Uchylcie się - będę rzucać oczywistością. Seks jest fajny. Nauka też bywa fajna. Któż z nas nie słyszał o, bądź nie widział okładek książek Mary Roach? Swojego czasu robiła ona furorę w księgarniach i na blogach książkowych. I troszkę jej sława jakby przycichła, co mnie szczerze dziwi. Dawno nie czytałam tak ciekawej, zabawnej (ukłon w stronę tłumacza - Maćka Sekerdeja) i ... motywującej książki, która bez dwóch zdań jest literaturą popularnonaukową. Zatem ciocia Ania zaleca czytanie "Bzyka". Najlepiej w parach!
Seks to stan, na myśl o którym większości z nas robi się mocno przyjemnie. Nadal jednak stanowi on jednak swoiste tabu - nie dość, że nie wszyscy potrafimy porozmawiać o tym ze swoimi bliskimi, a nawet partnerami, to nadal wiedza na temat samej fizjologii jest znikoma. Nie pozwala na to presja społeczna, kulturowa, religijna. Jest coraz lepiej, bo istnieją takie portale jak chociażby proseksualna.pl czy barbarella.pl, gdzie pisze się fajnie, lekko i sensownie o chędożeniu (polecam oba po strokroć!). A Mary Roach mocno wpisuje się w ten nurt - jest wesoło, frywolnie, jednak nadal mocno profesjonalnie i naukowo. Książka Roach to swoisty hołd dla wszystkich badaczy, którzy nierzadko kosztem swojej reputacji starali się opisać to, co dzieje się w nas , kiedy zajmujemy się tym "co na dole" ;)
Autorka skupia się więc na początkach badań reakcji seksualnych, opisuje pierwsze próby "rozpoznania terenu". Większość tych historii jest na tyle fascynująca i zaskakująca, że trudno uwierzyć, że większość z nich rozgrywała się w połowie ubiegłego wieku. Po rozbuchanym seksualnie dwudziestoleciu międzywojennym, lata 50. to powrót purytanizmu w wydaniu ekstremalnym. Kilkanaście esejów dotyczących badań seks-kamerą, wpływu orgazmu na płodność (m.in. świń), właściwości ssących macicy, kolczatek i innych nakładek na penisa, przeszczepach, wszczepach i damskich wzwodach pokazuje jak długa droga została przebyta i na jak wiele pytań nadal nie uzyskano odpowiedzi. Mary Roach obala wiele stereotypów, nie jest jednak na tyle zamknięta w swoim powołaniu i daleko jej do szarlatańskich zapędów. Autorka jest niesamowicie zabawna, delikatna i dociekliwa.
W książce zostajemy poczęstowani mnóstwem doskonałych anegdot i ciekawostek, których nie sposób nawet w części przytoczyć. Sama wynotowałam naprawdę parę zacnych stron, zacytować pozwolę sobie jednak w bardziej kameralnym gronie. Was zachęcam szczerze do sięgnięcia po "Bzyka" - dawno już nie czytałam tak wybornie zabawnej i jednocześnie ciekawej książki. Czytać, śmiać się, poszerzać horyzonty, a potem do sypialni w parach marsz! Bardzo polecam!
Kategoria: literatura popularnonaukowa
Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK 2010, s. 288
Moja ocena: 5+/6
ja miałem okazję czytać jej książkę pod tytułem "Ale kosmos! Jak jeść, kochać się i korzystać z WC w stanie nieważkości". Niezwykle ciekawa lektura, choć na początku troszkę nudnawa.
OdpowiedzUsuńMary Roach kojarzyłem dotąd tylko z tej książki "Ale kosmos". Ta książka też jednak zostanie przeczytana - nawet wiem z kim :P
OdpowiedzUsuńJestem fanką Sztywniaka i Ducha. Z Seksem i Kosmosem poszło mi nieco gorzej ;) Niemniej jednak jestem fanką Mary Roach
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak mamalgosia jestem fanką Mary Roach, z tym że nie czytałam jeszcze "Kosmosu". Ale ogólnie bardzo lubię jej styl, rzeczowy ale nie nudny, jak dla mnie rewelacja. Oczywiście ulubieńcem jest "Sztywniak" :)
OdpowiedzUsuń