No i wielkie hmmmmm na dzień dobry, bo jak tu ocenić tę książkę. Żyjemy w takim kraju, gdzie losy naszych rodzin bywają tak zawiłe, że wydaje się że samo ich opowiedzenia starczy na rewelacyjną powieść. Otóż nie. I niestety dobitnym przykładem jest "Lawendowy pył".
Historia rodziny osiadłej początkowo na Wileńszczyźnie, którą los i zawirowania historyczne rzucają na Pomorze. Wszystko brzmi ślicznie i ładnie na okładce, jednak przebrnięcie przez książkę jest bardzo trudne. Dlaczego? Po pierwsze język. Zdania kwadratowe, nieskładne, sprawiają wrażenie wręcz notatkowych. Bardzo chaotycznie prowadzona akcja, praktycznie słowotok w którym trudno się połapać. Tekst sprawia wrażenie niezredagowanego. Mnóstwo literówek, złe przeniesienia, mnóstwo błędów wynikających prawdopodobnie z tempa pisania. Czyta się topornie, mimo, że historia faktycznie sama powinna się obronić. A dziwi tym bardziej, że autorki są dziennikarkami.
Co na plus? Okładka i piękne ilustracje. Na plus też historia, mimo wszystko. No ale jednak, w gąszczu książek, które warto przeczytać, tę raczej bym odradzała. Okładka książki nie czyni. A szkoda.
Kategoria: biografia, pamiętnik
Wydawnictwo Klucze 2009, s. 525
Biblionetka : 4,10/6
Lubimy czytać: 3,34/5
Moja ocena: 3/6
Okładka i piękne ilustracje. Na plus też historia, mimo wszystko. No ale jednak, w gąszczu książek, które warto przeczytać, tę raczej bym odradzała. Okładka książki nie czyni. A szkoda.
OdpowiedzUsuń