sobota, 3 marca 2012

Anna In w grobowcach świata - Olga Tokarczuk




Niejednokrotnie zarzucano mi (osoby niezwiązane ze światem blogowym), że dobór lektur na moim blogu jest chaotyczny, a klucz, którym posługuję się przy wybieraniu książek skrajnie niejasny. Blogerzy książkowi wiedzą doskonale z czego taki stan rzeczy wynika. Nie-blogerom odpowiem następująco - czytam, co w łapki wpadnie, poszerzając horyzonty wszelakie. Żadna książka (no prawie) nie śmierdzi, zatem zapowiadam - misz-masz był, jest i ... pewnie będzie. Po prostu boję się zamknąć na jeden gatunek, bądź temat. Za dużo spraw mnie interesuje, abym mogła się ukierunkować na wąską dziedzinę. 

Po co taki wstęp? Ano  po to, aby z krzeseł nie pospadali ci, którzy zobaczą teraz próbę recenzji Olgi Tokarczuk, umieszczoną zaraz po recenzji, kiepskiej niestety, "Arabskiej perły". Mój romans z Olgą Tokarczuk rozpoczął się wiele lat temu, (ekhm) jeszcze w liceum, kiedy to moja polonistka podsunęła mi "Prawiek i inne czasy". Było to moje pierwsze zetknięcie z Olgą Tokarczuk, która ówcześnie, w czasach przedinternetowych (prasa była wtedy zdecydowanie wiodącym medium) uchodziła za znaną tylko w mocno oczytanych kręgach. Teraz, panią Tokarczuk czyta wiele osób, dostęp do jej powieści jest bardzo łatwy, co nie oznacza, że spotkania z jej pisaniem do łatwych doświadczeń należą. Przekonałam się o tym i ja, porywając się na "Annę In ...".

Jak stoi w opisie okładkowym "Anna In..." jest próbą interpretacji i połączenia jednego z sumeryjskich mitów, spisanego na tabliczkach klinowych tysiące lat temu. Jako, że z rachji ułomności trwałości materiału na którym zostały uwiecznione, historia jest niekompletna - Olga Tokarczuk zdecydowała się zapełnić swoją inwencją luki. Sumeryjski mit o Inannie to nic innego, jak prototyp wszystkiego, co pojawiło się później w kulturze basenu Morza Środziemnego. Oto Anna In, wcielenie bogini urodzaju i wojny, udaje się na spotkanie ze swoją siostrą - boginią podziemia. Ta zatrzymuje ją w swoim królestwie i tam uśmierca. Na pomoc przyjaciółce spieszy Nina Szuber - Anna będzie mogła opuścić podziemie pod warunkiem znalezienia osoby, która ją tam ... zastąpi. Brzmi znajomo, prawda? Nawet ci, którzy mało mieli do czynienia z mitologią starożytną, bez trudu rozpoznają odniesienia do mitów greckich (Demeter i Kora). Sama autorka dość obszernie objaśnia samą historię oraz swoje inspiracje w posłowiu, co pomaga wynieść więcej z czytania.

Paradoksalnie jednak, starożytny mit został osadzony w bardzo nowoczesnej przestrzeni - niemal cyberpunkowej. Mamy psy w liberiach, poruszanie się windami oraz oswojone walizki, które kroczą za właścicielem. Nie brakuje tutaj ponadto wizji rodem z najgorszych koszmarów - upiorna i groteskowa jest scena w zabawę lepienia ludzi przez bogów czy szklarnia, w której bogini "hoduje" ludzi. Słabych i pozbawionych własnej woli.

"Anna In ..." jest również swoistym hymnem pochwalnym na cześć kobiet. Według Przemysława Goślińskiego z "Gazety Wyborczej" Tokarczuk w swojej powieści przekazuje, że dawne panteony bogów respektowały zasadę parytetów - kobieta miała dostęp do boskości i świętości drogą inną niż ofiara. Kobiety u Tokarczuk pomagają sobie w potrzebie, są aktywne, solidarne. Anna In oszczędza życie przyjaciółce, a do piekieł wysyła swojego kochanka. Dla odmiany mężczyźni tutaj to próżni, nieczuli bogowie, podejmujący działania tylko wtedy, gdy grozi im utrata władzy nad światem. 

"Anna In w grobowcach świata" to lektura trudna i wymagająca. Autorka postawiła poprzeczkę wysoko przed czytelnikiem - należy wykazać się skupieniem, oczytaniem i wiedzą. Nie potrafiłam czerpać przyjemności z tej powieści, myślę, że zwyczajnie mnie przerosła. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że jest kiepska. Jest dopracowana, swoiście nowatorska, a z drugiej strony mocno zakorzeniona w naszej kulturze. Polecam, jednak zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy zaznają przyjemności w obcowaniu z tą prozą.

Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo ZNAK 2006, s. 226.
Biblionetka: 4,35/6
Lubimy czytać: 6,01/10
Moja ocena: 4-/6

5 komentarzy:

  1. Bardzo mnie ta książka wymęczyła - jak każda Tokarczuk. Nie umiem się do niej przemóc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę mnie zaskoczyłaś. "Anna In" to była moja pierwsza książka Tokarczuk, czytana niby nie tak dawno, ale w czasach, kiedy byłam moim zdaniem jako czytelnik jeszcze zupełnie zielona - a byłam nią zachwycona. Zupełnie nie pamiętam trudności towarzyszących lekturze, o których piszesz. Ale może to właśnie moje czytelnicze niedoświadczenie o tym zadecydowało, może ślizgałam się po powierzchni, bezmyślnie bawiłam się słowami, nie zagłębiając się w treść? Chyba pora ją sobie odświeżyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Scathach - też mnie wymęczyła. skończyłam z przyzwoitości i ilości stron. Także mamy podobne odczucia.
    @naia - Na szczęście każdy ma inny gust czytelniczy. No mnie ta książka wymęczyła. Może też problemem było to, że ją podczytywałam, wiosna w powietrzu, rozkojarzenie. No ale tak czy inaczej - nie sprawiła mi radości. Inne książki Tokarczuk - bardzo. Ale ta zupełnie niestrawna. Dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię Tokarczuk, a tej książki jeszcze nie czytałam. Po Twojej notce mam trochę obawy, ale i tak spróbuję.

    U mnie na blogu też misz-masz, tak po prostu czytam i tyle :) Lubię prawie wszystko, co poradzić?

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam Annę Inn dawno temu, krótko po tym, jak się książka ukazała. Ja wtedy też byłam dużo młodsza i bardzo mi się podobał ten cyberpunkowy klimat w połączeniu z najstarszym mitem. Od dawna jednak planuję powrót do lektury, aby zweryfikować, czy to moje zaślepienie Tokarczuk czy autentyczny zachwyt ;)
    A odnośnie misz-maszu na blogu - i bardzo dobrze! Różne zainteresowania, różne lektury. Ja u siebie zauważyłam różne fazy czytelnicz, niektóre były związane z obowiązkiem czytania na studiach, inne ze zmieniającymi się zainteresowaniami.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC