Moje nieokiełznane zafascynowanie tematyką muzułmańską nie jest tajemnicą dla Czytelników tego bloga. W miarę możliwości staram się czytać sporo, a szczególną radość sprawiają mi książki autorstwa osób takich jak ja - zainteresowanych islamem, którzy obserwują, przyglądając się z boku, bez zamiaru zmiany religii. Mimo, że już dawno sprawiłam sobie "Oko świata" Maxa Cegielskiego, czeka ono na swoją kolej. Przypadkowo natrafiłam na "Pijanych Bogiem". I spotkanie okazało się nadzwyczaj pouczające.
Maxa Cegielskiego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Pisarz, dziennikarz, podróżnik, muzyk, animator kultury. Obecnie można go słuchać codziennie w Radiu Roxy i oglądać TVP Kultura. 11 września 2001 roku zastał go w miejscu najmniej odpowiednim w tamtym momencie. Gdzieś na pograniczu Afganistanu i Pakistanu, w samym centrum fundamentalizmu islamskiego, pojawia się człowiek z Zachodu - taki mamy obraz po owych wydarzeniach. To, co opisuje Max Cegielski łamie ten stereotyp. Chciałabym na wstępie zaznaczyć, że autor nie popada w zachwyt nad islamem, ani go nie demonizuje - w umiejętny sposób dobiera argumenty każdej ze stron, osąd pozostawiając czytelnikowi. Między innymi to składa się na dojrzałość "Pijanych Bogiem", reportażu, który moim zdaniem powinien być "must read" dla wszystkich islamofilów.
Pakistan kojarzy się przede wszystkim ze sporem o Kaszmir, jednak wystarczy wymienić nazwy prowincji, aby przenieść się ze świata wojny do "Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy" - Beludżystan, Chajber Pachtunchwa, Pendżab czy Sindh. I taki właśnie obraz islamskiego państwa otrzymujemy - daleki od Iraku Saddama, Iranu Chomeiniego czy Afganistanu z bin Ladenem w tle. Sam obraz islamu różni się znacznie od stereotypowego, którym jesteśmy faszerowani po wydarzeniach 11 września 2001 roku. Egzotyczny, wschodni, baśniowy wizerunek jednej z największych religii świata przedstawiany jest poprzez pryzmat sufizmu, mistycznego ruchu w islamie. Sufi nazywani również fakirami czy derwiszami, to bardzo religijni asceci, rodzaj wędrownych muzułmańskich mnichów. Sam sufizm za cel stawia sobie osiągnięcie jedności jedności z boskim Absolutem. Dzisiaj osiąga się ten stan poprzez regularne modlitwy, recytacja formuł religijnych, wymienianie boskich imion Allaha (których jest dziewięćdziesiąt dziewięć), studiowanie świętych pisma (Koran oraz sunny) czy grupowe śpiewy, jakimi są kawwali.
Wokół nurtu kawaali Max Cegielski snuje swoją opowieść. Pierwotnie były to pieśni wykonywane w sufickich świątyniach oraz dargah (w dużym uproszczeniu - świątyniach wybudowanych na grobach świętych muzułmańskich). Inspiracji należy poszukiwać w dźwiękach perskich i indyjskich, teksty chwalą Boga i sławią życie świętych. Współcześnie w dużej mierze gatunek ten ma charakter świecki, o czym świadczy niesłabnąca popularność, nieżyjącego już, Nusrata Fateha Ali Khana. W "Pijanych Bogiem" Max Cegielski wokół kawwali buduje opowieść. Jak dobry reportażysta świat obserwuje i opisuje przy udziale bohaterów, którzy są zwykłymi mieszkańcami - mamy tutaj komputerowca Musę, który sufizm postrzega przez pryzmat swojego ulubionego, do cna zachodniego, filmu - "Matrix". Głównymi aktorami są jednak bracia Sain - Mittu i Gunga - popularni wykonawcy kawwali, którzy grają na bębnach nazywanych dhol. Współcześnie dhol utożsamiany jest najczęściej z bhangrą i jest rodzajem dwustronnego bębna. Gunga i Mittu Sainowie to obecnie "gwiazdy" kawwali. Wystukiwany na bębnie rytm, opary haszyszu, donośny śpiew - to wprowadza obecnych podczas rytuału w trans. Wszystkie koncerty odbywają się w dargah, którymi subkontynent indyjski jest przepełniony - występy muzyków na uroczystościach to niejednokrotnie jedyne ich źródło utrzymania.
Relacja Maxa Cegielskiego jest może i nieco chaotyczna, może i powodować domysły, że oparty substancji odurzających spowodowały lekki zamęt w piórze autora, jednak gawędziarski styl wprowadza czytelnika w luźne rozważania. Nie brakuje rzecz jasna fragmentów o charakterze naukowym - bibliografia, z której korzystał Max Cegielski jest doprawdy imponująca. Napięcie budowane wokół historii można przyrównać do stylu uprawianego przez wschodnich (chociażby irańskich) reżyserów - małymi, pozornie drobnymi migawkami jesteśmy doprowadzani do finału, który wbija w fotel i poraża. Podobnie jest u Maxa Cegielskiego - mimo, iż to reportaż, zakończenie zrobiło na mnie spore wrażenie.
Wspomniałam, iż islamofile będą urzeczeni tym tytułem. Podkreślę to raz jeszcze - jest tu mnóstwo interesujących, niszowych informacji o muzułmanach, w szczególności o samym sufizmie. Przyznam szczerze, że ja z sufizmem spotkałam się przy okazji wizyty w Konyi (Turcja), która jest stolicą mistycznej, muzułmańskiej "sekty" (określenie mocno nieprecyzyjne) jaką są mewlewici, czyli wyznawcy zakonu założonego w XIII w. przez Calaleddina Rumiego. Najprostszym skojarzeniem będzie dla Was zakon wirujących derwiszy, którzy w swoim tańcu naśladują ruch ciał niebieskich, co ma pobudzić duszę do wzmożenia swojej miłości do Boga. Miałam okazję uczestniczyć w tym rytuale zwanym Semą, na który składała się intonacja modlitw z Koranu, podczas których do modlącego się hafiza (człowieka znającego cały Koran na pamięć) dołącza się flet, instrument umiłowany przez Rumiego. Siedemnastu derwiszy w tym czasie, zmienia pozycję ze skulonej na przykucniętą, stopniowo intensyfikując swoje poruszenie, aby w końcu utworzyć krąg i rozpocząć wirowanie po własnej osi. Obecnie w Turcji, odwiedzanej licznie przez turystów, można podziwiać ten rytuał w pełnej wersji (Konya oraz Kapadocja), jak również fragmentarycznie (najczęściej podczas tzw. "nocy tureckich" urządzanych w klubach i hotelach - wtedy obserwujemy sam finał, czyli wirowanie). Przyznam szczerze, że bez wiedzy na temat mewlewitów, jaką posiadam dzisiaj, był to dla mnie złośliwie nazywany rytuał "Senna", gdyż akompaniament fletu przy dość monotonnych recytacjach w języku arabskim, po kilkunastu godzinach podróży, uśpiłby każdego. Obraz Semy noszę jednak do dziś w swojej głowie i polecam to doświadczenie każdemu. Poniżej zdjęcie Muzeum Rumiego z meczetem, jedno ze świętych miejsc islamu w Turcji w mieście Konya (dawna stolica Sułtanatu Seldżuckiego).
zdjęcie pochodzi z serwisu: trekearth.com |
Podsumowując - polecam książkę Maxa Cegielskiego. To kawał dobrego reportażu poruszającego temat zupełnie niepopularny. Zalecam lekturę osobom zainteresowanym tematyką islamu, w tym również islamu mistycznego. Nadmienię jednak, iż osoby z elementarną wiedzą na temat muzułmanów mogą poczuć się nieco przytłoczone ilością trudnych sformułowań oraz cytatów z Koranu. Jednak Max Cegielski napisał wyważony reportaż gdzie mało jest polityki, a dużo ludzi i dialogu, co oznacza, że wzorował się na doskonałym Ryszardzie Kapuścińskim. I porównanie nie jest na wyrost.
Zainteresowanych kawwali odsyłam do twórczości Nusrata Fateh Ali Khana - jak wspomniałam, to co prawda świecka odmiana, ale oprawa muzyczna w niczym nie odbiega od sufickich śpiewów. Swojego czasu sporo NFAK było na kompilacjach sygnowanych przez Buddhę Bar, co oznacza, jak wiadomo, doskonałą muzykę etniczną.
Podczas pisania tekstu korzystałam z serwisu arabia.pl, Wikipedia (wersje językowe polska, angielska oraz turecka) oraz wiedzy własnej.
Kategoria: literatura podróżniczo-reporterska
Wydawnictwo W.A.B. 2007, s. 260.
Biblionetka: 4,20/6
Lubimy czytać:7/10
Moja ocena: 4/6
zupełnie nie dla mnie, niestety ale nie moje klimaty
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Za islamofilkę się nie uważam, ale interesują mnie inne religie - lubię czytać tak jak piszesz, bez zamiaru zmiany wyznania. Nie wiem, czy ta książka nie przytłoczy mnie masą informacji, ale na pewno chętnie spróbuję. Może będzie przyspieszony kurs ;)
OdpowiedzUsuńNieokiełznana islamofilko, Cegielski jest u mnie w planach od niepamiętnych czasów ;) A widzę, że czytasz "9 części pożądania" - jak Ci się podoba? Czytałam pożyczony egzemplarz w zeszłym roku, ale chciałabym mieć na własność.
OdpowiedzUsuńA wracając do sufizmu - przedwczoraj kupiłam tomik Rumiego. Nusrat Fateh Ali Khan miał tak wielkie poważanie, że nawet w Indiach, gdzie powszechna jest niechęć do Pakistanu, kiedy piosenkarz zmarł, cały naród go opłakiwał. Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki za polecenie tej książki - jestem pod wrażeniem "40 zasad miłości" Elif Safak i bardzo chętnie poczytam jeszcze o islamskich sufich
OdpowiedzUsuńKsiążkę chętnie bym przeczytała, bo osobiście trochę się interesuję religiami i innymi kulturami. Zawsze chciałam się więcej dowiedzieć o sufich, ale jakoś nie miałam dotychczas okazji...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sol
PS. POLECAM WZIĘCIE UDZIAŁU W MOIM KONKURSIE DLA BLOGERÓW:
http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/2012/05/konkurs-drugi-dla-bloggerow-z-okazji.html
@Miłośniczka Książek - Trudno, może inne książki polecane przeze mnie przypadną Ci do gustu.
OdpowiedzUsuń@Książkozaur - Przy pomocy Cioci Wiki i Wujka Google na pewno dasz radę. Max Cegielski pisze dość chaotycznie, ale to ma swój urok. Czytamy przecież reportaż, relację, a nie wygładzony tekścik. Zresztą taki uporządkowany styl pisania nie pasowałby do MC. Polecam gorąco "Pijanych Bogiem" chociażby dlatego, że w nienachalny sposób pokazuje islam prawdziwy, a nie taki, którym karmi się nas w mediach.
@Lilithin - "9 części pożądania" leży na stosie wielu rozpoczętych książek, ale już od pierwszych stron pachnie "must read". Przyznam szczerze, że świadomie wstrzymuje lekturę, bo mam wrażenie, że jest tak dobra, że będzie mi żal jak ją zbyt szybko skończę. Nusrat Fateh Ali Khan to postać kultowa dla wielu. A swoją drogą też kupiłam swojego Rumiego ... Mam nadzieję, że moja niemoc czytelnicza minie, bo tyle książek czeka na przeczytanie..
@joly_fh - Dziękuje pięknie za ciepłe słowa. "40 zasad miłości" czeka na przeczytanie, jestem ogromnie ciekawa swoich wrażeń po tej lekturze.
@Sol i Alien - jeśli chcesz wiedzieć więcej o sufich - polecam Cegielskiego z czystym sumieniem.
Dziękuję wszystkim za cierpliwość i przepraszam, że tak późno odpowiadam na Wasze komentarze. Pozdrawiam ciepło!