Po ostatnich, dość trudnych i wymagających lekturach, dostałam ogromną ochotę na coś lekkiego, łatwego, przyjemnego, wciągającego. Jednym słowem - potrzebowałam klasycznego "page turnera". Po zapoznaniu się z blurbem, napaliłam się na tę książkę niezmiernie. Tajemnica, zanik pamięci - po trzykroć TAK! Po przeczytaniu "Dwukrotnej śmierci Daniela Hayesa" mam jednak kaca (niekoniecznie klasycznie książkowego). Zupełnie nie wiem - podobał się? nie podobała się? Dziwnie mi z nią ...
Zaczyna się mocno ciekawie, może niezbyt nowatorsko - mężczyzna odzyskuje przytomność na brzegu morza. Niczego nie pamięta - co tu robi, jak się tu znalazł. Odpowiedzią na pytania może być stojący nieopodal samochód - znajduje w nim pasującego na niego ubrania, pieniądze, broń oraz dokumenty wystawione na nic mu niemówiące nazwisko. Daniel Hayes - nie brzmi to znajomo, imię uwiera, nie pasuje. Wyczerpany udaje się do najbliższego, dość obskurnego motelu. Tam zostaje rozpoznany przez młodego, ambitnego policjanta. Ucieka, choć nie wie dlaczego. Jedynym przebłyskiem z przeszłości wydaje się być twarz aktorki z serialu. Postanawia ruszyć tym tropem, aby odzyskać pamięć. I może tyle w temacie fabuły, bo każda kolejna informacja może popsuć przyjemność z czytania.
Początek jest mocny. I naprawdę dobry. Książka jest mocno przyzwoita mniej więcej do połowy. Fabuła do tego momentu jest przemyślana, pojawia się mnóstwo pytań, bohater miota się - dostałam niemal oczopląsu i prawie pożerałam książkę, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, co wydarzy się dalej. Nie było może skrajnie oryginalnie, ale bez przesady - mocno przewidywalnie też nie. Niestety, w pewnym momencie autor przedobrzył, wprowadzając zwrot w fabule - tak naiwny i tak tani chwyt, że oburzyłam się szczerze. Co więcej, zwrot ten był mocno nielogiczny i nasunął się autorowi spontanicznie. Cofnęłam się w fabule i znalazłam sporo niedociągnięć. Facet, który napisał kilka książek nie powinien pozwolić sobie na taki błąd. Pomyślałam sobie "OK. Może nie jest tak cukierkowo, może to taka zabawa czytelnikiem, jeszcze dostanę między oczy". Niestety - nie dostałam. Zakończenie mocno przewidywalne, powtórzę - naiwne. Szkoda również, że autor topornie otworzył sobie furtkę do kolejnych części.
Na plus zdecydowanie zaliczam konwencję scenariuszową - wstawki niczym z filmu, dynamizowały akcję, wprowadzały ciekawą perspektywę. Było to podyktowane faktem, iż tytułowy bohater był scenarzystą. Mocno wiarygodne i fajne posunięcie z tymi scenariuszowymi wstawkami. W ciekawy sposób autor przedstawiał rozterki, które miotały Danielem. Były momenty, że nieco denerwowały, ale dzięki temu stał się on bohaterem z krwi i kości, czego nie można niestety powiedzieć o pozostałych bohaterach. Autor pisze fajnie, ciekawie, ale mam wrażenie, że brakuje mu pomysłów na poprowadzenie fabuły i bohaterów. Czuć sporo inspiracji filmowych, serialowych, a fakt, że wychwycił to tak niewprawny oglądacz jak ja, należy raczej poczytać za wadę.
Być może się czepiam i zbyt wiele wymagam, ale naprawdę liczyłam na małe trzęsienie ziemi pod koniec. A skończyło się mocno nijako, niemal bajkowo. Rozumiem, że thrillery rządzą się schematem białe-czarne, ale ta powieść na początku miała ogromny potencjał i szkoda, że nie został on wykorzystany. Niemniej jednak - czyta się doskonale, wręcz pochłania. Jako czytadło plażowo-pociągowe - polecam, jeśli chcecie dobrej sensacji - doczytajcie do połowy i sami dopowiedzcie sobie zakończenie.
Kategoria: thriller
Dom Wydawniczy REBIS 2012, s. 416.
Biblionetka: 3/6
Lubimy czytać: 8/10
Moja ocena: 3/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego REBIS.
Czyli książka z serii intrygujący początek, irytujący koniec - jak ja to nazywam. myślę, że wiele osób po przeczytaniu opisu z okładki rzuciło się na tę pozycję - oczekiwania wielkie, a jak to zwykle bywa nie do końca spełnione.
OdpowiedzUsuńmoc marketingu jest wielka...
OdpowiedzUsuń...niestety
@blannche - Troszkę tak było jak piszesz. Spodziewałam się czegoś więcej. I troszkę mnie dziwią te mocno entuzjastyczne recenzje. No ale - każdemu podoba się coś innego. Na szczęście!
OdpowiedzUsuń@mała mi - opisy okładkowe nie raz robiły krzywdę czytającemu. Nie pierwszy i nie ostatni przypadek.
póki co się wstrzymam z planami dotyczącymi tej książki
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
I tak przeczytam, zafrapowalam sie ;-)).
OdpowiedzUsuń@czas-odnaleziony - i to jest bardzo dobre podejście! Recenzje recenzjami, przekonać się trzeba na własnej skórze. Popieram!
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i według mojej oceny jest to bardzo dobra lektura. Autor ma lekki, bardzo empatyczny styl pisania,poza tym ciągłe zmiany wydarzeń robią wrażenie, jedynie przydługie rozmyślania Hayesa momentami przyprawiały mnie o nagłe ziewy :)
OdpowiedzUsuńW łeb zachodzę o jaki zwrot w fabule Ci chodzi, bo nic sobie takowego nie przypominam, facet miał niezły mętlik w głowie i dział tak jak działał, a że zakończenie takie a nie inne... mnie się podobało :)
@Natula - zwrot w fabule - Belinda vel. Laney pojawia się. No to było słabe moim zdaniem. I ten wątek niestety mocno niedopracowany (polecam przeczytać podrozdziały z Belindą przed coming outem). No mnie nie ujęła, czytałam lepsze thrillery. Ale to bardzo dobrze, że są różne zdania na temat tej książki, bo pewnie więcej osób dzięki temu po nią sięgnie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ten zwrot można nazwać słabym, Bogiem a prawdą nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, być może moja wyobraźnia nie jest aż tak duża jak mi się wydawało :)
OdpowiedzUsuńNie piszę, że ta powieść to rewelacja, też czytałam lepsze thrillery, ale jak dla mnie "Dwukrotna..." to bardzo dobre wykorzystanie starego pomysłu.
Bardzo mnie cieszą różne zdania na temat jednej książki, przynajmniej nie wieje nudą ;)
Miłego dnia.
Dopiero niedawno usłyszałam o tym autorze, a tu okazuje się, że ma on na koncie już parę książek. Uwielbiam thrillery, więc mimo braku trzęsienia ziemi chętnie przeczytam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń