O wampirach napisano (przynajmniej ostatnio) tyle, że wystarczyło, aby skutecznie odstraszyć niezbyt zapalonych wampirofilów od tego typu literatury. Szał rozpoczął się od książki "Zmierzch" S. Meyer i trwa (i nie słabnie) do dziś. Po wpisaniu w google "wampir" jako drugi wynik pojawia się "test" i można samemu sprawdzić czy czasem nie jest się wampirem. Przyznam szczerze, że od ilości książek i książeczek na ten temat, po samym tylko pobieżnym przejrzeniu okładek, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że rozpoczęła się moja transformacja w wampira. I ów test pewnie zdałabym pomyślnie. Troszkę tutaj ironizuję, ale powiem szczerze - szał na wampiry mnie dziwi i nie do końca potrafię to zrozumieć. Bo w sumie stworki te, same w sobie, no przyznajmy - są dość odrażające. Po przeczytaniu wszystkich czterech tomów sagi S. Meyer obiecałam sobie, że nie tknę niczego wampirzego. No bo co tu można jeszcze wymyślić. Ale w imię zasady, że tylko wieprzowinka nie zmienia poglądów, na słoneczny dzień, na leżaczek wybrałam sobie lekturę "Pamięci krwi". I obyło się bez ofiar - w ludziach, książkach, a tym bardziej wampirach.
Akcja ma miejsce w Szczecinie, a główną bohaterką jest Milena - dziennikarka lokalnej gazety. W dużym skrócie, co by przyjemności nie psuć - zostaje ona wysłana do dość nieciekawego tematu - przebudowa skrzyżowania (jakie by nie było) emocji dziennikarskich nie wzbudza - okazuje się jednak, że pod przebudowywanym rondem odkryto bunkry. Milena znajduje w nich but, a w nim strzępy odgryzionej dolnej kończyny. Zdenerwowana gubi się w labiryncie korytarzy, z którego to wyprowadza ją tajemnicza postać o głębokim spojrzeniu. I od tego miejsca rozpoczyna się jej przygoda w wampirzym świecie. Świecie, który niesie wiele możliwości, ale i niebezpieczeństw.
Wampiry u pani Degórskiej są nadzwyczaj piękne, szybkie, sprawne, bardzo emocjonalne i seksualne. Ludzka krew wzbudza ich apetyt, jednak ugryzienie (w szyjkę oczywiście) może spowodować przemianę, bądź śmierć osoby atakowanej. Przemiana jednak nie jest tak bolesna, jak opisywała to S. Meyer w swojej sadze. Wampiry pani Degórskiej odczuwają zmęczenie, nie mogą wychodzić na słońce, drażni je zapach czosnku, specyficznie reagują na srebro, nie są wrażliwe na symbole religijne (wampirzyca Milena nosiła srebrny łańcuszek z wizerunkiem Matki Boskiej). Pewne stereotypy ich dotyczące zostały tutaj przełamane. Mogą oddziaływać na ludzi Głosem - powoduje to manipulowanie nie tylko emocjami ofiar, ale i ich pamięcią. Popełnienie zbrodni wydaje się być bezkarne - wystarczy wymazać z pamięci zaatakowanego niewygodne fakty i po sprawie. Jednak wampir nie jest bezwolny - łączy go więź ze Stwórcą, osobą, która dokonała jego przemiany. Więź na tyle silna, że nie jest on w stanie oprzeć się jego woli i życzeniom - spełni każde pragnienie swojego "ojca".
Milena, nasza główna wampirzyca jest specyficzna. Wampirzycą staje się w wyniku spotkania z byłym chłopakiem - Darkiem. Upojna noc kończy się podejrzanymi śladami na szyi i jeszcze bardziej podejrzanym zachowaniem dziewczyny. Po paru dniach odkrywa, że stała się wampirem. Nietypowym jednak, gdyż światło dzienne nie robi jej krzywdy, a jej ciało wyjątkowo szybko regeneruje się ze skaleczeń i obrażeń. Ponadto, więź ze Stwórcą - Darkiem, jest bardzo słaba, o ile w ogóle istnieje. W wyniku wyjątkowego niefartu naraża się wampirowi, któremu poddane są wszyscy krwiopijcy w Szczecinie. I tu przerwę rozważania o fabule, bo zdradzę za dużo. Dlaczego Milena nie jest typową wampirzycą? I czym jest tytułowa pamięć krwi - odsyłam do książki. Spoilerów nie popełniam. Amen.
Tak, jestem uczulona na wampiryzm niczym zwykły koneser krwi na światło. Czy "Pamięć krwi" zrobiła mi dużą krzywdę? Nie. Wciągnęła mnie bardzo, nie rozczarowała zbyt mocno zakończeniem (o ile można użyć takiego określenia - jest wiarygodne). Książka jest napisana dobrym językiem, wtrącany w ilościach rozsądnych humor dodaje polotu, nastrój budowany jest stopniowo. Historia nie razi żadnymi niedociągnięciami - wszystko przysłowiowo się klei. A im dalej w las, tym ciekawiej i szybciej chce się dotrzeć do sedna. Oczywiście, że czuć wpływy "zmierzchowe ", ale ... trudno jest (chyba) wrzucić coś nowego do tego wampirzego worka z literaturą. Ale sztuką napisać jest tak, żeby przekonać do siebie zdeklarowaną antywampirofilkę. Podejrzewam, że znawcy tematu znajdą mnóstwo odniesień i zapożyczeń, ja jednak mówię Wam - fajnie, że to przeczytałam. Jednak stwierdzam wszem i wobec - Szczecin już nigdy nie będzie taki sam ...
Kategoria: fantasy/horror
Wydawnictwo Zysk i S-ka 2011, s. 336
Biblionetka: 4,88/6
Lubimy czytać: 4/5
Moja ocena: 4/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka.
Czuję się zachęcona. Z przyjemnością przeczytam tę książkę, jak tylko będę miała okazję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Natknęłam sie ostatnio na recenzje sie na recenzje trylogii Pilipiuka o wampirach, widzę że i Polacy ulegają modzie na wampiry, ale Degórska rzeczywiscie wydaje się ciekawa, zapisuję sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńI ja chętnie przeczytam. Podoba mi się, że wreszcie mamy do czynienia z Polką, która pisze o Polsce. A wampiry lubię. :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam zbyt wiele książek o tej tematyce, ale lubię polską literaturę więc chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co polska pisarka stworzyła o wampirach ;)
Hmmm, zapowiada się bardzo interesująco. Bardzo dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko - nie dla mnie. Szkoda.
OdpowiedzUsuńJestem na 200 stronie i jak na razie podoba mi się, ale czekam aż naprawdę zacznie się coś dziać :) Ciekawa recenzja, mam nadzieję, że po ukończeniu lektury również będę miała pozytywne zdanie. Na razie się na to zanosi ;)
OdpowiedzUsuń