piątek, 18 maja 2012

Pozwólcie nam krzyczeć - Stanisława Fleszarowa-Muskat




I tym razem nie obędzie się bez wyznania - czuję się przytłoczona nowościami książkowymi. Każdy kolejny tydzień wprawia mnie w rosnący niepokój. Nie jestem w stanie nadążyć za kolejnymi świeżynkami, debiutami. Przy krzykliwych, kolorowych, bardzo zachęcających okładkach rzeczonych nowości, książka wydana w 1971 roku, na niezbyt dobrym papierze, wydrukowana niemiłosiernie drobną czcionką, nie miała prawa się obronić. Chyba, że autorką jest Stanisława Fleszarowa-Muskat do której pałam niesłabnącą od lat sympatią.

Jeśli pierwszy raz słyszycie jej nazwisko - odwołuję się do Waszego molowego rozsądku. Jest mnóstwo "must read'ów", ale pisarstwo pani Fleszarowej-Muskat jest czymś, czego absolutnie nie powinniście pomijać w Waszych wyborach czytelniczych. Nieżyjąca od 1989 roku autorka napisała ponad siedemset utworów wszelakiej maści - powieści, słuchowisk, dramatów, poezji czy publicystyki. Najbardziej znana jest jednak ze swojej prozy, opowiadającej o losach zwykłych ludzi, uwikłanych w różne zawiłości. Stanisławę Fleszarową-Muskat poznałam dzięki mojej mamie, która podsunęła mi jej cykl "Milionerzy". Było to sporo lat temu, gdyż byłam wtedy młodym i nieopierzonym dziewczęciem, które książki pochłaniało podczas drogi do szkoły. Niemało wody w Warcie od tego czasu upłynęło, ale nie zmieniło się jedno - nadal jestem pełna podziwu, sympatii i swoistego uwielbienia dla pióra tej autorki.

"Pozwólcie nam krzyczeć" jest jednym z jej pierwszych utworów, który został napisany w 1957 roku. Opowiada o losach Magdaleny, córki znanego i cenionego warszawskiego chirurga, która w wyniku łapanki trafia do Bawarii. Tam, jako przymusowy pracownik, styka się z Niemcami, cudzoziemcami, tak jak ona zesłanymi na prace, a także rodakami. Nie sposób streścić w tym miejscu chociażby części wątków - dzieje się sporo. Powieści Stanisławy Fleszarowej-Muskat mają to do siebie, że pochłania się je niemal jednym tchem. Nie wydają się być fałszywe, ani skażone "słuszną" polityką, mimo, że autorka działała przez wiele lat w PZPR. 

Jest to jedna z tych powieści, która przełamuje schemat myślenia o wojnie. Zupełnie naturalnie literatura polska skupiała się na tym, co nasi rodacy przeżyli w trakcie okupacji hitlerowskiej. U Fleszarowej-Muskat to często poruszany temat, jednak trzeba jej oddać jedno - patosu u niej nie znajdziemy. Wojna pokazywana jest z perspektywy losów zjadaczy chleba, codziennych, błahych spraw. Ważne słowa padają, ale nie czujemy w nich ani tonu sztuczności - wczytując się w losy bohaterów, odnosimy wrażenie, że pewne kwestie musiały zostać wypowiedziane. Fleszarowa-Muskat opisuje również Niemców, których mało w polskiej literaturze - odcinających się od propagandy hitlerowskiej, pomagających Polakom i innym jeńcom. Nie mamy jednak do czynienia z lukrowaną papką - są i Niemcy chytrzy, mściwi i kompletnie zapatrzeni w Fuhrera. 

Moim zdaniem najsilniejszą stroną powieści są bohaterowie drugoplanowi. Magdalena nieco drażniła naiwnością i infantylnością. Sprawiała wrażenie dziewczyny kompletnie nieprzygotowanej na to, co ją spotkało - a mimo tego jej życie, jak na przymusowego pracownika w Rzeszy, sprawiało wrażenie wygodnego. Klimat powieści tworzą jednak bohaterowie poboczni - chociażby cudzoziemcy z hotelu, w którym mieszka Magdalena.  Francuz - Dominique, który staje się sumieniem głównej bohaterki, czy Philomena - Belgijka, z wykształcenia pianistka, niezwykle cierpiąca z tytułu odcięcia jej od ukochanego instrumentu.  Niemcy, zamieszkujący wioskę - właściciel fabryki, w której pracuje Magdalena - Ernst Waldemar, który odgrywa niemałą rolę w losach bohaterki, czy jej oddana przyjaciółka - Erna. Wzruszające są wątki poboczne - chociażby historia niemieckiego stomatologa, który w wyniku małżeństwa z kobietą pochodzenia żydowskiego, zostaje oddelegowany do "podkrakowskiej wioski - Auschwitz - w której rodziny żydowskie będą mogły spokojnie żyć". To, jak wielka była nieświadomość Niemców na temat tego, co dzieje się w Polsce, Stanisława Fleszarowa-Muskat przedstawia w tak łagodny i nienachalny sposób, że wierzcie mi - za serce i gardło chwyta niebywale. 

"Pozwólcie nam krzyczeć" to doskonała powieść obyczajowa, pisana językiem i stylem, jakiego darmo szukać we współczesnych utworach. Jeśli lubicie dobrą książkę, która w delikatny sposób skłania do myślenia, wypełnioną pełnokrwistymi bohaterami - zdecydowanie sięgnijcie po powieści Stanisławy Fleszarowej-Muskat. "Pozwólcie nam krzyczeć" może być pierwszą z tych, które wciągną Was w jej pisarstwo. Zdecydowanie i gorąco - polecam!

Kategoria: literatura współczesna polska
Wydawnictwo Morskie 1971, s. 428
Biblionetka: 5,01/6
Lubimy czytać: 7,52/10
Moja ocena: 5/6

Książka była omawiana podczas majowego spotkania poznańskiego Klubu z Kawą nad Książką. Spotykamy się raz w miesiącu w przemiłym gronie i dyskutujemy o wybranej lekturze. Jeśli chcesz do nas dołączyć - napisz: anna.kubacka@miastoslow.pl . Jeśli nie jesteś z Poznania - nic straconego, być może w Twoim mieście znajduje się oddział Klubu z Kawą nad Książką - sprawdź na www.miastoslow.pl 

7 komentarzy:

  1. O autorce słyszę od czasu do czasu, ale niestety nie miałam okazji poznać jej twórczości. Żałuję, że wydawnictwa nie wznawiają wielu starszych książek. Pęd ku nowościom, które nie zawsze są wartościowe spycha na margines dawne historie. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. o autorce nie słyszałam, ale książka wydaje się być interesującą pozycją
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście nie miałam okazji poznać tej pisarki. Z pewnością to zmienię. Po Twojej recenzji z chęcią poznam ją bliżej. Już zapisuję nazwisko do odszukania w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaciekawiłaś mnie swoją recenzją. Na pewno poszukam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Dosiak -Żałuję, że wydawnictwa nie wznawiają, ale z drugiej strony czytanie starych wydań ma swój urok - te książki mają duszę. A Stanisławę Fleszarową-Muskat polecam bardzo!
    @Miłośniczka Książek - faktycznie, jest ona mało znana. Ale polecam ją bardzo - tak już nikt nie pisze. Doskonałe powieści obyczajowe.
    @barwinka - Biblioteki przeważnie mają sporo jej książek, kiedyś była bardzo popularna i często wznawiana. Jestem ciekawa Twojej opinii :)
    @pandorcia - Polecam, autorka jest warta poświęconego jej czasu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się całkowicie z tym co piszesz na temat książek Stanisławy Fleszarowej Muskat .Byłam w swoim czasie jej wielbicielką i przeczytałam nie wszystkie z pewnością , ale mnóstwo jej książek i miałam ich w zbiorze dużo ale kiedyś oddałam je do biblioteki i chociaż wstyd się przyznać żałuję dzisiaj tej decyzji.
    W zalewie księgarń różnym chłamem warto wrócić do jej pisarstwa.
    Ostatnio zauważyłam,że wznowiono jej książki i można je było u mnie nabyć w sieci 'Lewiatan"

    OdpowiedzUsuń
  7. @natanna - przyznam się szczerze, że zatęskniłam mocno za jej stylem pisania. Faktycznie, teraz już nikt nie pisze. A w Lewiatanie mogłaś widzieć, bo teraz bodajże Przyjaciółka zaczęła wydawać kolekcję jej książek (jakaś śmieszna cena), także można się zaopatrzyć.
    Ja aż tak się w niej nie oczytałam, ale parę książek machnęłam. I po reakcjach w naszym klubie dyskusyjnym, widzę, że dziewczynom bardzo się spodobała i się teraz zaczytują :) Także - warto odkurzyć "stare" książki :)

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC