piątek, 9 marca 2012

Słodkie pieczone kasztany. Toskańskie opowieści ze smakiem - Aleksandra Seghi




Toskania to chyba jedno z najbardziej ulubionych miejsc na rozpoczęcie "nowego życia". Książek opartych na schemacie "spotyka mnie samo zło/rzucam wszystko, wyjeżdżam do Toskanii, kupuje dom, zaczynam nowe dolce vita" jest naprawdę (i dobrze wiecie, że nie przesadzam) na pęczki. Póki co, zapoznałam się z klasykiem gatunku, czyli F. Mayes "Pod słońcem Toskanii". Sukcesywnie i niemal z uporem maniaka zbieram te wszystkie "toskańskie przygody" i czekają one na swój moment.

Z książki A. Seghi było nieco inaczej. Natrafiłam na jej bloga spory czas temu, zupełnie przypadkowo. Wczytałam się ... i wsiąkłam w jej świat. Podziwiałam za systematyczność wpisów (codziennie - kto prowadzi bloga, wie jakie to jest wyzwanie!), ich atrakcyjność połączona z uroczą prostotą. Wiele jest blogów pisanych przez Polaków mieszkających na stałe za granicą, ale garstka z nich robi to w tak uroczy i bezpretensjonalny sposób jak blog pani Oli. I pewnego, bardzo zimowego dnia, pojawiła się informacja o planach wydania książki.  Książkę będziecie mogli kupić od 28 marca, a ja mogę już dzisiaj uchylić rąbka tajemnicy.

Przede wszystkim i po pierwsze - uwielbiam jedzenie i uwielbiam osoby, które z jedzenia czynią czynność wyjątkową. Jej wyjątkowość nie ma polegać jednak na wymyślaniu, łączeniu odmiennych smaków i dodawania ekskluzywnych składników. Wyjątkowość dla mnie to prostota. Aleksandra Seghi pojmuje kuchnię bardzo podobnie do mnie, także nasza "wspólna" przygoda, była skazana z góry na powodzenie. Książkę pochłonęłam (niemalże dosłownie, bo zdjęcia są wyjątkowo smakowite) w jeden wieczór. Inaczej się po prostu nie dało. Książka wciąga jak jedzenie makaronu. Najlepiej włoskiego.

Jak podtytuł wskazuje - opowieści o Toskanii. Zgodnie z zapowiedzią okładkową nie jest to jednak typowy przewodnik - autorka stosuje sugestie, propozycje, z których możemy skorzystać podczas podróży w ten region Włoch. Warto podkreślić, że rozwinięcie wielu wątków znajdziemy na jej blogu, także nienasyceni po lekturze "Słodkich pieczonych kasztanów" mogą z powodzeniem zanurzyć się w historie z bloga "Moja Toskania". Królują mocno kulinarne rozdziały - przeczytamy więc o chlebie, pomidorach, karczochach (kto czyta bloga, ten zna lejtmotyw karczochów Teściowej Marii), kasztanach, serach, makaronie i oliwie. Wszystko okraszone przepisami (które wydają się być bardzo łatwe) i zdjęciami, które mocno poruszają w posadach moje postanowienie o ścisłej diecie. Jedzenie nierozerwalnie łączy się z historią, także i tutaj odnajdziemy mnóstwo ciekawostek, anegdotek historycznych. A wszystko podane w bardzo lekkostrawnych proporcjach - nie czułam się osaczona przepisami, ani wiadomościami historyczno-geograficznymi. Wszystko odmierzone idealnie. Czuć kulinarne zacięcie.

Sporo też o współczesnych Włoszech - o ludziach, sposobie życia, lokalnych społecznościach. Szczególnie bogate życie tych ostatnich, to dla mnie wyjątkowo ciekawy temat - mam wrażenie, że ten aspekt nieco kuleje w naszym kraju. Opisy wszelkich targów i festynów - życie na Półwyspie Apenińskim nie może być nudne. Pani Aleksandra wspomina też swoje początki przygody z Italią i Toskanią, co z typowo polskimi akcentami, po prostu musi być zabawne i do cna prawdziwe. Autorka przełamuje też schemat "toskańskich historii" - nikogo nie porzucała, a życia we Włoszech nie idealizuje. Z pewną ironią pisze również o toskańskich willach - owszem, marzy o nich, ale realia są takie, że mieszka w zwykłym, jakże podobnym do naszych rodzimych, blokowisku. Przełamuje to mocno nasze stereotypowe wyobrażenie o Toskanii, gdzie każdy mieszka w wilii otoczonej winnicą oraz gajem oliwnym, a całe dnie spędza na pielęgnowaniu ogrodu i gotowaniu typowo włoskich potraw.

Ze zwyczajów opisanych w "Słodkich pieczonych kasztanach" przywołam jeden - jakże na czasie. Mowa o Dniu Kobiet. I u nas powoli tworzy się tendencja do spędzania tego święta w towarzystwie innych kobiet - Włoszki tak to właśnie organizują. Obdarowywują się nawzajem małymi bukiecikami z kwiatków mimozy, spędzają wspólnie wieczór na plotkowaniu, pochłanianiu pysznego jedzenia i cieszeniu się własną obecnością. Moim zdaniem, w obliczu narzekań panów na komunistyczny wydźwięk święta, jest to fantastyczny pomysł na kolejny Dzień Kobiet. Szanujmy się wzajemnie, bo często to nie mężczyźni, a my - kobiety, nie doceniamy się nawzajem. 

"Słodkie pieczone kasztany" polecam gorąco. Za oknem coraz wiosennej, ale nadal takie słoneczne opowieści umilają wieczory. Jeśli kochacie jeść, lubicie ciepłe, domowe opowieści bez krzty snobizmu i zadufania - ta książka jest dla Was. Ptaszki ćwierkają, że na przełomie marca i kwietnia będzie można spotkać samą autorkę w kilku księgarniach na terenie naszego kraju. Polecam gorąco i powiem Wam jedno - zgłodniałam!

Kategoria: literatura podróżnicza/kulinarna
Wydawnictwo Świat Książki 2012, s. 240
Biblionetka: 5/6 
Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Świat Książki.

5 komentarzy:

  1. Byłem w Toskanii i chętnie sięgnę po tę książkę! Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, książek o Toskanii jest na pęczki. I jest w nich coś kuszącego. Bardzo podoba mi się oprawa graficzna książki, a tytuł idealnie ją dopełnia. Rzeczywiście bardzo ciekawy sposób na spędzenie Dnia Kobiet, ponieważ to naprawdę wspaniałe święto :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Aniu, dziekuje za przepiekna recenzje.
    Szanowne Czytelniczki, Szanowni Czytelnicy:
    ptaszki dobrze cwierkaja: od 23 marca do 20 kwietnia zaczynam serie spotkan. Podczas sluchania opowiesci o Toskanii wszyscy glodnieja (tak przynajmniej bylo w zeszlym roku na promocji Smakow Toskanii). Oczywiscie zaradze temu, gdyz na kazdym spotkaniu proponuje degustacje potraw toskanskich. Jednym slowem co dla ucha i cos dla brzucha - nawet mi sie zrymowalo! Serdecznie pozdrawiam, Aleksandra.

    OdpowiedzUsuń
  4. Toskania widziana oczami Polki? Świetny pomysł. Z chęcią przyjrzę się bliżej :) A okładka mnie oczarowała :D

    OdpowiedzUsuń
  5. @Marcing14 - jeśli byłeś, książka ucieszy Cię podwójnie :)
    @Lawenda - prawda? Naprawdę myślę, że to dobry pomysł.
    @Aleksandra - dziękuję pani Olu za komentarz :)
    @barwinka - okładka oddaje tylko to, co w środku :)

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC