Recenzję poprzedniej książki A. Nothomb rozpoczęłam od wyznania, że nie mam zaufania do książek niezbyt imponujących objętością. Od tego czasu czytelnicze życie wielokrotnie brutalnie zweryfikowało moja przeświadczenie. Nie ilość stron o jakości przesądza ... Okładka też nie. Ameryki pewnie nie odkryję, jeśli stwierdzę, że o jakości książki przesądza ... słowo. A słowo u Amelie Nothomb ma wielką wagę i autorka nie szafuje nim nadaremno.
Troszkę drażni mnie to, że opisy okładkowe niejednokrotnie dość znacznie odbiegają od treści książki. Czasem mam wrażenie, że ukazują zawartość w krzywym zwierciadle i sprawdzają czujność potencjalnego czytelnika. Niestety, i w tym przypadku, mamy do czynienia z lekkim wypaczeniem tego, co znajdziemy w samej historii. Musiałam to wreszcie napisać, bo to kolejna książka i kolejne okładkowe faux pas.
"Pewna forma życia" to powieść niemalże epistolarna. Melvin pisze do Amelie, Amelie odpisuje, okraszając tę korespondencję dodatkowym komentarzem, niejednokrotnie bardzo intymnym. Sama historia jest bardzo intymna - Amelie-narratorka powieści zdradza wiele szczegółów życia osobistego i nawyków. Pytanie do prawdziwych znawców prozy i samej pani Nothomb - czy faktycznie taka właśnie jest czy może być? Intymny jest również sposób postrzegania otyłości przez samego Melvina - obnaża się przed obcą kobietą - w sensie dosłownym i przenośnym, opowiadając o swoich zmaganiach ze sporą nadwagą. Przypisuje swojemu tłuszczowi różne właściwości - raz jest to kochanka o imieniu Szeherezada, a raz mówi, że to jego rodzina - żona i dziecko, tyle, że ma ich w sobie. "(...) wolałem ich zostawić w sobie, bo tak jest bardziej intymnie, tak też łatwiej ich chronić i karmić" *. Melvin używa swojej otyłości jako formy protestu przeciwko wojnie w Iraku. Twierdzi, że jedzenie to największy narkotyk naszych czasów - nie sposób się od niego uwolnić i nic nie daje takiej przyjemności.
Proza Amelie Nothomb, przynajmniej w przypadku "Pewnej formy życia" jest niespokojna i niepokojąca. Sama Amelie twierdzi, że bez niepokoju nie ma przyjemności. Autorka idealnie dawkuje słowa, jej listy do Melvina, komentarze do i dookoła jego listów są niezwykle trafne i spójne, a przede wszystkim krótkie. Po raz kolejny przekonałam się jak wielkim kunsztem jest zamieścić tyle treści w zaledwie 110 stronach. Treści poruszane przez A. Nothomb zmuszają do myślenia. Może i pochłoniesz tę powieść w godzinę, lecz zapewniam - nie zapomnisz o niej miesiącami ...
Wojna w Iraku, otyłość, problemy kontaktów międzyludzkich - to tematy, które porusza Nothomb. Lekkość z jaką ubiera w słowa prawdy, które nie brzmią banalnie - to chyba jedna z największych zalet tej książki. "Ktoś wkracza w nasze życie, trzeba zaakceptować, że równie łatwo jak do niego wszedł, będzie mógł je opuścić" **.
Amelie Nothomb napisała też pięknie ... o pisaniu listów. Scharakteryzowała siebie jako czytelniczkę i pisarkę listów. Zdradziła swoje przyzwyczajenia. I - znów trafnie - uchwyciła to, co najpiękniejsze w prowadzeniu korespondencji "Lektura (listu) umożliwia poznanie drugiego człowieka, pozwalając jednocześnie zachować tę głębię, jaką ma się wyłącznie wtedy, kiedy jest się samemu" ***. Pod ostatnim zdaniem pozostaje mi jedynie podpisać się ... wszystkimi kończynami.
Piękna proza, piękne słowa. Coś mi podpowiadało, że po "Podróży zimowej" i ta powieść przypadnie mi do gustu. Nie myślałam, że aż tak bardzo. Polecam, polecam gorąco. O uprzedzeniach, o pisaniu, o byciu dla kogoś, o byciu dla siebie. W fantastycznie spójny i zwięzły sposób. Jeszcze raz - polecam gorąco!
* A. Nothomb, "Pewna forma życia", Wydawnictwo MUZA 2011, s. 63.
** tamże, s. 81-82.
*** tamże, s. 71-72.
Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo MUZA 2011, s. 112
Biblionetka: 5/6
Lubimy czytać: 3,89/5
Moja ocena: 5+/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MUZA. Dziękuję!
dzięki Tobie dowiedziałam się o tej książce. Muszę przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńGdzieś już wcześniej widziałam tę książkę, jednak ciągle byłam niezdecydowana. teraz po twej recenzji wiem mniej więcej czego mam się spodziewać i chyba sięgnę po te pozycje.
OdpowiedzUsuńNastępna pozytywna recenzja. Mam nadzieję że za jakiś czas ją przeczytam. :-))
OdpowiedzUsuńAmelie Nothomb. Czym tak zachwyca czytelnika? Na półce oczekuje "Dziennik jaskołki". Nie będę dłużej zwlekać, chcę się koniecznie przekonać w czym tkwi fenomen autorki :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś ! Ciekawy sposób ukazania problemu otyłości i tuszowania swoją tusza problemów i braku siły do ich rozwiązania. Zresztą to głębszy problem, który nadaje się na debatę albo co najmniej dyskusję przy kawie lub herbacie!
OdpowiedzUsuńCo do okładki - masz rację. Pewnie bym jej nie ruszyła... trochę niewdzięczna a niestety książki (te prawdziwe też) ocenia się w dużym stopniu po okładce a już na pewno okładka przyciąga lub odpycha potencjalnego czytelnika, który już na wstępnie wyrabia sobie opinie. Tak jest ze wszystkim. Powracając do tematu - bardzo ciekawa recenzja. Uratowałaś książkę. Na pewno po nią sięgnę!
A i jeszcze jedno - jest 11 minut po północy, co oznacza, że jest już 4 dzień października..... jakim cudem masz już przeczytane w październiku trzy książki?
OdpowiedzUsuńWstępniak - bardzo, ale to bardzo przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam na Wasze komentarze. Czytelnisko opanowało mnie totalnie :)
OdpowiedzUsuń@czytadła magdaleny - Witam na moim blogu!Koniecznie, bo warto!
@cyrysia - Miło mi, że udało się przekonać :)
@Cassiel - Warto, naprawdę warto!
@Kinga - prostotą, zwięzłością, trafnością porównań. Kończysz czytać i ... jesteś pełna podziwu jak wiele można powiedzieć przez tak mało słów.
@PrzyAromacieKawy - Aneto :p już nie raz przekonałam się, że okładka książki nie czyni. Warto dać szansę każdej książce, a tej szczególnie. Cieszę się, że Cię przekonałam. NO i widzisz tempo czytania spadło. I Ty wiesz najlepiej dlaczego :)