wtorek, 3 maja 2011

Tajemnice greckiej Madonny - Bożena Gałczyńska-Szurek




Coś mam ostatnio rękę do książek - co się za którąś wezmę to albo jest dobra, albo bardzo się podoba albo jedno i drugie. Co do "Tajemnic ..." od początku miałam dobre przeczucia i ... zdecydowanie się nie zawiodłam.
W myśl cyklu "Czy okładka książkę czyni?" pozwolę sobie i tutaj skomentować ową. Okładka jest nienachalna, ale bardzo przyciągająca uwagę. Niby banalna, ale doskonale oddaje ducha książki. No i jest przede wszystkim bardzo ładna. U nas co prawda maj, ale dzisiejsza aura pozostawia wiele do życzenia, także przeniesienie się myślami do ciepłej Grecji dobrze nam robi.
Jako zapalona turkofilka, powinnam być zapaloną przeciwniczką Greków i wszystkiego, co greckie. Dlaczego - zainteresowanych odsyłam do historii. Nie czuję się jednak uprzedzona, bo dla mnie wszystko co w basenie Morza Śródziemnego złym być nie może. Czytając "Tajemnice ..." poczułam, jak mało wiem o samych Grekach i greckiej historii. Wśród moich znajomych są dwie dziewczyny, które ukończyły filologię nowogrecką, jedna z nich przeniosła się na stałe do Aten, także zupełną ignorantką nie jestem, ale jednak - wiele ciekawych faktów doczytałam. No ale - do rzeczy!
O czym książka? O tajemniczej historii. Na spokojnej (fikcyjnej) wyspie dokonują się straszne dla mieszkańców czyny, a "areną" na której się rozgrywają - jest miejscowa cerkwia z cudowną ikoną Madonny Płaczącej. Wątków kryminalnych zdradzać nie będę, gdyż trudno byłoby mi pewnie oddać ducha książki bez zdradzenia kluczowych wątków. Jest to kryminał, w bardzo dobrym stylu. Napisany sprawnie, bez naiwności i wątków na siłę. Powieść została dobrze przemyślana i zupełnie wierzę w deklarację autorki, że wzorowała się na klasykach - to po prostu czuć. 
Sporym atutem jest piękny język. Zdania nie kłują w oczy, ciekawie oddają akcję. Czasami raziły błędy redaktorskie - dziwne przeniesienia wyrazów, niepotrzebne akapity. Troszkę wybijało to z rytmu, ale nie wpływało destrukcyjnie na całość. Dużo wtrąceń w oryginalnej grece nadawało pewnego smaczku historii, jednak mnie jako osobę nie znającą ni słowa po grecku, raczej wytrącały z rytmu (inna sprawa, że gdyby akcja działa się w Turcji i byłyby to wtrącenia po turecku, pewnie byłabym prze-zachwycona ;), także nie należy odbierac tego jako zarzutu). 
Postaci opisane są sprawne, stają nam przed oczami. Czasami brakowało mi głębszych odniesień narratorki pierwszoosobowej do siebie. Mimo, że Klara jest głównym aktorem w tej rozgrywce - wiemy o niej bardzo mało. Sporą rolę odgrywają w książce psy głównej bohaterki - Tyberiusz i Klaudiusz. Autorka oddała naturę psiaków w wyjątkowo interesujący sposób.
Jeśli ktoś czuje się helladofilem, to polecam mu skonfrontowanie swojej wiedzy o Grecji z tą właśnie książką. Sporo się dowiedziałam o samych zwyczajach Greków, ich życiu codziennym, ich mentalności, sposobie bycia, historii. Wszystkie te fakty są na tyle swobodnie wplecione w fabułę, że nie rażą ani trochę, a wręcz mogłoby być ich więcej. Autorka jest hellenistką i czytelnik nie ma żadnych wątpliwości, że jej zawód to ogromna pasja. Jako turkofilka odnalazłam w Grekach opisywanych przez autorkę wiele cech wspólnych (pewnie nabytych przez lata najazdów) od Turków - ot, choćby to przesiadywanie mężczyzn w kawiarniach (w Turcji w herbaciarniach) i pogrywanie w odmianę w trik-traka (w Turcji jest to ekstremalnie popularne, gra nazywa się tavla), zabawianie się mini-różańcem (w Turcji jest to "gadżet religijny" - nazywa się tespih, mylnie nazywa się go muzułmańskim różańcem - zawiera on 10 koralików, służy do modlitwy w której wymienia się kolejno przydomki Boga, przydomków jest 99 a ostatni - setny to Allah; w Grecji - jak twierdzi pani Szurek, a nie mam podstaw żeby jej nie wierzyć - był używany jako przedmiot denerwujący tureckich najeźdźców, którzy prawdopodobnie odbierali to jako profanację; a dziś Grecy używają tego po prostu jako "uspokajacza", co czynią też mniej pobożni Turcy).
Książka wydana jest bardzo estetycznie - papier jest grubszy, przez co czytanie jest baaardzo przyjemne. Troszkę rażą literówki, błędy korektorskie, ale nie jest ich aż tak przerażająco dużo. 
Czy polecam? Polecam i to bardzo. Ciekawa historia, którą zapamiętam na długo. Sprawnie opisana, skłania do myślenia. Więcej takich książek.


Kategoria: literatura polska kryminał
Wydawnictwo Novae Res 2010, s. 404
Biblionetka: 4,5/6
Lubimy czytać4,38/5
Moja ocena: 5/6

Książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC