Czas do czytania mam teraz, delikatnie mówiąc, nienajlepszy. Bez wdawania się w szczegóły - w głowie wszystko, tylko nie chęć na toto. Takie tło, paradoksalnie, przyciąga trudne lektury. Takie, którym trzeba poświęcić czas, energię i uwagę. Wszystko, czego mi teraz brak. Miałam ogromną chętkę na "Listy" - na prozę Kerouaca ostrzę sobie czytelnicze zęby od dawna. Chciałam, naprawdę chciałam, żeby się podobało. Niestety ...
Troszkę dałam się podpuścić swojemu głodowi na intelektualizm. Tak, przyznałam się ;) (Sub)kultura bitników leżała blisko mojego kulturalnego serducha - indywidualizm, nonkonformizm, swoboda twórcza, włóczęgostwo. Do tego (to już nie moje) dragi, wóda, swoboda seksualna czy pisanie na maszynie do późna w nocy z fają w ustach. Tak, taki obraz literatów noszę w głowie. I jeśli chodzi o korespondencję Kerouaca i Ginsberga, w tym aspekcie się nie zawiodłam. Życie wiedli hulaszcze, z rozmachem, bez zbytniej refleksji nad kwestiami materialnymi. I jeśli szukacie właśnie "tego" w ich listach - bez obaw sięgajcie po nie. Lwia część epistolografii o tym właśnie traktuje - o pisaniu, niemożności pisania, kasie, braku kasy, piciu, dziewczynach, facetach, dziewczynach i facetach. Fajnie jest również poczytać o byciu w drodze - to bliskie mi uczucie, a panowie sporo podróżowali i to w dobrym stylu.
Co poza tym? Sporo filozofii, plotek dotyczących socjety, dysput literackich i egzystencjalnych. Przyznam szczerze - o bitnikach, hipsterach (ówczesnych) wiedziałam mało, dlatego pewnie poczułam się nieco przytłoczona mnogością i szczegółowością informacji. I głównie to zniechęcało mnie do czytania. Przedzierając się przez zbitki nic nie mówiących mi nazwisk czułam się zagubiona.
Jakie plusy? Zaczęłam szukać i szperać. I doszukałam się świetnych, mocno klasycznych zdjęć przedstawiających bitników. Portal booklips zebrał je w ciekawy zbiór, dlatego odsyłam właśnie tam. Trudno mi cokolwiek więcej napisać o "Listach" - wywołały we mnie tyle frustracji i niechęci, powodując niemal kryzys czytelniczy. Ciekawie i spójnie o książce napisali Jarek Czechowicz oraz Krzysztof Varga - odsyłam Was, bo panowie znają się na rzeczy bardziej niż ja. A cóż mi pozostaje? Sięgnąć chyba po literaturę dla kucharek ;)
Kategoria: listy (korespondencja)
Wydawnictwo Czarne 2012, s. 768.
Moja ocena: 3+/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.
Akurat mnie Kerouac bardzo onieśmiela, więc raczej nie sięgnę po jego listy. Zwłaszcza jeśli piszesz, że można się poczuć zagubionym w gąszczu tych różnych mniej znanych postaci. To często się zdarza w przypadku literatury wspomnieniowej. Uważam, że wtedy redakcja powinna zadbać o przypisy objaśniające kto jest kim i jaki ma związek z autorem. Na przykład w "Chwilach wolności" było to, moim zdaniem, na tyle dobrze rozwiązane, że nie miałam poczucia zagubienia, tylko poszerzania wiedzy o tamtym środowisku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przypisy są, nawet mocno wyczerpujące. Tylko ... tak szczerze - dla mnie to żadna przyjemność przedzierać się przez gąszcz nazwisk, które i tak nic mi nie mówią. Bitnicy, mimo całej sympatii, nie są raczej moim konikiem.
UsuńWłaśnie dorzuciłam tę książkę do swojego internetowego koszyka. Ciekawa jestem korespondencji Kerouaca i Ginsberga, tym bardziej, że na jednym z blogów przeczytałam że to prawdziwy creme de la creme epistolografii. Twoja opinia mnie nieco zniechęciła, ale mimo to nie odpuszczę sobie tej publikacji.
OdpowiedzUsuńNie zniechęcaj się ani trochę. Z książkami/filmami/wszystkim jest tak, że odbiór zależy od czasu, w którym za daną rzecz się zabieramy. Od okoliczności, nastawienia, humoru. U mnie ewidentnie warunki nie sprzyjały. Przytłoczyło mnie. Może u Ciebie będzie zupełnie inaczej? Warto spróbować!
UsuńAniu Orchisss- a mnie się tak bardzo, bardzo "Listy" K. i G. podobały. Tak jak nie mogłam przebrnąć przez "W drodze", tak listy były dla mnie cudownym czytelniczym odkryciem. Choć przyznaję, to była zasadniczo trudna lektura, szczególnie zaś ostatnio, gdy nie mam na nic czasu.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio dla wytchnienia podczytuję kryminały. Ostatnio było coś skandynawskiego, teraz Ch. Link. Takie wytchnienie przed Z. Baumanem ;)
moc serdeczności :)
PS Może niedługo kawa? :D
No właśnie, rozmawiałyśmy o "Listach" przecież. Mnie ewidentnie przytłoczyły. Ale na "W drodze" mam chętkę niezmierną. Ale jeszcze nie teraz.
UsuńMoim wytchnieniem okazała się "Masłoska". Pomogło - znowu mam ochotę czytać, czytać, czytać!
Słuchałam jakiś miesiąc temu audycji w Dwójce; wypowiadali się bardzo pochlebnie o tej książce.
OdpowiedzUsuńBo książka jest bardzo dobrą rzeczą i redaktorzy wykonali ogromnie dobrą pracę. Jeno nie trafiła w moje gusta i czas. Się zdarza :)
UsuńNa pewno warto obejrzeć film "Howl" :)
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na. Tak samo jak na "W drodze".
UsuńParadoksalnie - tak się namęczyłam z panami, że chcę sprawdzić, co takiego wychodziło spod ich pióra (a właściwie maszyn do pisania).
Czytam "W świecie jurt i szamanów" bdb książka! szybka!ładnie wydana,piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuń