewnego dnia klikając bezsensownie po filmwebie.pl natknęłam się na trailer nowej "superprodukcji" Twilight. Obejrzałam i zamarłam. Pomyślałam sobie: "To jest to!". Przy najbliższym przypływie gotówki popędziłam do Empiku i nabyłam całą serię. Jako że na nadmiar czasu nie narzekam, dopiero teraz znalazł się czas na wzięcie pierwszego tomu serii do łapki. Czytadło świetnie - książki się nie czyta, książkę się połyka. Ale chyba nie jestem na tyle "młodą kobietą", żeby pewne rzeczy mnie bawiły. Kanwa, pomysł - rewelacja. To przyciąga do książki. Wykonanie - tu już gorzej. Autorka zdecydowanie przesadza z opisami głównego bohatera, wampira, ukochanego Belli Swan - Edwarda Cullena. Kiedy po raz n-ty czyta się o jego śnieżnobiałej, pięknej, lśniącej w słońcu (:-|) skórze, muskularnej sylwetce, to ... czytelnika to najzwyczajniej w świecie nuży. Fabuła przewidywalna, ale nie jest to na tyle rażące, żeby bolało. Gdybym miała 15-16 lat, pewnie "Zmierzch" stałby się dla mnie "ulubioną książką". A mając latek trochę więcej myślę sobie, troszkę z niesmakiem, że można by to inaczej. Bo przecież nie o to chodzi jak ten wampir całuje czy jak wygląda... nie potrzebuję takich opisów, one mnie nudzą- chyba pani Meyer inaczej pojmuje "ekscytację". Podsumowując - przeczytać można, nic się nikomu od tego złego nie stanie. Książkę dostaną do recenzji moje etatowe nastolatki - zobaczymy jak one to widzą. 

Trailer filmu:

Kategoria: Literatura piękna fantasy
Wydawnictwo Dolnośląskie 2008, s. 416
Biblionetka: 4,56/6
Lubimy czytać:  3,34/5
Moja ocena: 5/6

niedziela, 17 sierpnia 2008

Pod słońcem Toskanii - Frances Mayes














Książeczka kupiona wieki temu czekała i czekała ...  na mój nastrój. Kolejne lato, kolejny raz nie pojechałam do Toskanii, więc postanowiłam, że wyprawię się wirtualnie i przeczytam. F. Mayes dostała bardzo dobre recenzje, jednak dla mnie czytanie było troszkę trudnawe. Zachwyty pani nad Etruskami i ich pozostałościami były dla mnie niezrozumiałe (mimo iż osiągnięcia Etrusków na polu sztuki nie są dla mnie czymś nieznanym). Jednak "przynudzanie" o Etruskach, jest wynagradzanie opisem włoskich uliczek, włoskiego jedzonka. Opisy wędrówek po uliczkach Cortony, toskańskich terasach są tak malownicze i prawdziwe, że aż chce się jechać do Cortony.Toskania od zawsze była moim marzeniem...może w przyszłym roku? 


Kategoria: Literatura piękna: autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo Prószyński i S-ka 1999, s. 296
Biblionetka: 3,88/6
Lubimy czytać: 2,97/5
Moja ocena: 5/6

Jędza w domu, czyli co 26 kobiet myśli o seksie, samotności, pracy, macierzyństwie i małżeństwie - Cathi Hanauer














Książeczka znalazła się u mnie, bo gdzieś tam o niej wyczytałam, polecała ją Krystyna Janda, więc pewnie warto. Poza tym okładka jest całkiem sympatyczna. Czyta się troszkę ciężkawo. Niektóre historie są tak przepełnione  goryczą, żalem i takim typowym kobiecym narzekaniem, że często odkładałam ją na bok, troszkę zażenowana. Być może dlatego, że większość spraw - mąż, dziecko, dom, nie dotyczy mnie jeszcze. Warto jednak przeczytać, bo te frustracje i mnie pewnie będą kiedyś dotyczyć. Panie - autorki esejów, udowadniają, że mimo sukcesu zawodowego, rządku dyplomów na ścianie, przystojnego męża, ślicznych dzieci, ułożonego psa i wymarzonego domu - kobieta musi być czasem jędzą w domu. Ot, dla równowagi.

Kategoria: Literatura współczesna zagraniczna/ zbiór opowiadań
Wydawnictwo Drzewo Babel 2007, s. 284
Biblionetka: 3,52/6
Moja ocena: 3/6

Bieguni - Olga Tokarczuk














Książkę kupiłam niejako z "obowiązku literackiego" - nowa książka Olgi Tokarczuk, głupio nie przeczytać. Troszkę poleżała na półce, i zupełnie spontanicznie chwyciłam za nią w trakcie urlopu. Kiedyś kiedyś przeczytałam "Prawiek ... ", więc spodziewałam się czegoś podobnego. Spotkała mnie niespodzianka. Bardzo pozytywna niespodzianka. Pochłania się fantastycznie, mimo, iż na pierwszy rzut oka, kolejne "rozdziały" nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Fantastyczny jest warsztat językowy pani Olgi. Książka zrobiła na mnie spore wrażenie, nie wylądowała w dalekim kącie, na pewno do niej powrócę. Jedyne czego brakuje, to  spis rozdziałów.

Kategoria: Literatura piękna współczesna polska
Wydawnictwo Literackie 2007, s. 465
Biblionetka: 4,71/6
Moja ocena: 6/6

Jedz, módl się, kochaj - Elizabeth Gilbert














Książeczka sympatyczna, letnia. Autorka w trzech częściach opisuje swój rok spędzony we Włoszech, Indiach i Indonezji (po ang. - 3 x I). Najciekawsza - wg mnie - jest część o Włoszech. Bardzo smakowita, sugestywna i ciekawie napisana. Przypomina klimatem troszeczkę książkę Frances Mayes - Pod słońcem Toskanii. Druga część - indyjska - dla mnie była troszkę nudnawa. Być może dlatego, że obcawe mi są klimaty "jogowe". Ostatnia część - indonezyjska - druga w moim rankingu. Podsumowując - książka lekka, wakacyjna, idealnie urlopowa. Jeśli ktoś spodziewa się głębokiej literatury - to nie tutaj. Podobno ma powstać film na podstawie "Eat, Love, Pray" - w roli głównej Julia Roberts. Warta uwagi jest okładka wersji amerykańskiej.














Kategoria: literatura piękna - autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo Rebis 2007, s. 488
Biblionetka: 4,49/6
Lubimy czytać: 3,16/5
Moja ocena: 5/6
.
.
Template developed by Confluent Forms LLC