środa, 6 stycznia 2016

451 stopni Fahrenheita - Ray Bradbury



Mam sporo takich powieści, które chciałam przeczytać od bardzo dawna. Znajdują się one na wszelkiej maści listach "do przeczytania" albo "100 najlepszych książek według Amazona". Powieść Raya Bradburego była w "takich moich" zestawieniach od zawsze, dopiero jednak wskazanie tej lektury jako obowiązującej podczas grudniowego spotkania dyskusyjnego klubu książki zmobilizowało mnie, aby po nią sięgnąć. Na samo zebranie nie dotarłam, ale refleksjami mogę się przecież podzielić, prawda?

Zapewne wiecie, co było inspiracją do tytułu, że świat przedstwiony to dystopia, w której nie ma książek, a strażacy zajmują się wzniecaniem, a nie gaszeniem pożarów. Została napisana w latach pięćdziesiątych, jednak nie straciła na aktualności. Świat pozbawiony wysokiej kultury, w którym tępi się samodzielne myślenie, propaguje łatwą i niewymagającą rozrywkę- to mogło szokować przed półwieczem, dzisiaj natomiast może być smutną rzeczywistością. 

Główny bohater - Guy Montag - strażak, który pali domy, w których znajdują się książki, przechodzi przeobrażenie, budzi się z otępienia, zaczyna myśleć i zadawać pytania. Wyraża on obawy przed rozwijającą się technologią, wszechogarniająca życie przeciętnego człowieka. Sukcesywne niszczenie bibliotek, zanik zwyczaju rozmawiania ludzi ze sobą, manipulowanie przez strach i przemoc - to niemal podręcznikowe narzędzia totalitaryzmu. W "Fahrenheit 451" nie jest powiedziane kto rządzi, ale to, że wyższa instancja zniewalająca istnieje jest bezsprzeczne. Jej celem jest ujednolicenie obywateli, zmechanizowanie ich życia pod każdym względem. Brak jednoznacznie wskazanie przeciwnika może być traktowane jako proroctwo - społeczeństwo jest zniewolone ruchomymi obrazkami (u R. Bradbury'ego są to "ściany telewizyjne", interaktywne i mocno ingerujące w życie uczestniczącego), a najwyższą wartością jest ich własne szczęście. Bez względu na wszystko. Bardzo mocna jest scena pogoni za zbiegiem, którą na żywo transmitują ściany telewizyjne w każdym domu. Obawiam się, że ten etap "osiągnęliśmy" już jakiś czas temu.

Język powieści jest niestety mało współczesny, momentami miałam wrażenie, jakbym czytała Google Translator. W lekturze towarzyszyło mi wrażenie podobieństwa do "Roku 1984" George'a Orwella. Może i stąd podobna, dość mechaniczna fraza, skondensowana i nieprzegadana forma. Powieść jest swoistym hołdem wobec literatury, która nie tylko jest istotnym elementem kultury, budującym tożsamość, ale sama w sobie jest nośnikiem idei. 

"Fahrenheit 451" na pewno warto przeczytać, chociażby dla własnej ogłady intelektualnej i otrzeźwienia. Powieść zostawia sporo refleksji i nie sposób nie odnieść się do teraźniejszości. Językowo jest jednak bardzo męcząca i odstręcza. Stąd taka ocena.

Kategoria: literatura współczesna, science-fiction
Wydawnictwo Solaris, s. 220.
Moja ocena: 3,5/6



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC