niedziela, 1 lipca 2012

Korekty - Jonathan Franzen




Na "Korekty" natrafiłam dzięki (pauzującemu ostatnio) cyklowi, który prowadzę na blogu dotyczącemu dość kontrowersyjnej listy książek, które należy przeczytać przed śmiercią. Lista jest pokaźna, krytykowana, ale mobilizuje mnie do sięgania po autorów, o których nie miałabym pewnie pojęcia. I dokładnie tak było w przypadku Jonathana Franzena - troszkę na próbę wypożyczyłam tę książkę z biblioteki, troszkę się z nią mocowałam, gdyż z różnych (mniej lub bardziej osobistych) przyczyn czytałam ją prawie miesiąc. W międzyczasie została ona zaprezentowana przez Juliusza Kurkiewicza w cyklu przygotowanym przez Gazetę Wyborczą "Masz dość Euro? Czytaj książki". Jakby było mało tych wszystkich zbiegów okoliczności - w maju została wznowiona przez wydawnictwo Sonia Draga. Wstęp poczyniam, przejdźmy zatem do moich impresji po lekturze.

Czytałam ją długo - to prawda, lecz nie dlatego, że czyta się ją źle. Wręcz przeciwnie! "Korekty" należą jednak do tego sortu literatury, na której należy skupić całą swoją uwagę. Powieść jest manifestem autora wobec kultury obrazkowej, w której przyszło mu tworzyć. Jonathan Franzen twierdzi, że wielka powieść stanowiąca zwierciadło życia społeczeństwa została zamordowana przez telewizję. Łatwe, szybkie obrazki, flesze to prostsza droga do poznania pewnych historii. Słusznie porównuje się "Korekty" Franzena do monumentalnych "Buddenbrooków" Thomasa Manna. I tutaj mamy do czynienia z historią rodziny, pokazanej z kilku perspektyw, z nieznośną wręcz drobiazgowością i realizmem. 

Alfred jest emerytowanym inżynierem, który całe swoje zawodowe życie poświęcił kolei. Mając, na dwa lata przed przejściem na emeryturę, do wyboru zmianę stanowiska na bardziej prestiżowe, ale mniej związane z kolejnictwem, a odejście z pracy - wybiera to drugie. Czytelnik poznaje go jako mężczyznę z postępującą demencją - taki obraz nie stawia go w zbyt dobrym świetle. Nic jednak w "Korektach" nie jest jednoznaczne i oczywiste. Enid, jego żona, z pozoru wzorowa pani domu, opętana nieznośną dulszczyzną i obawą przed tym, co mogą pomyśleć o niej zamożni sąsiedzi. Wtrącanie się w życie innych, szczególnie dzieci, to tak naprawdę zastępcza forma życia emocjonalnego, które przez nieudane małżeństwo, nie jest satysfakcjonujące. Ich najstarszy syn, Gary, to z pozoru chodząca definicja amerykańskiego stylu życia - yuppie, pracujący w finansach, zamożna żona, trójka synów. Zewnętrznie spełniony to tak naprawdę frustrat opętany depresją, zdominowany przez żonę i dzieci. Jego młodszy brat Chip - były wykładowca literatury, usunięty z uniwersytetu za romans ze studentką, to klasyczny Piotruś Pan, niezdolny do dojrzałego życia emocjonalnego. Przed długami i nieszczęśliwą miłością ucieka ... na Litwę, która przechodzi ówcześnie bolesną i gwałtowną drogą od komunizmu do kapitalizmu. Najmłodsza z trójki rodzeństwa, Denise, pozornie prowadzi nowoczesne życie - jest topową szefową kuchni w modnej restauracji w Filadelfii. W rzeczywistości jest jednak zagubiona emocjonalnie, nieznośnie testuje granice swojej moralności, wplątując się w co dziwniejsze romanse.

W "Korektach" narratorami są kolejno członkowie rodziny Lambertów. Każdy z nich wnosi inne fakty (czy aby na pewno fakty?), przedstawia historie z odmiennego punktu widzenia. Nikt nie jest tutaj doskonały, każdy z nich ma wadę, skazę (byłam zaskoczona, jak mocno odnoszę się w trakcie czytanie "Korekt" do uprzednio czytanej "Ludzkiej skazy" P. Rotha"). Autor poprzez mikrodramaty, banalne, codzienne historie wprowadza nas w zawiłą i nieco mroczną psychikę bohaterów. Postaci są wiarygodne, gdyż wewnętrznie skomplikowane, ułomne były mi bardzo bliskie. W trakcie czytania odkrywałam kolejne warstwy każdego z bohaterów, a domowe piekiełko rozpisane na wiele głosów nadawało im autentyczności. Bo tak naprawdę taka historia może przydarzyć się każdej rodzinie - bohaterowie to prości ludzie, a fabułą powieści jest tak naprawdę codzienność, jaką prowadzi wielu ludzi. 

Akcja powieści toczy się przez zaledwie kilka miesięcy. Autor zastosował jednak liczne retrospekcje, w których cofa czytelnika nawet do czasów Wielkiego Kryzysu. Punktem kulminacyjnym jest Gwiazdka. Ostatnia Wspólna Gwiazdka, skrupulatnie przygotowywana przez Enid. Wyczekiwana, mająca scalić i umocnić rodzinne więzy, okazuje się być klęską, pasmem absurdalnych sytuacji, które odkrywają wstydliwe tajemnice każdego z członków rodziny. I w tym miejscu można się odnieść do tytułowych "korekt", które mogą odnosić się do wiary w pozytywną zmianę (w ostatnim rozdziale, zatytułowanym jak powieść, poznajemy zakończenie historii), jak również mogą być próbą ucieczki dzieci przed wzorcami stawianymi przez rodziców. 

Sam Jonathan Franzen wydaje się być wyjątkową postacią. Powieść "Korekty" pisał niemal dziesięć lat, co przypłacił życiem na granicy ubóstwa, rozpadem małżeństwa. Powieść ukazał się 1 września 2001 roku i po wydarzeniach, które nastąpiły dziesięć dni później, została obwołana arcydziełem. Gorzki obraz Ameryki - zindywidualizowanej, przepełnionej depresją, pędzącej ślepo ku sukcesom finansowym, które muszą skończyć się kryzysem - wydawał się być ironicznym proroctwem, tym bardziej, że w powieści przewija się również motyw terroryzmu.

Podsumowując - to powieść absolutnie wybitna. Miałam taki moment, kiedy chciałam się poddać i po prostu jej nie doczytać. "Korekty" to ten rodzaj literatury, który musi dojrzeć w głowie. Nie żałuję ani minuty poświęconej lekturze. Wyraziści bohaterowie, ich borykanie się z własną psychiką, wewnętrzne skomplikowanie - to ogromny atut "Korekt". Powieść porusza szereg innych wątków takich jak starość, relacja rodzic-dziecko, depresja, rodzina - jest autentyczną kopalnią motywów. Wielowarstwowa, wielowymiarowa, po prostu doskonała. Polecam!

Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo Świat Książki 2004, s. 672.
Biblionetka: 4,66/6
Lubimy czytać: 6,17/10
Moja ocena: 5/6

10 komentarzy:

  1. Mam te książkę już tak długo na polce,a dopiero Twój post mi o niej przypomniał.I przy okazji zachęcił do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm... przyznam szczerze, że do końca nie wiem, czy sięgnąć [albo i nie] po tę książkę w przyszłości
    pierwszy raz w ogóle o niej słyszę, więc chyba jednak jeszcze zaczekam z lekturą, aczkolwiek sama historia zdaje się być godna uwagi

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamietam, ze mnie nie zachwycily, chociaz w sumie to dobra powiesc - az poszlam sprawdzic, ile im dalam na Biblionetce i dalam 4 :-).

    A gdzie ta lista ksiazek, ktore trzeba przeczytac przed smiercia?? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio było chyba wznowienie przez Sonie Dragę. Czytałam też o niej w gazecie wyborczej. Lektura zapowiada się interesująco, choć na pewno jest wymagająca i nie każdemu się spodoba :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o niej wcześniej, ale widzę, że warto się z nią zapoznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Franzena jeszcze nie znam, to straszne, bo tyle ludzi o nim mówi, a ja jak jakiś pantofelek, ni hu hu. Koniecznie muszę to nadrobić

    OdpowiedzUsuń
  7. @inulec - dziękuję, bardzo mi miło. Polecam, nie jest to może powieść, którą pochłoniesz jednym tchem, ale naprawdę warto.
    @Miłośniczka Książek - polecam, i tak :)
    @czas-odnaleziony - nie jest łatwą powieścią, ale chyba mimo wszystko warto przeczytać.
    A zestawienie (nieco zaniedbane) http://bazgradelko.blogspot.com/search/label/1001%20ksi%C4%85%C5%BCek%20kt%C3%B3re%20musisz%20przeczyta%C4%87
    @blannche - tak, dokładnie, Sonia Draga wznowiła, Wyborcza opisała mocno entuzjastycznie. Wymagająca - nie do końca, raczej absorbująca :) Ale naprawdę warto.
    @Catalina - ojj warto!
    @kasia.eire - Kasiu, można wpaść w kompleksy śledząc blogi i wszystkie "must read". Powoli, dobierając do swoich preferencji - i jakoś to będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdyby nie Twoje listy i recenzje ja też bym nigdy nie trafiła na tego pisarza :) W najbliższym czasie planowałam powrót do amerykańskiego społeczeństwa w wydaniu Yatesa, ale tę powieść - skoro "absolutnie wybitna" - też na pewno będę miała na uwadze. Pomyśleć, że jeszcze całkiem niedawno wydawało mi się, że literatura amerykańska to nic interesującego.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Książkozaur - strasznie mi miło! Naprawdę! A "Korekty" z czystym sumieniem polecam.Ha! miałam to samo, ale jak zaczęłam przeliczać czego najwięcej czytam - okazało się że Amerykanów i Polaków (chociaż też twierdziłam, że nie lubię polskiej literatury :p). Ot, kobieca przewrotność. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  10. No właśnie, odkąd zaczęłam prowadzić bloga i na pasku bocznym mam kategorie, doszłam do tego samego wniosku: najwięcej czytam literatury amerykańskiej i polskiej. A tak się człowiek oszukiwał ;)
    Pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC