Mój głód podróżniczy trwa. Wszyscy mi najbliżsi wiedzą jak bardzo brakuje mi teraz bycia w drodze, przyglądania się mapie, aby znaleźć najbardziej zawiłą trasę, poznawania nowych przestrzeni. Na szczęście w chwilach wyjątkowego kryzysu można przeczytać książkę podróżniczą, czyli przeżyć czyjeś emocje. Oczywiście to zupełnie nie to samo, ale od biedy można i tak.
Dla mnie, jako istotki interesującej się wszystkim co na wschód od Polski nazwisko Kruszona nie jest żadną niespodzianką. Autor książek o Rumunii, podróżnik, Wielkopolanin. No i temat wyprawy jest dla mnie doskonały - trasa wiodła wokół Morza Czarnego przez Gruzję, Turcję i Bułgarię. Na depresję turystyczną jak znalazł.
Należy przyznać szczerze, że nie jest to typowa relacja podróżnicza. Laik może znaleźć mało przyjemności w "Czarnomorzu". Autor snuje na oczach czytelnika opowieść, której bliżej do dziennika, czy pamiętnika wyprawy niż stricte podróżniczej relacji. Dużo osobistych wycieczek, komentarzy i myśli. Ma to swój urok - szybko można poczuć się współpasażerem i współwyprawowiczem autora. Nieco sztucznie prezentują się fragmenty typowo historyczne - przy całej swobodzie wypowiedzi sprawiają wrażenie nieco sztucznych i nadętych, pomimo ogromu wiedzy, którą przekazują.
Jak na książkę podróżniczą przystało możemy pooglądać zdjęcia. Są one dynamiczne, sporo na nich ludzi, odnoszą się bezpośrednio do tekstu i ciekawie go uzupełniają. To wszystko, o czym piszę wydaje się być oczywiste, jednak nie zawsze takie jest w przypadku relacji podróżniczych.
Cóż - przyznam szczerze, spodziewałam się więcej po takim nazwisku i takim tytule. Mocno osobiście, lecz mało konkretnie. Jednak szczerze i z "pewnym takim" pomysłem. Polecam jako lekturę uzupełniającą dla zainteresowanych tymi terenami.
Kategoria: literatura podróżnicza
Wydawnictwo Zysk i S-ka 2012, s. 320.
Moja ocena: 4+/6
Książkę w formie e-booka przeczytałam dzięki uprzejmości portalu Woblink.
hmmm... Mówiąc "Mocno osobiście, lecz mało konkretnie" trochę mnie zniechęciłeś. Już spotkałem się z kilkoma takimi książkami. Czasami okazywały się strasznie przesiąknięte subiektywizmem, a wręcz brakiem wiedzy o świecie. Do dziś się śmieję jak przypominam sobie jedną książkę, w której brytyjski autor opisywał Czechy jako początek Europy Dzikiej i Nieznanej, a nie zdążył nawet motorem z Francji wyjechać. Obawiał się również, że z Rosji nie ujdzie żywy, albo że ktoś go pewnie zabije lub porwie.
OdpowiedzUsuńO, muszę się zainteresować tą pozycją :)
OdpowiedzUsuń