sobota, 1 grudnia 2012

Pokonani - Irina Gołowkina


Swojego rusofilstwa specjalnie udowadniać nie muszę. Niejednokrotnie przy okazji recenzowania literatury rosyjskiej udowadniałam dlaczego czytanie o Rosji i Rosjanach wyjątkowo mnie porusza. Bo dusza szeroka jak stąd na Syberię, bo autoironia, bo szyk, klasa i wielowymiarowość. I zawsze pięć kilo emocji. 

Przy okazji polecanek wszelakich wyłowiłam u Kasi.eire "Pokonanych". Powieść niemożliwa do kupienia (cena wyjściowa, o ile się już pojawi,  w serwisie aukcyjnym na pierwszą literę alfabetu - 90 złotych polskich), dość zakurzona na bibliotecznej półce. Moje oczekiwania wysokie jak góry Kaukazu, bo co opinia to łzy, płacze, piękności i cudowności. No i co? No i to, że dołączam do chóru pochwalnego ku czci Gołowkiny. Z maleńkimi zarzutami.

Lata 20., Petersburg, tfu! Leningrad. "Biali", arystokracja, szlachta to element wysoce niepożądany na ścieżce światłego rozwoju Związku Radzieckiego. Komunizm sam się nie zbuduje, należy pomóc, najlepiej element ów depcząc, niszcząc, unicestwiając. Dawni panowie na włościach ubożeją wyprzedając obrazy, klejnoty i inne kosztowności, za które kupią później ziemniaki, kaszę jaglaną czy kawę. O ile kartki pozwolą. O ile zdążą, zanim zostaną wysłani w tajgę czy do dalekiego Uzbekistanu. Irina Gołowkina w historii umieściła postaci fikcyjne wzorowane na autentycznych. Jak to w klasycznej sadze bywa - losy kilku rodzin nieustannie się przeplatają. Kolejne prześladowania uskutecznianie przez GPU, codzienność radziecka w latach 20., donosy, uwłaczająca walka o kolejny dzień - tego można spodziewać się w fabule "Pokonanych".  Nie ma sensu opowiadać Wam kolejnych wątków - stron jest jak widać mnóstwo, jako i wątków. Jest również pięknie i realistycznie odmalowany obraz ówczesnej,  coraz bardziej ubożejącej szlachty, tęsknoty za carskimi czasami, doprawiony emocjami, podsycany nienawiścią do socjalistycznej władzy. Irina Gołowkina zajęła bezkompromisowe stanowisko. Poznając losy bohaterów i mając na uwadze fakt, iż inspiracją były autentyczne historie - nie można się temu dziwić.

Czytałam już powieści w tym klimacie - o podobnych czasach pisał chociażby Wasilij Aksjonow. Znając jego sagę moskiewską nie sposób się do niej nie odnieść przy omawianiu "Pokonanych". Aksjonow przybrał bardziej reporterski, a może po prostu męski styl narracji. Jest twardo, krótko, nieco ironicznie. Gołowkina nie kryje się ze swoją goryczą, tęsknotą za tym, co nie wróci i pogardą wobec bolszewików. Przy niemal dziewięćsetstronicowej lekturze zaczyna to w pewnym momencie nieco irytować. Postaci u Aksjonowa są pełnokrwiste, wielowymiarowe, myślące (!) - tego nie można powiedzieć o żadnym bohaterze Gołowkiny. Niemal wszyscy (poza Elżbietą, która po prostu pracuje) żyją ideałami, starymi zwyczajami, wydają się być kompletnie nieprzystosowani do życia, w którym nie ma służby, szlachectwa i cara. Ponadto są rozkapryszeni, puści i ... pozbawieni instynktu samozachowawczego. W warstwie literackiej - kompletnie papierowi, czarno-biali, niezmieniający poglądów, krystaliczni. Przy całym okrucieństwie i bestialstwie, któremu zostali poddani - jako czytelnika trafiał mnie przysłowiowy szlag. Biorąc jednak pod uwagę historię "Pokonanych", losy powieści w drugim obiegu - jest to hołd złożony klasie po której w obecnej Rosji nie został ślad. 

A cóż poza tym? Ocean emocji, któremu i ja nie byłam w stanie się oprzeć. No, chwyciło mnie za serducho jak diabli. Co więcej, o mały włos przegapiłabym swoją stację, tak się zaczytałam podczas podróży pociągiem. Czyta się wyśmienicie, nie wiadomo kiedy to tomiszcze zostaje połknięte, wzdycha się, prycha, denerwuje. Cały czas miałam z tyłu głowy pewną myśl. No i co z tego, że bohaterowie są tacy nieskazitelni i wierni swoim ideałom, a mnie to denerwuje, skoro nie mogłam się od powieści oderwać? Co z tego, że jest gorzko i tragicznie, skoro nie zważając na otoczenie komentowałam na głos rozwój akcji, wprawiając w osłupienie współtowarzyszy podróży? To nie zdarza się przy każdej powieści, oj nie!

Nie jest to literatura wysokich lotów i porównania do klasyki wydają się być mocno na wyrost. To doskonałe czytadło, wzbudzające pełen wachlarz emocji, przykuwające uwagę, odrywające kompletnie od rzeczywistości. Dlatego polecam, podsycając ogień podniecenia wokół tej powieści. Warto, koniecznie w pakiecie z Aksjonowem! 

Kategoria: literatura piękna
Czytelnik 1966, 872 s.
Biblionetka: 5,27/6
Lubimy czytać: 9,31/10
Moja ocena: 5 + (ale ten plusik malutki) /6 

11 komentarzy:

  1. Już się skarżyłam ostatnio o Kaye - teściowa mi zdradziła zakończenie jak nie byłam jeszcze nawet w połowie :/ Ale książkę też mi się świetnie czytało (też uwielbiam o Rosji). I nie przeszkadza mi za bardzo, że bohaterowie są nieskazitelni - tzn. wydaje mi się, że do dawnych epok jakoś lepiej pasują i mniej drażnią. Kiedyś pewne wartości były oczywiste...

    A teraz czytam "Ile wart jest człowiek", znowu Rosja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heheh, widziałam ten wpis. Jak zobaczyłam wielkie "zdradzam szczegóły" od razu wyłączyłam, bo byłam w trakcie czytania. Teściowa dała czadu :)

      Tak sobie ponarzekałam na nieskazitelnych bohaterów, ale ... mnie to w sumie wzrusza. Szczególnie ci mężczyźni tacy gieroje - że przez pół Rosji zasuwa do tej jednej jedynej (tutaj akurat vide "Jeździec miedziany", którego z szacunku do Gołowkiny nie przywołałam).

      Ja troszkę zaklinam rzeczywistość mówiąc o sobie "była rusofilka". Nadal mam świra, tylko teraz świadomie go tłumię :)

      Usuń
  2. Dla mnie najbardziej dramatyczna była końcówka książki. Tylko "brzeżkiem świadomości" (określenie chyba z "Idy sierpniowej") zauważałam, że mijają kolejne nocne godziny. Ale musiałam skończyć wśród kłebiących się emocji i żalu. Postacie są rzeczywiście jednowymiarowe, wyidealizowane, ale ja kładę to na karb okoliczności powstania książki i ogromnego żalu za utraconą przeszłością.
    Aksjonowa nie znałam, ale muszę się rozejrzeć za jego książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie przegapiłam przystanku w autobusie, a co dopiero stacji! A tutaj na trasie Warszawa-Poznań tak się zaczytałam, że słysząc "podróżnych wysiadających na stacji Poznań Główny" oniemiałam. Ja serio tak się zatraciłam w powieści, że trzy godziny przeciekły mi przez palce.

      Tak, tak - dokładnie mam to samo podejście. Ale musiałam to napisać. Jednak.

      Aksjonow - polecam całym sercem. Nie mogę powiedzieć, że bardziej się podobał niż Gołowkina, bo ... jego się tak lekko nie czyta. Ale chyba jego lektura daje więcej. Tak sobie myślę :)

      Usuń
  3. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale piszesz niezwykle zachęcająco :) Od razu zapragnęłam przeczytać tą książkę i zapewne to zrobię, jak tylko dostanę ją w moje łapki. Cuda recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, to mocno miłe :)

      Książkę zdobyć niełatwo, ale warto :)

      Usuń
  4. pierwszą rosyjską książką którą świadomie przeczytałam była "Zbrodnia i Kara". Przyznam, że dzięki tej lekturze odkryłam literaturę rosyjską. Jest wyraźnie inna od anglosaskiej czy europejskiej, bardzo lubię tą inność właśnie.
    Opisana przez Ciebie książka mnie nie zachęciła, ale przypmniała mi że chciałam przeczytać w końcu książkę "Skrzywdzeni i poniżeni" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, literatura rosyjska jest mocno specyficzna.
      Gołowkina jest z jednej strony specyficzna, ale z drugiej strony nie odstaje od innych rosyjskich pisarzy.
      Podobnie jak Ty zaczynałam od Dostojewskiego, a "Skrzywdzeni i poniżeni" to świetny pomysł na kolejną lekturę.

      Niemniej - Aksjonowa polecam z czystym sumieniem. Mocno ciekawie, ale nie tak ckliwie jak Gołowkina. Jego moskiewską sagę zdecydowanie warto przeczytać!

      Usuń
  5. Należę do grupy płaczących, wzruszonych i kochających Pokonanych. Czytałam najpierw Gołowkinę, a potem Aksjonowa. Oczywiście, że trzeba czytać w pakiecie, świetny pomysł! I jeszcze poprawić Dokotrem Zywago (choć ja go nigdy nie zmogłam, za to kocham film, starą wersję, oczywiście).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszą wszyscy "Doktorem Żywago", a ja mam chętkę na owego.
      Aksjonow chyba mi jednak bardziej podszedł, chociaż Gołowkina pokazuje nieco inną perspektywę. Dlatego, moim zdaniem - pakiet jest konieczny :D

      Usuń
    2. Film "Doktor Żywago" z Omarem Shariffem uwielbiam, ale do książki podchodziłam z 5 razy, co najmniej i nie przebrnęłam przez pierwsze 50 stron. Źle mi się to czyta, ale może kto inny polubi?
      Nie chciałabym straszyć:)

      Usuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC