Wszelkiej maści literatura podróżnicza i niby-reporterska zawsze cieszy moje czytelnicze oko. Lubię, wręcz uwielbiam! Mam ulubione regiony o których czytam (raczej jestem ukierunkowana na Europę + kraje byłego ZSRR), ale chętnie sięgam po tytuły, które opisują regiony, o których wiem mało lub prawie nic.
I tak było z przezabawną książką Aleca le Sueur'a. O Tybecie wiadomo niemało, ale czy wiedzieliście, że znajduje się tam hotel sieci Holiday Inn? Autor spędził tam kilka lat, jako pracownik tego przybytku i podzielił się perypetiami.
Książka jest przezabawna - autor nie szczędzi mieszkańcom Lhasy ironii, krytyki i czasem gorzkich słów. Liczba kataklizmów, jaka przetoczyła się przez ten hotel jest niemała, a poziom zarządzania dość żałosny. Zarząd europejskiej sieci hoteli nie zdawał sobie sprawy z trudności, jakie czekały ekipę na miejscu. W połowie lat 80. ChRL otworzyła się na turystykę zagraniczną, co spowodowało powstanie hoteli m.in. w Lhasie, ponad 120 tys. mieście położonym na wysokości 3630 m n.p.m. Sam autor nie poświęcił ani zdania polityce władz kraju ani ówczesnej sytuacji Tybetu. Skupił się jedynie na działalności hotelu znanej międzynarodowej sieci i ogromnych trudnościach we wprowadzeniu jej standardów w takim miejscu.
Polecam bardzo zainteresowanym tematyką Tybetu, bo to źródło wiedzy o tym regionie. Zainteresowanych światem też, bo jest ciekawa. A już szczególnie tym, którzy lubią śmieszne książki - poczucie humoru jest w brytyjskim klimacie, więc nie będziecie zawiedzeni.
kategoria: literatura podróżnicza
Nagranie na podstawie edycji książkowej, Wydawnictwo Dolnośląskie 1999.
Moja ocena: 5/6
Czytałam tę książkę ponad 10 lat temu. Kupiłam ją za 7 zł na Dworcu Śródmieście w Warszawie :) Do dziś należy do moich absolutnie ulubionych książek!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!