Z Barbarą Wood mam pewien problem. Nie tyle z samą Barbarą, co ze stylem, który Pani reprezentuje. Jak to pisałam kilka notek wstecz - troszkę wysypkowo reaguję na literaturę tzw. kobiecą. Wspominałam też, że Barbarę do domu przemyciła moja mama. Krzywiłam się i nosem kręciłam, ale zachęcona pochlebną opinią sięgnęłam po jej książkę. Potem po drugą, która mnie zdenerwowała niebywale. No i przyszedł czas na trzecią odsłonę Barbary Wood. I co? I ja już sama nie wiem co mam myśleć o jej pisaniu ...
Z jednej strony autorka przykłada się diabelnie do pisania. Szydziłam troszkę z jej opisów w "Kobiecie tysiąca tajemnic", gdzie opisywała rozgrywki piłki nożnej u Majów. I kara przyszła szybko - w poznańskim Muzeum Archeologicznym jest sobie nadal wystawa dot. Majów i ... no można obejrzeć piłkę, którą grali w przysłowiową "nogę". Głupia sprawa, bo myślałam, że to był wymysł wyobraźni pani Wood. A jednak nie :) Wracając do tematu - autorka przygotowuje się merytorycznie do pisania - z jej książek można wynieść sporo wiedzy dotyczącej przeróżnych tematów. Polemizowałam co prawda z jej zachodnim sposobem patrzenia na islam w "Ulicy Rajskich Dziewic", ale nie można odmówić jej tego, że bzdur wierutnych nie pisze. Pisze ciekawie, wiedza w takim opakowaniu sama wchodzi do głowy ... tak, teraz padnie "ale".
Zastanawiam się czy to tylko klątwa "Szamanki ..." czy generalnie pisarstwa pani Wood. Mianowicie - pomysł jest dobry. Pierwszy rozdział to wprowadzenie do historii - poznajemy antropolog Ericę Tyler, która jest w drodze do miejsca, w którym nastąpiło trzęsienie ziemi, które z kolei ukazało jaskinię na ścianach której odnaleziono malowidło. Erica specjalizuje się w historii rdzennych mieszkańców kontynentu amerykańskiego, więc otrzymuje przydział do prowadzenia badań w tym miejscu. W kolejnym rozdziale poznajemy historię legendarnej założycielki plemienia Topaa. I tak przeplatają się wydarzenia współczesne - Erica w kolejnych warstwach znajduje przedmioty, któych historię odnajdziemy w kolejnych rozdziałach. Ciekawy zabieg i - powiem szczerze - czytanie wciąga diabelnie. Miało być "ale" - "ale" jest takie, że ten fajny pomysł i całkiem niezła fabuła zostają wtłoczone w scenariusz rodem z Hollywoodu. I to scenariusz raczej kiepskawy. Czy u pani Wood wszystko musi się ułożyć w cukierkowe love story, które kończy się happy endem, który o zgrozo! zaczynamy węszyć gdzieś w połowie książki?
I tu pojawia się mój dylemat - czy nie wymawiam czasem pani Wood, że białe jest białe? O to przecież chodzi w literaturze kobiecej? Żeby się dobrze, do cholery, kończyło. A ja tu się czepiam. Jednak (to też mój odwieczny argument;) ) - literatura, a już w szczególności "kobieca", ma służyć też rozrywce. Czy otrzymałam to od "Szamanki ..."? Ano - mimo wszystko tak. Nie zachwyciłam się, ale ... nie mogę powiedzieć, że to gniot i ma ręka tego nie tknie. Fajnie się czytało, zrelaksowałam się ... poznałam przy tym nieco historię Indian, współczesne ich problemy. Nowa tematyka, która troszkę mnie zaintrygowała. Jednak czuję się, jako czytelnik, niedopieszczona - ckliwe zakończenie, naprawdę mogła sobie autorka podarować.
Kategoria: Literatura piękna współczesna zagraniczna
Wydawnictwo Muza 2003, s. 416 (wznowienie wydane przez Książnicę)
Biblionetka: 4,47/6
Lubimy czytać: 3,61/5
Moja ocena: 4-/6
Nie lubię typowych romansów, mam alergię na harlequiny, ale dobre książki o miłości oraz literaturę kobiecą lubię :) Ciężko byłoby mi czytać tylko literaturę wysoką, a dzięki tej lżejszej można odpocząć i odstresować się po ciężkim dniu. Mimo że lubię szczęśliwe zakończenia, to nie lubię przesady w ckliwym happy endzie. Bez przeginania.
OdpowiedzUsuńHmm.. no .. B. Wood bliżej do Harlequina niż do wybitnej powieści. Jednak trzeba jej oddać, że są ciekawe. I dobrze się czyta. Czasem i tak trzeba. tylko - no do bólu przewidywalne. Jeśli chcesz coś jej przeczytać to "Ulicę Rajskich Dziewic" - chyba najmniej tam popłynęła z "ckliwością" (przynajmniej z tego, co do tej pory przeczytałam).
OdpowiedzUsuńRównież nie przepadam za literaturą kobiecą, ale jakoś ta książka wydała mi się ciekawa... intryguje mnie to "merytoryczne przygotowanie" do tematu. Chętnie poznałabym co nieco o historii Indian, nie wiem czy takie było Twoje założenie, ale mnie w sumie przekonałaś do sięgnięcia po tę pozycję :):)
OdpowiedzUsuń@Fuzja - B. Wood jest zdradliwa. Niby po okładce romansidło do bólu, ale babeczka tak się przykłada do kwestii merytorycznych, że naprawdę wciągam się w jej prozę totalnie. "Szamanka.." taka sobie jest, ale polecam "Ulicę Rajskich Dziewic" - cacuszko! Na blogu znajdziesz zresztą recenzję "Ulicy ..." Pozdrawiam i witam na moim blogu :)
OdpowiedzUsuń