poniedziałek, 16 maja 2011

Kobieta z wydm - Abe Kōbō





Zacznę od tego, że ubolewam bardzo mocno, że z kanonu lektur w liceum został usunięty "Proces" F. Kafki. Nie dlatego, że "Kobieta z wydm" na pierwszy rzut oka przypomina nam prozę Kafki. Ale dlatego, że zmusza do myślenia. Tak, jak książka do której poniżej postaram się zachęcić...

To, co rzuca się od razu w oczy - to wszechogarniający absurd i groteska. Główny bohater - nauczyciel, bierze kilkudniowy urlop i nie mówiąc nikomu z bliskich, gdzie się udaje - rusza poszukiwać przedstawicieli pewnego gatunku owadów, który został (tak mu się wydaje) przez niego odkryty. Trafia do wioski - wydaje się zapomnianej prze wszystkich - w poszukiwaniu noclegu. Mieszkańcy ów oferują - spuszczając go na sznurowej drabinie do "dołu". Kiedy budzi się porankiem drabiny już nie ma, a on sam staje przed faktem dokonany. Został on sprowadzony tutaj podstępem i  zmuszony do wybierania piasku i ładowania go w pojemniki. W zamian otrzymuje wodę i skromny posiłek. I tak cały czas ... nie można zaprzestać tej czynności, gdyż spowoduje to zasypanie chaty w której mieszka, a to z kolei pociągnie za sobą katastrofalne skutki dla całej wioski, która zostanie wchłonięta przez piasek.

Piasek jest tutaj wszechobecny. Główny bohater jest nim zafascynowany - jego niszczycielską siłą, jego wszechobecnością w miejscu w którym przystało mu żyć. Piasek reguluje cykl życia, piasek napędza życie i "ekonomię". Wszędobylskie ziarenka mają tutaj dość wyrazistą wymowę symboliczną - można je bowiem odczytywać jako alegorię (trudne słowo ;)) między innymi rutyny życia codziennego. Powtarzalność, często bezsensownych, czynności - któż z nas tego nie zna? Piasek jednak, jak wspomniałam, naszego bohatera fascynuje i dzięki temu wymusza w nim ciągłą inwencję. Planuje on ucieczkę z wioski - mimo totalnej absurdalności jego pomysłów (skonstruował lasso zakończone nożyczkami, którym to potem odganiał psy - a to tylko próbka tego, co można znaleźć w "Kobiecie ...") - piasek skłania go do refleksji i innowacji. 

Dużo jest w "Kobiecie ..." sentencji, zdań quasi-filozoficznych. Nie czuję się na tyle kompetentna, żeby zrobić tutaj wykład o inspiracjach, jednak czuć wpływy europejskiej filozofii. Pachnie Kantem i to na kilometr. Autor przedstawia nam swoje przemyślenia w formie wykładów głównego bohatera - spowalniają one i tak już leniwą akcję, zmuszając i czytelnika do przemyśleń. Jest to niewątpliwie jedna z wartości dodanych tej książki. Mimo, że jako laik, nie doceniłam zapewne wszystkich aspektów i znaczeń. Śmiem podejrzewać, że gdybym wiedziała więcej o kulturze Japonii, potrafiłabym docenić (i ogarnąć!) bardziej ten tytuł. 

Co do tytułowej "Kobiety ...". Po pierwsze (primo!) lubię taką przekorę, kiedy tytuł wprowadza mnie w pewne nastawienie (aha! książka będzie o kobiecie), a tu się okazuje, że jednak nie. Bo tytułowa kobieta z jednej strony jest postacią kluczową, a z drugiej jest tłem. Z czasem nieodłącznym. A co do samego bohatera - jego walka z wioskowym komitetem, jego determinacja, aby wyrwać się z zaklętego kręgu - przeraża, czasem wywołuje pusty śmiech. W kategoriach człowieczeństwa (jakkolwiek to brzmi) wywołuje on jednak raczej negatywne odczucia. Kobietę traktował przedmiotowo, dla swoich celów był w stanie spółkować z nią na oczach mieszkańców wioski. Czuł się nieusatysfakcjonowany swoją dotychczasową egzystencją i stąd jego pragnienie odkrycia nowego gatunku owadów - chciał zaistnieć w encyklopediach, chciał zostawić po sobie ślad. Poczuł się pobudzony na nowo, kiedy to pod koniec powieści odkrywa (albo tak mu się przynajmniej wydaje) właściwości piaski i próbuje zbudować konstrukcję, która ma dostarczać wodę, co w efekcie uniezależni go od dostaw z wioski. To ciągłe pragnienie ucieczki, wyzwolenia się odróżnia go od pozostałych mieszkańców wioski - podczas próby ucieczki odkrywa on z przerażeniem, że niektóre "doły" są wyposażone w drabinki sznurowe. Zdziwiony zapytał kobietę dlaczego mieszkańcy nie uciekają - ona beznamiętnym tonem oświadcza, że przecież mieszkają tu od kilku pokoleń.

Książka zachwyca i przeraża. Jest uniwersalna i pewnie ponadczasowa. Warto ją przeczytać, chociażby dlatego, żeby chwilę nie zastanowić się nad tym czy nie jesteśmy powoli zasypywani przez kolejne, coraz bardziej wszechobecne ziarenka piasku. A czym dla każdego z nas jest ten piasek, to już zupełnie inna kwestia.

Kategoria: literatura piękna XX w.
Wydawnictwo Znak 2007, s. 216
Biblionetka: 4,72/6
Moja ocena: 4+/6

Tutaj bardzo ciekawa dyskusja na temat tej książki. Zainteresowanych odsyłam.

12 komentarzy:

  1. dotarłam szczęśliwie i zmieniłam adres, dobrze, że do recenzji zostawiłaś odnośnik na bloksie:)

    W końcu rzeczowa recenzja tej książki, do tej pory czytałam tylko, że nudna i nie można poczytać do końca.

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. troszkę na bezczelnie z tym linkiem :) cóż :)

    Nie jest nudna - to na pewno! Wymagająca. I czuję, że będę musiała się doczytać o Japonii i wrócić do niej.

    OdpowiedzUsuń
  3. i dzięki za zmianę adresu oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam jakieś 5 lat temu, ostatnio przypominałam sobie książkę na potrzeby klubu czytelniczego.
    I tak, jak za pierwszym razem byłam zachwycona, doszukiwałam się ukrytych znaczeń, itd, tak za drugim ledwo ją zmęczyłam:). także lepiej uważac z powtórną lekturą:).

    OdpowiedzUsuń
  5. @Iza - Twoje spostrzeżenia w rozmowie klubu czytelniczego były bardzo trafne :)
    Powtórne zmierzenie się z książką - mam w planach odświeżyć sobie książki które czytałam, np. krótko po maturze i zobaczyć jak je odbiorę teraz. Ciekawa jestem tego doświadczenia niezmiernie. Zmieniamy się my, zmienia się to co wokół nas - i w związku z tym książki, które kochaliśmy odbieramy już inaczej.
    Ale dziękuję za ostrzeżenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś przelotnie zainteresowałam się tą książką, ale cóż, całkowicie o niej zapomniałam;> Bywa.
    Twoja recenzja zainteresowanie odświeżyła i wzmogła, choć muszę przyznać, że mam trochę mieszane uczucia. Na początku pomyślałam sobie, że przeczytam. Później, że na pewno nie, bo szkoda moich nerwów. A teraz sama nie wiem, chciałabym i się boję;) Poczekam, czy mi sama wpadnie w łapy.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @sQra - nie ma opcji- - musisz się przekonać i skonfrontować oczekiwania z tym, co poczujesz po przeczytaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę wywalili "Proces" z lektur? No proszę... Nie żebym marudziła, bo za książką zdecydowanie nie przepadam, ale wydawała się tak idealnie pasować do kanonu lektur (ach ta łatwość interpretacji!), że aż się zdziwiłam.

    A co do "Kobiety z wydm", to nie odstrasza mnie od niej "ciężar", ale raczej to, że Daleki Wschód zupełnie mnie nie ciągnie (literacko ani w żaden inny sposób) i ani go nie rozumiem, ani mi nie jest po drodze...

    Ysabell.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam książkę na półce. Wiem, że był to bardzo dobry zakup. Mnie bardzo ciągnie do tej tematyki:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka ponadczasowa i dlatego Znak wydał ją w swojej serii 50/50 :) jest to wznowienie, wcześniej była wydana Przez PIW.

    OdpowiedzUsuń
  11. "
    Zacznę od tego, że ubolewam bardzo mocno, że z kanonu lektur w liceum został usunięty "Proces" F. Kafki. "

    Pono wstawili w kanon Alchemika...

    OdpowiedzUsuń
  12. " Zacznę od tego, że ubolewam bardzo mocno, że z kanonu lektur w liceum został usunięty "Proces" F. Kafki. Nie dlatego, że "Kobieta z wydm" na pierwszy rzut oka przypomina nam prozę Kafki. Ale dlatego, że zmusza do myślenia. Tak, jak książka do której poniżej postaram się zachęcić..." Obawiam się ,że przewód myślowy zastosowany w cytowanym fragmencie jest jednak nie do końca logiczny i przejrzysty.Zdanie pierwsze jest w porządku,ale drugie wprowadza zamęt,gmatwa sens. Poza pewnymi drobnymi usterkami recenzja jest jednak przemyślana,dobra,chociaż nie zgadzam się ze wszystkimi zawartymi w niej interpretacjami...Jak choćby z tą,iż główny bohater w kategoriach człowieczeństwa podlega negatywnym ocenom ,gdyż "kobietę traktował przedmiotowo, dla swoich celów był w stanie spółkować z nią na oczach mieszkańców wioski."Zapewne każdy z nas posiada własną,subiektywną wizję człowieczeństwa ,ale czyż nie ulega ona zmianom pod wpływem okrutnych,drastycznych warunków życia?W jakich kategoriach oceniać człowieka skazanego na okrutny los.Los,który wybrali dla niego inni,lekceważąc jego prawo do wolności,godności...Czyż nie o tym jest ta powieść-o odzieraniu człowieka z jego godności,wyjątkowości , o tym,że na tyle się znamy,na ile nas sprawdzono...O tym,że nasze "ja" ,nasze poglądy,ideały nie są danym nam raz na zawsze constans .Chęć zaistnienia w świecie,pozostawienia po sobie unikatowego śladu,dokonania czegoś niezwykłego nie jest również rzeczą złą ani obcą chyba każdej istocie ludzkiej -choć autorka recenzji sugeruje odmienny pogląd w kolejnym zdaniu ("Czuł się nieusatysfakcjonowany swoją dotychczasową egzystencją i stąd jego pragnienie odkrycia nowego gatunku owadów - chciał zaistnieć w encyklopediach, chciał zostawić po sobie ślad.").W recenzji pada też zdanie ,że książka jest uniwersalna i pewnie ponadczasowa.Ja bym jednak (pewnie )wyrzuciła to "pewnie".Ale już pozostałe zdania są trafnym,zgrabnym zwieńczeniem rozważań zawartych w recenzji.Czytałam tę książkę dwukrotnie w swoim życiu.Bardzo prawdopodobne ,że nie ostatni ,gdyż jest to lektura oryginalna,mieniąca się sensami ,skłaniająca do głębokich przemyśleń,niełatwa i "wymagająca" od czytelnika.Zachęcam do czytania jej wnikliwie ,uważnie,bo choć krótka-wymaga czasu ,by ją przemyśleć i właściwie zinterpretować.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC