[Wielkie westchnienie]. No i co ja o tej książcę sądzę? Po pierwsze czyta się bardzo dobrze, przede wszystkim dlatego, że Wydawnictwo Otwarte starannie książkę wydało. Papier niemęczący wzroku, dobra czcionka, stron ubywa, dobre tłumaczenie, lekkie. Także duże brawa dla wydawnictwa. Po drugie - czyta się lekko, jako czytadło plażowo-choinkowe - baaardzo dobre. Ale z opisu na okładce i deklaracji autorki wynika, że miała ona ambicje, aby w temat wejść głębiej. Udało się? Na Boga, nie!
Książka jest jak 99% filmów rodem z Hollywood - po grudach, górach ale do pozytywnego końca. Czy w naszym życiu - prawdziwym, naszym zaokiennym zakończenie pozytywne by się zdarzyło? Pomijam fakt, że finał jest banalny i naiwny jak historie o księżniczkach i księciach ze smokiem walczących. Rozczarowałam się. Czytało się świetnie, okładka mnie nakręciła na tę książkę - kupiłam ten pomysł. A tutaj taka breja (główna bohaterka Claudia jest redaktorem/agentem w dużym wydawnictwie nowojorskim i powieści przewidywalne nazywa "breją"). Naprawdę naiwnie wierzyłam, że autorka wejdzie w temat głębiej. No, ale - tutaj przyznaję się szczerze - na czytadło świąteczne jak znalazł. Stąd może i taka, zawyżona, ocena.
Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Otwarte 2007, s. 392
Biblionetka: 4,13/9
Lubimy czytać: 3,32/5
Moja ocena:4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz