piątek, 21 lutego 2014

Młode lwy - Irvin Shaw




Ostatnio mam spore trudności z pisaniem o książkach. Wynika to po części z tego, że czytam dramatycznie mało. A to z kolei jest efektem zaangażowania w pracę i życie prywatne. Czuję się zbyt samolubnie, kiedy mam sięgnąć po książkę i pobyć chwilę sama ze słowami. Zanim wylejecie na mnie wiadro pomyj i zarzucicie stosem doskonałych rad, chciałabym wtrącić się i powiedzieć, że taka sytuacja ma jedną zaletę. Kiedy chwytam się za napisanie zaległej od dawna recenzji to czuję niezmierną ochotę na czytanie. I kocham tę tęsknotę. 

"Młode lwy" to lektura z Kociej rekomendacji. Przenigdy bym po nią nie sięgnęła, ale para czytających ludzi ma to fajnego w sobie, że nawet jeśli ich preferencje są bardzo odmienne, to potrafią podsunąć sobie coś ciekawego. I tako Kot czyni, jak i ja jemu. Nazwisko Shaw gdzieś tam się po głowie i innych częściach ciała obijało, nawet książki gdzieś na półkach maminych stoją. Jednak do rzeczy - wciągająca i interesująca, wielowątkowa opowieść o II wojnie światowej. Z perspektywy o której wiemy (za) mało. Klimatycznie podobna do Hemingwayowskiego spojrzenia. Dopracowana fabuła, interesujące postacie. Lubię, kiedy powieść ma więcej niż jednego głównego bohatera i można podyskutować, którego bardziej się lubi, a którego darzy mniejszą sympatią. Tutaj bohaterów jest trzech, każdy kompletnie inny, budzący odmienne emocje. Solidny kawałek literatury. Nie ma sensu streszczać - za dużo się dzieje. Gwarantuję, że jeśli lubicie klasyczne powieści z linearnym postępem akcji i solidnym warsztatem autora - nie zawiedziecie się.

Miałam i mam fajną refleksję związaną z tą powieścią - jesteśmy zarzucani przez wydawców nowościami, kolorowymi okładkami. I ja daję się na to łapać. A wiele powieści, niesamowicie wartościowych czeka na swoją uwagę. Cierpliwie, pod grubą warstwą kurzu, często owinięta szarym papierem na zapomnianej półce bibliotecznej. "Młode lwy" przypomniały mi jakie to fantastyczne uczucie przeczytać taką właśnie książkę. Polecam, właśnie w takiej otoczce.

Kategoria: literatura współczesna
Wydawnictwo MUZA 2008, s. 816
Moja ocena: 5/6

4 komentarze:

  1. Bardzo lubię Irvina Shawa . "Młode lwy" mam juŻ dawno i ze wstydem muszĘ przyznać, że nie czytane, gdyż oglądałam serial i to zaszkodziło czytaniu.
    Musze jednak je przeczytać a Tobie polecam "Lucy Crow"

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój Kot ma chyba podobny gust co mój tata :) Bo mnie właśnie rodziciel i Hemingwaya za młodu podsunął, i "Młode lwy". Czytałam więc bardzo wcześnie, jeszcze w gimnazjum. Wtedy byłam wstrząśnięta i zachwycona, ale ciekawa jestem, jak teraz bym tę lekturę odebrała. Pora na powtórkę! I ja podobnie jak Natanna polecam Ci "Lucy Crown", kawał dobrej psychologicznej prozy, tym razem z kobiecego punktu widzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! To ciekawe. I Ty polecasz "Lucy Crown" ... Ja odkryłam późno Hemingwaya, skutecznie mi go zniechęcono w podstawówce przy pomocy "Starego człowieka ...". Może teraz odebrałabym zupełnie inaczej. Pozdrawiam!

      Usuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC