środa, 8 czerwca 2011

Bikini - Janusz L. Wiśniewski





Od bardzo dawna nie podchodziłam do książki z takim sceptycyzmem. Naczytałam się recenzji wychwalających książkę pana Wiśniewskiego pod niebiosa, jak i takich, które ową z błotem mieszają. Był mętlik. A jakie odczucia po przeczytaniu? No przysłowiowy kotlet mielony, gdyż mętlik jak był - tak pozostał. 

Pana Wiśniewskiego czytałam "S@motność w sieci" lata temu, gdym młoda i nieco mniej o życiu wiedziałam - stąd pewnie moje entuzjastyczne przyjęcie i "acho-ocho-wanie" na temat tejże. Czy "Bikini" aż tak mnie poruszyła? Raczej nie ...

Nie lubię przegadanych książek. Nie lubię książek z bohaterami, którzy sami dla siebie nie są realni. I nie lubię nie wiedzieć co autor miał na myśli. Pan Wiśniewski zaserwował mi zgrabny miks wszystkich trzech składników.

Śmiem zarzucić, że książka jest przegadana. Zamysł historii jest niezły - przykuwa uwagę, sprawia wrażenie dobrze przemyślanej, jednak... w trakcie czytania zgrzytało mi mocno. Początkowo miałam problemy z wbiciem się w historię, drażniła mnie wstawkami eroto-porno. Do szału doprowadzały mnie retrospekcje retrospekcji. Zabieg z literackiego punktu widzenia jak najbardziej ciekawy, jednak nie pomaga wbić się w historię. Zresztą może to kwestia dość nieporęcznego wydania - książka wielkościowo nie sprzyja czytaniu latem na leżaczku. A i czcionka robi swoje... na niekorzyść. Poza tym - drażniły mnie uporczywe powtórzenia. Zdaję sobie sprawę z tego, że był to zabieg zamierzony, jednak ... w takim wykonaniu raczej odstręcza niż zachwyca. Co należy jednak oddać autorowi to zadbanie o szczegóły i realistyczne opisy. Raziło jednak zbyt nachalne wplatanie wątków bohaterów w wielkie wydarzenia.

Postaci postaci... Mocno drażniła mnie główna bohaterka - Anna. Swoim rozchwianiem, rozemocjonowaniem ... Reszta postaci też, jak na mój gust, zbyt mocno przerysowana, przez co straciła w moich oczach jakikolwiek rys autentyczności. Najciekawiej wypadali bohaterowie drugoplanowe, których oszczędne opisy intrygowały i interesowały bardziej niż panna Anna. Interesującym zabiegiem dla mnie było osadzenie rozedrganej uczuciowo Anny w bezdusznym i brutalnym świecie ostatnich dni II wojny światowej. Ten kontrast wypadł ciekawie i to zdecydowanie w moich oczach podnosi ocenę książki. Śmieszne (i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu) jest to, że główna bohaterka co rusz napotyka jakieś znane osoby bądź też zjawia się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Einstein, Patton, historia ze zdjęciem V-E-day - marynarz pielęgniarkę całujący. Takie to jakieś - banalne.

Czy książka jest niezapomniana? Nie wydaje mi się - nic nowego, stary utarty schemat. Relacja głównej bohaterki ze Stanleyem, a później jego bratem - banał, banał, banał. Maniera robienia z siebie przez bohaterkę małej, zagubionej dziewczynki - kiczowate do bólu. Próba umieszczenia bohaterki na tle wielkich wydarzeń - pomysł niezły, ale ... nie przemawia do mnie forma w jakiej zrobił to pan Wiśniewski. Być może moje nastawienie wynika z tego, że styl pisania JLW mocno przypomina mi Coelho, którego totalnie nie trawię i unikam jak ognia. Schematyczność, naszpikowanie tekstu sentencjami - to coś, co Tygrysy niespecjalnie lubią.

Czy polecam? Nie wiem. Ja już raczej po JLW nie sięgnę, gdyż to po prostu nie moja estetyka. Gdybym jednak powiedziała, że to kiepska książka zdecydowanie bym ją skrzywdziła. Nie jest to literatura w moim guście. Osobom, które lubią zanurzać się w bajkowym i nierealistycznym świecie, w którym wszystko jest czarne bądź białe, bohaterowie dobrzy albo źli - polecam. Natomiast jeśli ktoś lubi szarości - w życiu i w literaturze - zdecydowanie odradzam. 


Kategoria: literatura piękna współczesna polska
Świat Książki 2009, s. 432
Biblionetka: 4,72/6
Lubimy czytać: 4,07/5
Moja ocena: 3+/6

6 komentarzy:

  1. Dawniej kiedy czytałam o wiele mniej naprawdę Wiśniewski robił wrażenie i może nadal by robił gdyby nie fakt, że jego książki są jak masło maślane, oczywiście darze Wiśniewskiego sentymentem i pewnie będę go czytała dalej ale kurcze mógłby się bardziej postarać skoro literatura polska idzie do przodu

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod każdym słowem. Może nie co do "Bikini", bo jeszcze nie czytałam, za to pod ocenę pana Wiśniewskiego absolutnie. Tak samo przeżyłam fascynację "Samotnością" jako szesnastolatka. I tak samo rozczarowałam się później. Skojarzenia z Coelho też mam. I ero-porno, o, to właśnie mój główny zarzut - nie, żebym była nadmiernie puderyjna, ale co innego zmysłowe, a co innego niesmaczne...

    OdpowiedzUsuń
  3. @jussi, @niedopisanie - zgadzam się z tym co piszecie. Chyba nie ten target. A eroto-porno - do pruderii mi daleko, ale JLW po prostu zniesmacza. Rozumiem zamysł pt. "szokować będę", ale ... no ten pomysł nie zawsze jest ok :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja przeczytałam "Samotność w sieci" kilka lat temu na na prośbę koleżanki, która była mocno rozczarowana i zniesmaczona tą książką i obawiała się, że z nią coś nie tak, bo wszyscy dookoła w zachwycie. Przeczytałam (kilka podejść)i dałam jej pełne prawo do wyżej opisanych uczuć. Jakoś do pierwszej połowy dobrnęłam, jakoś się to czytało, no ale w drugiej połowie jak się pojawiła koparka i głuchy chłopiec i szereg dramatów rozmieszczonych na kilku stronach, to ręce mi opadły do samej ziemi i do końca dobrnęłam tylko dzięki poczuciu humoru. Ja wiem, że tak się w życiu zdarza,że spadają na ludzi różne dramaty, najczęściej właśnie jeden za drugim, ale jeśli ktoś się nazywa pisarzem, to musi mieć tę niezbędną umiejętność i umieć tak to dramaturgicznie rozmieścić na kartach książki, żeby to było wiarygodne.
    Także nie dałam się złapać na ten rodzaj literatury (podobnie jak na Cohelo, to literatura pt: rzeczy oczywiste przedstawię jako prawdę objawioną, mędrcem się okaże,a miliony kochać mnie będą) ma taka literatura zapewne moc terapeutyczną, ale mnie to nie bierze:) Także po przejściu przez Samotność w sieci poprzysięgłam sobie: nigdy więcej tego pana. Jest tyle dobrych książek do przeczytania:)
    Proszę mi wybaczyć, że ja tu trochę nie na temat i że tak nieładnie z góry skazałam książkę, której nie czytałam na zagładę, ale tytuł "Samotność w sieci" budzi we mnie lwa:)) Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skuszona pozytywnymi opiniami, zakupiłam Bikini. Przyznaję, po Twej recenzji trochę mina mi zrzedła ale może będzie dobrze. Lubię czasem sięgać po książki Wiśniewskiego, może i tym razem mile się rozczaruję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwnie się czuję, czytając takie opinie o książce, która mnie osobiście zachwyciła. Dowód tutaj http://ksiazki-moja-kofeina.blogspot.com/2013/07/janusz-l-wisniewski-bikini.html

    Tak to jest. Ja nie zauważyłam żadnych niedociągnięć, tak bardzo pochłonięta byłam po portu czytaniem...Książka poruszyła wszystkie wrażliwe struny mojej psychiki.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC