Ojj Mendoza, Mendoza chciałoby się napisać. Książka nie przyciągnęła mnie "tarantino fiction" na okładce. Po prostu - miałam ochotę poczytać i zapoznać się z panem Mendozą. I jakie wrażenie? No wielkie "ochhh" drodzy Państwo. O czym historia - człowieczek, zostaje wypuszczony po wielu latach z zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Trafia do Barcelony, która nie jest już tą Barceloną, jaką pamięta z młodości. Pierwszej nocy na wolności zostaje okradziony w trakcie snu z przyodziewku. Trafia do swojej siostry, która dobiła interesu z gejem, za którego wyszła za mąż. Ów gej, właściciel zakładu fryzjerskiego "Powiernik Pań", wciąga Bohatera w biznes. Staje się on fryzjerem damskim. Pewnego dnia spotyka ludzi, którzy proponują mu interes. Są dokumenty, które należy wynieść z pewnego biura. Akcja, mimo niezdarności Bohatera, kończy się powodzeniem. Jednak następnego dnia dowiaduje się, że tej samej nocy, w tym samym budynku, ginie prezes firmy, z której skradł dokumenty. I tutaj zaczyna się zabawa ...
Wyrazisty bohater - jest, intryga - jest, dobre dialogi - są. Czegóż chcieć więcej? Dużo humoru, humoru w moim wydaniu - ironia, duuużo przymrużenia oka. Barcelona lumpiarsko-karaluchowata. Pięknie jest złamać wyobrażenie takiego miasta. Główny bohater - ojjeej, jakiż on jest ... nie do opisania. Bohaterowie poboczni - mój ulubieniec to prezydent miasta - piękna karykatura polityka. Człowiek, który jest w stanie wmówić wszystko - nam, i również samemu sobie.
Zdecydowanie polecam - wielbicielom i nie-wielbicielom Tarantino i jemu podobnych. Spotkanie z panami z Półwyspu Iberyjskiego uznaję za bardzo udane. Na pewno powrócę, zarówno do Saramago (o którym w "Przygodzie ..." wspomina Mendoza), jak i do Mendozy.
Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Znak 2004, s. 312
Biblionetka: 4,62/6
Lubimy czytać: 3,63/5
Moja ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz