Oczekiwania wobec "Księgi Diny" miałam ogromne. Wielomiesięczne poszukiwanie książki w bibliotekach, jej zawrotne ceny na Allegro, histerycznie pochwalne opinie na blogach. Mogło być albo bardzo dobrze, albo wręcz przeciwnie. W moim przypadku okazało się niestety, że wychwalana pod niebiosa powieść kompletnie nie trafiła w mój gust.
Porównywana do "Wojny i pokoju" czy "Przeminęło z wiatrem" książka została już zaliczona do kanonu literatury. To dla mnie dość zaskakujące, bo gdyby nie sława blogowa, trudno byłoby się na nią natknąć, a co dopiero zainteresować. Historia nie jest nawet oryginalna - to dość klasyczna saga z mocno zarysowaną główną bohaterką. Dinę poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę, która niechcący powoduje nieszczęśliwy wypadek w wyniku którego ginie jej matka. To wydarzenie determinuje jej dalsze losy, jako że odrzucona przez ojca, będzie wychowywana przez las i naturę. Poczucie winy za śmierć matki powoduje, że staje się to jej obsesją i żyje w nieustannym poczuciu winy.
Zaskakująco pozytywny jest portret charakterologiczny Diny - to zdecydowanie nietuzinkowa postać o mocnej osobowości. Wydaje się być doskonałym przykładem dla wszelkich prezentacji maturalnych dotyczących kobiet w literaturze. Jest bardzo specyficzną bohaterką, nieco dziwną i tajemniczą, zamkniętą w sobie, mająca nadprzyrodzone moce (lub po prostu problemy z psychiką). Dina bywa w swoim zachowaniu nieco psychopatyczna, budzi tym niepokój. Jest nieokrzesana i nieokiełznana, niezależna i niebywale uparta. Z takimi cechami wydaje się być jednak nieco odrealniona, biorąc pod uwagę, że fabuła została osadzona w XIX wieku - feminizm w tym wydaniu sprawia wrażenie mało prawdopodobnego. Dina w kraju silnych i brutalnych mężczyzn wydaje się być oderwana od rzeczywistości.
Miałam problemy z płynnym czytaniem tej powieści. Właściwie byle drobiazg był w stanie mnie od niej oderwać - poszarpana narracja, przeplatana dziwnymi monologami Diny, sporo opisów przyrody, dużo niepotrzebnej dłużyzny - to wszystko sprawiało, że przyjemność z czytania miałam nikłą. Gdyby nie moja (niemal maniakalna) przyzwoitość czytelnicza, przysięgam, że nie dotrwałabym do końca. Zbyt spokojne tempo, bywało, że niemiłosiernie nudne fragmenty działały niczym najmocniejsza tabletka nasenna. Powieść bardzo przypominała mi "A lasy wiecznie śpiewają", jednak o ile tam było w miarę przyzwoicie i do zniesienia, o tyle tutaj autentycznie zmuszałam się do czytania.
Długo dojrzewałam do napisania tej opinii, zastanawiałam się czy to, że czytałam powieść bardzo długo mogło mieć wpływ na mój odbiór. Starałam się znaleźć jak najwięcej elementów, które zrobiły na mnie wrażenie czy się spodobały. Historia Diny jest jednak jedną z najbardziej kiepskich i nudnych powieści jakie czytałam kiedykolwiek. I doprawdy nie rozumiem, o co tyle szumu i skąd te horrendalne kwoty, jakie osiąga książka na aukcjach internetowych. I przyznaję rację Kotu - życie jest za krótkie na kiepskie książki.
Kategoria: współczesna literatura piękna
Wydawnictwo MUZA 1999, s. 640.
Moja ocena: 2+/6
A widziałaś film? Na mnie zrobił piorunujące wrażenie. Zwłaszcza odtwórczyni roli dorosłej Diny jest fenomenalna.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam i raczej mi się nie spieszy. Ale film gorąco polecam!
Nie widziałam filmu, dowiedziałam się o nim dopiero konfrontując moje postrzeganie książki z innymi opiniami. Zupełnie szczerze mam ochotę go obejrzeć, bo zbiera doskonałe recenzje. I mam nadzieję, że nie na tej samej zasadzie co powieść ...
UsuńW sumie zaciekawiła mnie ta recenzja i właśnie dlatego chciałabym książkę przeczytać. Lubię wyzwania :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze w takiej sytuacji zachęcam do przeczytania i przedstawienia swojej opinii. Na szczęście nie wszyscy myślimy tak samo.
UsuńTo bardzo ciekawe, co piszesz. Ja też czytałam o tej książce same peany.
OdpowiedzUsuńAle jedna rzecz mi się od początku wydawała podejrzana... Pamiętam jak w latach 90. chodziłam do takiej jednej księgarni typu tania książka i tam tego całe stosy leżały, bo się Muza wyprzedawała, i nikt tego nie kupował. Po okładce z tą złotą kaczuszką poznałam. A jakby było dobre, to by kupili, prawda?
Oglądałam za to film, bo był kiedyś z "Vivą". Kupiłam, obejrzałam, komuś pożyczyłam i już go nie mam. Ale nie załuję, bo drugi raz bym chyba nie zdzierżyła oglądać tej sceny z kotłem na początku i wyczynów tej nieco dziwnej bohaterki.
W sumie, niezłe kino, takie typowo skandynawskie, ale ja tam już wolę obejrzeć "Fanny i Aleksandra" niż "Księgę Diny".
Bardzo mnie uspokoiła Twoja recenzja. Przestanę się już tak napalać na "Księgę Diny" i szukać tego po bibliotekach w całym województwie.
Głos rozsądku w tej dyskusji! Dzięki! Miałam ogromne wahania czy napisać dokładnie to, co myślę. I troszkę nie rozumiałam o co chodzi w tej Dinie.
UsuńPisać, co się myśli! Pisać jak najbardziej!
UsuńBardzo jestem wdzięczna, że tak właśnie napisałaś, bo może dzięki temu wiele osób przestanie szukać kolejnej ksiażki-widma:)
Chciałam jeszcze dodać, że zajrzałam w międzyczasie do Wikipedii i tam w wersji angielskiej doszukałam się informacji, że "Księga Diny" to trylogia. Są jeszcze 2 części, które nie były przetłumaczone na polski (chyba nawet na angielski nie były, bo podają ich tytuły po norwesku).
Za lekturę podziękuję :)
OdpowiedzUsuńJa oglądałam film, który powstał na podstawie tej powieści i tak bardzo mi się spodobał, że chciałabym przeczytać książkę, mimo Twojej opinii :) Kiedyś na pewno się za nią rozejrzę :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i nie zapadła mi w pamięć, w przeciwieństwie do filmu, który jest rewelacyjny. Myślę więc, że popularność tej powieści została nakręcona właśnie przez film.
OdpowiedzUsuń