wtorek, 10 kwietnia 2012

Bielszy odcień śmierci - Bernard Minier




Dla czytających mnie w miarę regularnie zaskoczenia nie będzie, jeśli nastąpi (niemal tradycyjnie) Wyznanie. No to ... uwaga - jestem totalnie świeża w kwestii kryminałów. Larsson nietknięty, Mankell nietknięty, o Lackberg to już w ogóle nie wspomnę. Uprzedzając pytanie - lubię kryminały i klasyczne page turnery. Uwielbiam rozwikłać zagadkę i troszkę się bać w trakcie czytania. No, ale jakoś tak mi ostatnio (jak długo blog prowadzę) nie po drodze do tego akurat typu literatury. I jak już coś trafia, przypadkowo bądź mniej, w moje ręce to oczekuję Czegoś Wielkiego. Co mnie w fotel wbije, co uziemi na dobre parę godzin. Jako, że oczekiwania ogromne to tym trudniej je spełnić i pewnie nieco skrzywdzę swoją opinią tą, bez wątpienia, niezłą powieść.

"Bielszy odcień śmierci" to debiut Bernarda Miniera. W przypadku kryminałów mocno się to odczuwa - dlaczego? Ano dlatego, że autor dopieszcza fabułę totalnie. Nie ma tu niemal żadnych zgrzytów, przypadkowych wątków, niedopracowanych szczegółów. Miejmy nadzieję, że będzie to znak rozpoznawczy Miniera, a nie tylko kwestia debiutu.

Historia, jak na kryminał, w miarę banalna, lecz bądźmy uczciwi - co jeszcze można wymyślić? Mamy zabójstwo, które jest zemstą za czyny dokonane w przeszłości. Wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę to wątek dość wyświechtany, nawet dla tak nieobytego czytelnika kryminałów jak ja. Jednak, żebyście nie podejrzewali, że zaraz rozpocznę ciąg narzekań - uważam, że "Bielszy odcień śmierci" to wyjątkowo dobry kryminał. Po pierwsze wybór miejsca akcji - dla autora, który wychował się w okolicy, zupełnie naturalny - Pireneje. To góry wyjątkowo surowe, które wzbudzają respekt. Wioska w dolinie, której mieszkańcy mają, jak się okazuje wiele do ukrycia i zatuszowania. Autor wtłacza nas w atmosferę szybko i sprawnie - jest zimno, ciemno, śnieżnie, tajemniczo - niebezpiecznie. 

Ogromną zaletą powieści są postaci. Niepapierowe, skreślone ze sporym rozmysłem, mocno charakterystyczne. W ciągu kilkuset stron można się zaprzyjaźnić bez problemu z niejednym z bohaterów. Martin Sevraz - główny bohater, detektyw to postać stworzona z dbałością o szczegóły. Jest bardzo ludzki - ciekawski, czasem nierozważny, czasem nieco naiwny. Zdarza mu się zapomnieć broni, tchórzyć, podejmować nieodpowiedzialne decyzje. 

Kolejną zaletą (dla mnie jeden z większych "smaczków" w powieści) jest obecność muzyki. Sam autor w wywiadzie dla portalu granice.pl przyznał, że muzyka jest dla niego najważniejszą obok literatury częścią życia. Nie ukrywam, że i u mnie sytuacja wygląda podobnie, zatem z ogromnym zainteresowaniem śledziłam kolejne, pojawiające się na stronach propozycje muzyczne. Mamy tu przedstawione dwa zupełnie odmienne gatunki - muzykę klasyczną i alternatywną. Muzyki klasycznej słucha detektyw Sevraz, natomiast dużo doskonałych propozycji muzyki alternatywnej serwowała postać jego asystenta. Bardzo, bardzo fajna wartość dodana do lektury.

Było o plusach - czas na defekty. Bardzo drażniły mnie wstawko-wtręty à la Dan Brown - przydługawe wywody, których celem jest popisanie się erudycją i przygotowaniem do tematu. Za wiele takie wykłady do akcji nie wnoszą, jedynie irytują czytelnika, który chce pruć do przodu z fabułą. Na całe szczęście, Minier oszczędził nam - jest ich stosunkowo niewiele. Drażniła mnie mocno patetyczność, którą punkt kulminacyjny osiągnęła w ostatnich scenach. Zabalsamowanie zwłoki przetrzymywane w domach, wielkie pożary niszczące wszystko - moim zdaniem historia obroniłaby się bez tych końcowych fajerwerków. Szkoda, że autor nie wykorzystał potencjału, jaki tkwił w umiejscowieniu na mapce okolicy szpitala psychiatrycznego. Mam żal, że mimo szumnych zapowiedzi na początku powieści, autor zbagatelizował siłę, jaka tkwiła w tym właśnie miejscu. Ponadto w dość nachalny sposób autor zostawił sobie ponadto furtkę do kolejnych części. 

Podsumowując - jednak, było nie było, "Bielszy odcień śmierci" to powieść mocno przyzwoita. Tajemniczy, górski, surowy klimat. Drobiazgowe, sugestywne opisy. Dbałość o szczegóły, żadnych wtop ze strony autora (wydawnictwo popełniło kilka błędów redakcyjnych i - o to mam żal - za dużo zdradziło w blurbie na okładce) - to daje nam nadzieje na kolejne, dobre powieści pióra Bernarda Miniera. Ze swojej strony polecam z czystym sumieniem.

Kategoria: thriller/sensacja/kryminał
Dom Wydawniczy REBIS 2012, s. 512.
Biblionetka: 5,09/6
Lubimy czytać: 7,85/10
Moja ocena: 4,5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości DW REBIS.

6 komentarzy:

  1. Mroźna sceneria, dreszczyk emocji, tajemnice... Mnie także ta książka przypadła do gustu:).
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po kryminały często nie sięgam. Mam tylko kilka tytułów zaliczonych, a jednak zainteresowałaś mnie swoją recenzją. Gdy się natknę na ten tytuł, to czemu nie, chociaż wolę fantastykę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od jakiegoś czasu poluję na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naczytałam się mnóstwa pozytywnych opinii, więc książkę mam zamiar przeczytać. Kryminały uwielbiam i mam nadzieję, że "Bielszy odcień śmierci mnie nie rozczaruje".

    OdpowiedzUsuń
  5. @kasandra_85 - tak, klimat to jedna z największych zalet tego kryminału.
    @Julia - ja też nie należę do największych fanek kryminałów, ale ten przypadł mi do gustu.
    @Aleksnadra - zachęcam tym bardziej!
    @Dosiak - również mam taką nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aby być na bieżąco z nowościami wydawniczymi zapraszamy do 'lajkowania' na facebook.com/DWREBIS
    :)

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC