I co ja mam tutaj napisać? No co ja powinnam napisać? Bo, że nie podobało mi się to jestem akurat pewna. A dlaczego? Drechonoszy pokroju Silnego to akurat mam pod ręką - całe osiedle nimi wypełnionie po brzegi. Wiszą w bramach, piją dziwności, palą jeszcze większe i uskuteczniają filozofię. Niektórzy mnie bawią, ale większość raczej drażni i przeraża. Ale nie o tym, nie o tym... Język - no może rynsztokowy - ale do przyjęcia. Bełkot jest, niestety momentami tak nużący, że powieki jak ołowiem przemalowane. Być może nie jestem na tyle rozgarnięta, żeby pojać co autorka na myśli miała. Ale to nie dla mnie - może dlatego, że nie jestem częścią środowiska do którego kierowane jest, bądź na którym wzorowane jest to, co okazję miałam czytać. Nie polecam, nie pochwalam. Nie wiem czy jestem zła na "Masłoską", że mi nagięła cierpliwość i dałam się namówić na przeczytanie tego bełkotu, czy na siebie, że nie umiem odłożyć książki, która mnie wkurza. Bywały momenty, kiedy się uśmiechnęłam pod nosem, bo bywają momenty kiedy ten język hiponotyzuje. Ale ... wolę prościej, może płyciej, ale dla mnie czytanie to przede wszystkim rozrywka. A "Masłoska" to, jak dla mnie, twardy towar.
Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża 2005, s. 240
Biblionetka: 3,08/6
Lubimy czytać: 2,87/5
Moja ocena: 2/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz