Tak to już chyba ze mną dziwnie jest, że uprzedzam się do książek podróżniczych. I jak się za nie w końcu zabieram - to się okazuje, że to jest TO. Było tak z książką Jarosława Kreta "Moje Indie" i było tak i teraz - z Wojciechem Cejrowskim.
Się uprzedziłam. A dlaczego? Ano dlatego, że osoba i poglądy pana Cejrowskiego krótko mówiąc są mi totalnie odległe. TOTALNIE. Ale oddzielmy człowieka od dzieła. No i proszę Państwa - ja w szoku jestem. "Gringo ..." czyta się prze-dobrze. Bardzo przyjemny, cięty język. Dużo ironii i auto-ironii. Dużo naturalizmu, co nie obrzydza a wręcz przeciwnie - dodaje autorowi swoistego szacunku. No i powiem szczerze - wyprawy pana Cejrowskiego robią wrażenie. Jakoś nigdy nie byłam fanką jego programów na TVP2... a może szkoda, bo facet zna się na rzeczy. Myślę, że i on i pan Kret przyczynili się do faktu, iż przeproszę się z półką pt. "Literatura podróżnicza" i będę tam częściej zaglądać. Polecam, polecam, polecam!
I - to było w morale książki - niektórzy siedzą latami w fotelu i tylko czytają o dalekich podróżach, a niektórzy sprzedają lodówkę (pan Cejrowski) i ruszają w siną dal. Polecam czasem oderwać się od fotela i zrezygnować z komfortów i ... popodróżować, popoznawać inną kulturę. Może kiedyś przyjdzie moment kiedy podzielę się moimi tureckimi wrażeniami... może kiedyś... mimo wszystko polecam takie oderwanie się od korzeni i poprzebywanie w zupełnie innej kulturze. Najlepsza nauka. I morały płyną strumieniem.
A książkę pana Cejrowskiego bardzo polecam. Bardzo! A za prywatę przepraszam.
Kategoria: literatura podróżnicza
Wydawnictwo Bernardinum 2006, s. 264
Biblionetka: 5,27/6
Lubimy czytać: 4,31/5
Moja ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz