Lato to dobry czas na czytanie książek. Wracając z pracy rzucałam się na leżaczek i pochłaniałam książeczkę. "Rubinowe czółenka" czytało się OK. Vianne i Anouk z przybranymi imionami zjawiają sie w Paryżu, na Montmartre. Mieszkają już jakiś czas w okolicach Place du Tertre, i prowadzą chocolaterie. Nie jest ona jednak tak popularna, jaka ta w Lansquenet. Vianne staje się być z całej siły normalna, szara, niezwracająca uwagi. Nadal przecież ucieka przed Życzliwymi. W ich życiu pojawia się Zozie d'Alba - kobieta, której profesją jest kradzież tożsamości. Tym razem na celownik wzięła Vianne, a szczególnie jej córkę - Anouk. Zozie uczy Anouk magii. Anouk przy pomocy magicznych meksykańskich znaków stara się naprawić życie swoje i Vianne.
Czy podobne do "Czekolady"? Ani trochę. Vianne jest nijaka. Anouk też do końca nie wiadomo jaka jest. A główna bohaterka Zozie niby taka zła, taka straszna, taka mściwa, a ... zresztą same/sami przeczytajcie. Czytając książkę spodziewamy się jakiegoś wieeelkiego zakończenia, a tu .... kiepściutko. Powieść jest bardzo nierówna, i mam wrażenie nie do końca przemyślana.
Podsumowując jednak - warto przeczytać. Moim zdaniem "Czekolada" dużo przyjemniejsza, "Rubinowe czółenka" wnoszą wiele nowego do tego, co już znamy z części "pierwszej". Czyta się miło, jednak ja odczuwam niedosyt. Z tak sprytnie przygotowaną intrygą można było rozwiązać sytuację w książce inaczej.
Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2007, s. 504
Biblionetka: 4,78/6
Lubimy czytać: 3,69/5
Moja ocena: 4/6
A teraz moje fotki z Montmartre, co prawda zrobione latem, ale może troszke przybliży klimat dzielnicy:
Rzekomo (wg Joanne Harris) znienawidzona przez mieszkańców Montmartre bazylika Sacre-Coeur
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz