niedziela, 27 lutego 2011

Kobieta tysiąca tajemnic - Barbara Wood






Mówi się, że nie należy oceniać książki po okładce. Czasem powinno. Się.
Zacznijmy może od fenomenu B. Wood. Poprzednio przeczytana "Ulica.." mimo, że z lekka odrealniona w sumie zrobiła na mnie dobre wrażenie. Fajne czytadło, wartka akcja, a że prosto i przyjemnie? Literatura to rozrywka i w tej definicji na pewno się mieściła.
Dokopałam się nawet do wątku na forum Biblionetki o pani Wood. Trudno ją zakwalifikować do typowej romansiary czy Harlequinopisarki. Bo jednak jakaś fabuła jest, zwroty owej. No coś sprawia, że nie rzuca się książką po 50-tej stronie. ALE ...
...takiej bzdury jak "Kobieta tysiąca tajemnic" dawno nie czytałam. Może jednak postaram się rzetelnie i od początku.
Główna bohaterka. Tonina. Znaleziona w kołysce na wyspie, którą później nazwą Kubą (autorka tak często używała zwrotu "którą/którego później nazwą", że krzyczeć się chciało z bólu), rzekomo doprowadzona przez delfiny, podejmuje wyzwanie rzucone jej przez kawalera z sąsiedniej wyspy. Tonina jest poławiaczką pereł i doskonale nurkuje, co udowodniła pokonując brata owego kawalera. Urażona duma i honor nie pozwalają mu przejść obojętnie obok tego faktu i rzuca jej propozycję zanurkowania w miejscu zakazanym. Dziewczyna go pokonuje, co z kolei zmuszą ją do opuszczenia wyspy. Do wyprawy nakłania ją przybrana matka, która to każe jej szukać czerwonego kwiatu skierowanego kielichem do góry (tak, tak), który ma uzdrowić jej rzekomo śmiertelnie chorego ojca. Podczas przeprawy na stały ląd, jej łódź zostaje zaatakowana przez "zranionego kawalera", a następnie przez rekiny (tak!tak!). Jak nietrudno się domyślić z życiem uchodzi tylko ona.
Bzdurnie, co? Ale to nie koniec! Trafia ona do azteckiego miasta (bodajże), gdzie akurat trwają igrzyska sportowe, "KTÓRE PÓŹNIEJ ZOSTANĄ NAZWANE MISTRZOSTWAMI ŚWIATA W PIŁCE NOŻNEJ". Zakochuje się w królu strzelców, co z kolei sprowadza na nią nienawiść jego głównego kamrata. Wyruszają razem na poszukiwanie ziemi mlekiem i miodem płynącej, gdzie ma czekać na nich zbawienie. Bzdurnych i śmiesznych wątków jest dużo więcej, jednak nie mam ochoty się nimi dzielić. Podręcznikowy przykład antyksiążki.
Jako czytelnik mam jedną wadę. Ogromną. Tylko raz nie doczytałam książki do końca. Był to "Ulisses" (próbowałam kilkukrotnie, nie jestem w stanie przekroczyć bariery 50. strony). Poza tym jednym przypadkiem, doczytałam wszystko (łącznie z "Historią ogrodów zoologicznych" :]). Doczytałam i "Kobietę...". W pewnym momencie byłam już po prostu ciekawa, co autorka może jeszcze wymyślić.
Nie polecam. Chyba, że szukacie czegoś absurdalnie bezsensownego. Ale forumowa wieść głosi, że ta książka to tylko wypadek przy pracy. Oby.

Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Książnica 2010, s. 560
Biblionetka: 4,67/6
Moja ocena: 3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC