Trumanem Capote zaraził mnie mój przyjaciel - Łukasz. Otrzymałam od niego do przeczytania "Z zimną krwią", powieść, która szalenie mi się spodobała. Jak się okazało później - jest to najbardziej znane, ale i najmniej capotowe dzieło pana Trumana. O ironio :)
Teraz na warsztat wzięłam dwa klasyczne opowiadania. Rozpocznijmy od bardziej znanego "Śniadania u Tiffany'ego". Kto oglądał super-klasyczny film z Audrey Hepburn ten zapewna zna pierwszą scenę, kiedy to Holly wysiada z taksówki i przed witryną sklepu jubilerskiego "Tiffany & Co." zajada śniadanie w pięknej sukni. Z opowiadania dowiadujemy się, że to jej sposób na smutki - kiedy jest jej naprawdę źle, udaje się do Tiffany'ego i ogląda. Opowiadanie traktuje o dwóch lokatorach - Holly Golightly, dziewczynie do towarzystwa oraz jej sąsiedzie - pisarzu. Zaprzyjaźniają się oni i przyjaźń ta przeradza się w coś głębszego, przynajmniej ze strony pisarza. Historia traktuje o osobach, które nigdy nie chcą dorosnąć - Holly jest damskim wydaniem Piotrusia Pana. Żyje jakby obok siebie. Trudno jest mi streścić tę historię w paru zdaniach, tyle się w niej dzieje. Jedno wiem - jest przeurokliwa ... i bardzo aktualna. Adaptacja filmowa z Audrey różni się dość znacznie, raczej na niekorzyść. Została olukrowana hollywoodzkim happy-endem. Polecam zapoznanie się z pierwowzorem literackim. Piękna, prosta, doskonale poprowadzona historia. Klimat Capote w 100%. Lubię, lubię, lubię ...
Drugie opowiadanie to "Harfa traw" to historia opowiedziana ustami Collina, który jest wychowywany przez swoje dwie ciotki - Verenę oraz Dolly. Są one totalnymi przeciwnościami - Verena to kobieta silna, przedsiębiorcza, Dolly natomiast wiedzie prym w kuchni i prowadzeniu domu, jest osobą o usposobieniu romantycznym. W wolnych chwilach produkuje specyfik na chorobę zwaną puchliną wodną. Kiedy Verena próbuje zbić interes na owym lekarstwie, Dolly postanawia uciec z domu na drzewo. Dosłownie na drzewo. Klimat tej historii przypomina mi "Anię z Zielonego Wzgórza", "Domek na prerii" i inne tego typu historie. Oczywiście historia jest zgoła inna, jednak klimat podobny. "Harfa traw" ma klimat baśniowy i czuć w niej senność amerykańskich miasteczek.
Myślę, że nieprzypadkowo te dwa opowiadania zostały umieszczone w jednym zbiorze - oba traktują o zagubieniu w świecie dorosłości, o tym jak potrafimy odpechnąć od siebie dorosłość. O tym, że należy poszukiwać swojego sposobu na ową dorosłość - mimo, że nieraz nie będzie on akceptowany przez nam bliskich. Polecam oba opowiadania i Capote niezmiennie uwielbiać będę.
Kategoria: literatura piękna XX w.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka 1998, s. 156
Biblionetka: 4,70/6
Lubimy czytać: 3,43/5
Moja ocena: 5+/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz