środa, 26 września 2012

Miasto ślepców - José Saramago




Portugalia to miejsce, gdzie niemal zawsze świeci słońce i ludzie sprawiają wrażenie szczęśliwych. Jose Saramago, to obok Fernando Pessoi najbardziej znany pisarz pochodzący z kraju na krańcu Europy. Czytając kiedyś "Historię oblężenia Lizbony" odniosłam jak najbardziej pozytywne wrażenia, będąc pod sporym wrażeniem samego autora, jak i kraju z którego pochodził. Po wizycie w ojczyźnie fado Portugalia kojarzy się pozytywnie, ciepło, słonecznie i pięknie. Jakim ciosem okazała się zatem być powieść "Miasto ślepców" ...

"Miasto ślepców" to wizja antyutopijna, apokaliptyczna. W mieście bez nazwy mężczyzna ślepnie. Nie otacza go ciemność, lecz biała jak mleko mgła. Po badaniu u uznanego okulisty okazuje się, iż z medycznego punktu widzenia z jego oczyma jest wszystko w porządku. Następnego dnia ślepną kolejno - okulista oraz wszyscy pacjenci, których spotkał mężczyzna w poczekalni. Zdezorientowane władze miasta postanawiają zamknąć ociemniałych w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym. Początkowo dostarczana jest im żywność, jednak uwięzieni są skazani sami na siebie. Z początkowej garstki ślepców w kilka dni robi się ich ponad dwieście osób, tworzy się hierarchia oraz swoista mafia, która zamierza wykorzystać sytuację. Na zewnątrz sytuacja wymyka się spod kontroli. W szpitalu przebywa jedna osoba, której nie dotknęła epidemia - jest to żona okulisty. Nie przyznaje się jednak przed ogółem do tego, iż choroba ją ominęła - subtelnie pomaga mężowi przetrwać trudny czas, widząc jednocześnie zbyt wiele ...

Sam pomysł fabuły wydaje się być bardzo oryginalny. Pod pozorem wprowadzenia w akcję epidemii białej ślepoty, autor podejmuje się obserwacji człowieka sprowadzonego do niemal zwierzęcego poziomu - jedynym celem jest przetrwanie, pomimo upośledzenia najważniejszego ze zmysłów. Obserwacja bohaterów, ich decyzji, prób bycia człowiekiem w tak trudnych warunkach mimowolnie wywołuje pytania o granice człowieczeństwa. Saramago szafuje realizmem, naturalizmem, turpizmem, brutalnymi opisami. Powieść śmierdzi, tarza się w fekaliach, brudzie, zgniliźnie. Przywoływane wydarzenia dopełniają tego obrazu - żołnierze strzelający na "ślepo" (sic!) do człowieka wołającego o pomoc, brutalny gwałt na kobietach w zamian za ochłapy jedzenia, mieszkania wypełnione odchodami, skórami zwierząt, padliną, ogólny chaos i zniszczenie panujące na ulicach. Obraz niczym z koszmaru, apokaliptyczna wizja.

Saramago słynie z odmiennego traktowania interpunkcji - również w "Mieście ślepców" mamy do czynienia z tym zabiegiem. Jest tu i tak o wiele prościej niż w "Historii oblężenia Lizbony" - tam nie było nawet rozdziałów. "Miasto ..." podzielone jest na rozdziały-akapity. Wypowiedź narratorów to potok słów, rozdzielany jedynie przecinkami. Czytelnik postawiony jest w trudnej sytuacji - nigdy nie jest pewien, kto wypowiedział daną frazę. A może bohater tylko pomyślał, a nie wymówił tych słów? Bohaterowie nie mają imion, jedynie przydomki (żona lekarza, dziewczyna w ciemnych okularach, chłopiec z zezem etc.), nie ma informacji, które pozwoliłyby ustalić w jakim mieście rozgrywa się akcja. To może być wszędzie, a bohaterem może być tak naprawdę każdy - uniwersalizm jest tutaj oczywisty. 

Nie sposób nie odnieść "Miasta ślepców" do innych powieści - naturalnie nasuwa się   chociażby "Dżuma" Alberta Camus. Powieść-parabola ukazująca miasto w Algierii podczas epidemii jest pretekstem do opisu postaw ludzkich. "Miasto ..." kojarzy się również z literaturą obozową - ociemniali są zamkniętą społecznością walczącą o przetrwanie, żyjącą w nieustannym zagrożeniu i strachu przed strażnikami, ale również przed współwięźniami. Walczą z głodem, okrucieństwem, złem. Postawieni w sytuacji totalnej starają się mimo wszystko pozostać ludźmi.


Powieść jest przerażająca, okrutna, emanuje wszechobecnym koszmarem. Kiedy ślepnie niemal każdy człowiek na ziemi, czytelnik zauważa jak kruche są fundamenty cywilizacji w której żyjemy. Mimo osiągnięć naukowych i innych, koniec końców i tak nasza egzystencja ogranicza się do zdobycia pożywienia i przeżycia kolejnego dnia. Czasem za wszelką cenę. 


Powieść Saramago zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie jest to jednak typ literatury o której można powiedzieć, że się "podobała". Powieść zostaje w głowie, nie daje spokoju - ze spisaniem przemyśleń i opinii wstrzymywałam się kilka dni. Przypisanie "Miastu ..." miana literatury pięknej brzmi niemal jak farsa. Jeśli nastawiacie się na akcję i elementy z dreszczykiem - rozczarujecie się. Tutaj prym wiedzie psychologia i socjologia, w gruncie rzeczy akcji tu niezbyt wiele. Mnogość pytań, które pojawiają się w trakcie i po przeczytaniu przytłacza.  Doskonały temat na dyskusje i przemyślenia. Polecam, mimo dość przewidywalnego zakończenia.


Kategoria: współczesna literatura piękna

Dom Wydawniczy REBIS 2009, s. 346.
Biblionetka: 4,80/6
Lubimy czytać: 7,26/10
Moja ocena: 4+/6

8 komentarzy:

  1. Czytałem dawno temu. Pamiętam, że po lekturze chodziłem tydzień jak w transie.

    OdpowiedzUsuń
  2. @pisany - Minęło już kilka dni, a ja cały czas mam te obrazy przed oczyma. Ekranizacji nie widziałam i nie zamierzam - wystarczy mi to, co podpowiada wyobraźnia. Mocna rzecz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstrząsająca książka, zapada w pamięć na długo, a podczas lektury naprawdę przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo poruszająca powieść. Początkowo miałam problem, żeby właśnie do tej dziwnej interpunkcji się przyzwyczaić i przestać o niej podczas czytania myśleć, ale w miarę szybko mi się do udało i potem się już mogłam rozkoszować samą treścią :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeraża mnie forma tej książki. Obawiam się, że nie odnajdę się w świecie bez interpunkcji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem zła na siebie, że najpierw obejrzałam film. Lubię, kiedy najpierw książka przemawia do mojej wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Dosiak - tak, jest zdecydowanie mocna. Siedzi w głowie, myślach, nie sposób o niej szybko zapomnieć.
    @Karolina - Interpunkcja dodatkowo wzmagała poczucie braku bezpieczeństwa, budowała napięcie - tak czułam przynajmniej ja - Czytająca. Dobra, ale mocna rzecz!
    @karkam - kropki są ... nie ma wyróżnionych w tekście dialogów, akapitów. I tak tekst został podzielony na rozdziały... wbrew pozorom to ginie w tekście i dajesz się temu porwać. Jak pisałam wyżej - potęguje wrażenia związane z lekturą.
    @Piotr Bolc - często "Dżuma" jest przywoływana wraz z "Miastem ...". Czytałam Camus lata temu, dlatego muszę sobie odświeżyć, ale też mimowolnie pojawiło się u mnie takie skojarzenie.
    @Dominika Fijał - ja sobie taką krzywdę zrobiłam przy "Służących" i kilku innych powieściach. Teraz jestem mądrzejsza o to doświadczenie - ZAWSZE książka pierwsza ;)

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC