Od czasu do czasu mój czytelniczy mózg domaga się lekkiej strawy. Czegoś lekkiego, odprężającego, zabawnego, dowcipnego. Jednym słowem - moje czytelnicze "ja" czasami potrzebuje czytadła. Najlepiej takiego babskiego. Ach i popełniłam wartościowanie. Jednak niejednokrotnie w tym miejscu tłumaczyłam (się), że nie taka kobieca literatura straszna jak ją malują.
Na "Klub Matek Swatek" miałam ochotę od dawna. Polowałam w konkursach, w końcu - wykazując się chyba pierwszy raz czytelniczą cierpliwością - doczekałam się kieszonkowego wydania i zainwestowałam całe 10 zł. Nie zmniejszyło to mojego apetytu na tę książkę, jednak powędrowała na półkę i czekała. Jak mówi jedna z najprawdziwszych prawd czytelniczych - do własnych książek najdalej. Jednak pojawiła się okazja - a mianowicie kontynuacja (recenzja już wkrótce). Jako, że porządek być musi - "KMS" został ściągnięta z półki i ... pochłonięta w piękną , jesienną niedzielę.
Mamy główną bohaterkę - Ankę, nauczycielkę po 30., niezamężną. Jako, że nie zapowiada się rychła zmiana stanu cywilnego - matka Anki, Beata biadoli i naciska. Z pomocą przychodzą przyjaciółki Beaty - szalone babeczki w trakcie menopauzy. Działają one pod szpiegowskim kryptonimem KMS, która to organizacja zajmuje się stwarzaniem przypadków w wyniku których opieszałe pociechy zakładają swoje gniazdka. Metody mają iście profesjonalne i bezpardonowe, a skuteczność ich działań bywa porażająca. Anka kupuje okazyjnie mieszkanie od ... prostytutki, która urządziła w tym miejscu klasyczną dziuplę (jakkolwiek to słowo w tym zestawieniu brzmi). Ów panna lekkich obyczajów, o pseudonimie Sowa, zostawiła jednak po sobie kilka niezałatwionych spraw ...
Intryga - godna porównania z Joanną Chmielewską (którą uwielbiam!). Tu się wszystko mota, zakręca, absurdzi. Ewa Stec pakuje przeogromną dawkę ironii w dialogi postaci. Humor stoi na dobrym, momentami wyśmienitym, poziomie (babcia Anki - dla mnie pierwsza klasa!). Akcja płynie wartko, wątki gmatwają się, nakładają, w pewnym momencie pogubiłam się totalnie w wątku gangsterskim. Jeśli jednak potraktujemy książkę jako rozrywkę - nie zawiedziemy się. Momentami detale wydają się być bardzo nierealistyczne, ale nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze książki.
Głównym atutem - dla mnie - były dialogi i postaci wyciągnięte niemal żywcem z kryminałów Joanny Chmielewskiej. Parokrotnie (a wierzcie mi na słowo - rzadko to popełniam) zdarzyło mi się wybuchnąć gromkim śmiechem (torturowanie Edzia, scena cmentarna). Na plus przy ocenie zapracowała też próba zawiązania akcji w sposób (na szczęście!) niezbyt szablonowy. Ubawiłam się przy KMS przednio.
Podsumowując - idealna książka na weekend, plażę, podróż transportem publicznym (uwaga na współpasażerów - vide: wybuchy śmiechu). Zabawna, lekka, przerysowana, ale zdecydowanie odprężająca. Idealna dla kobiet od 25 roku wzwyż. Pozostaje gorąco prosić Tego Na Górze, żeby nie natchnął naszych Rodzicielek i nie popchnął ku takim działaniom. A książkę polecam jako odstresowywacz.
Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Otwarte 2010, s. 400
Biblionetka: 4,32/6
Lubimy czytać: 3,99/5
Moja ocena: 4+/6
Od jakiegoś czasu ta książka za mną "chodzi" i w końcu też będę zmuszona w wydanie kieszonkowe zainwestować :) Tylko trochę mnie odstrasza ten humor jak u Chmielewskiej, bo za tą panią nie przepadam.
OdpowiedzUsuńKMS szału nie robi, ale czyta się przyjemnie i stosunkowo szybko ;-) Idealna na leniwe popołudnia...
OdpowiedzUsuńMam własny egzemplarz i nie żałuję zakupu, bo książka jest dobra, zabawna i sympatyczna i świetnie poprawia nastrój.
OdpowiedzUsuńMam tak jak Ty również polowałam na tą książkę i chyba sięgnę po kieszonkowe wydanie, bo ochotę mam nieziemską.
OdpowiedzUsuńMieszczę się w ramach wiekowych( od 25 roku wzwyż), czyli nadaję się doskonale do przeczytania tej powieści;)
OdpowiedzUsuńBędzie dostepna w mojej gminnej bibliotece, już zamówiona, więc w najbliższym czasie przeczytam.
Brakuje mi teraz takich książek. Widze,że czytasz już drugą część? :) Nawet nie wiedziałam,że takowa wyszła.
OdpowiedzUsuńPozycję tę zostawiam sobie na jakieś pochmurne wieczory, żeby mnie wyrwała z niedobrej chandry! :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji: wielkie gratulacje wygranej w konkursie u Rebisa :D hihi :)
@Dosiak - wydanie kieszonkowe ma niestety swoje wady (mała czcionka, zbyt mała interlinia), ale nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze książki. Polecam spróbować, mimo wszystko!
OdpowiedzUsuń@elwika - no szału nie, ale na leniwe niedzielne jak znalazł :)
@Aneta - prawda. każde słowo, które rzeczesz!
@Kasiek - polecam, szczególnie że kontynuacja świeżutko w księgarniach się pojawiła.
@Evita - no te ramy wiekowe były bardzo ogólne (nie dyskryminuję młodszych). Po prostu pewne tematy zaczynają dość mocno dotykać tę właśnie grupę wiekową.
@Balianna - się czyta, prawda. Czas nadrobić te zaległości, a tak swoją drogą - genialne fotografie! Chylę czoła!
@miqa - polecam. No i dziękuję za gratulację - kłaniam się i troszeńkę z dumy puchnę:)
Przyłączę się do tego ostatniego zdania - niech tylko przypadkiem ta książka nie wpadnie w ręce mojej rodzicielki :D
OdpowiedzUsuń@Karodziejka - Zaiste! Powtarzaj jak mantrę!
OdpowiedzUsuń