środa, 25 maja 2011

Bohaterka pustyni - Donya Al-Nahi




Jak trudna może być różnica kulturowa pomiędzy osobą z Zachodu a osobą ze świata islamu wiem aż za dobrze. Na szczęście jednak nie musiałam stawić czoła takim problemom z jakimi walczyła autorka książki "Bohaterka pustyni".
Książka jest właściwie autobiografią napisaną przy współudziale Andrew Croftsa. Donya, posługująca się pseudonimem "Dee" bezinteresownie (!!!) pomaga kobietom - Brytyjkom odzyskiwać dzieci wykradzione przez ich muzułmańskich mężów. Kobieta jest Angielką z pochodzenia, muzułmanką z wyboru. Wielokrotnie była związana z mężczyznami pochodzenia arabskiego, jej pierwszy mąż był Cypryjczykiem, drugi natomiast Irakijczykiem. Znała język arabski, orientowała się w kulturze islamu. W "Bohaterce ..." relacjonuje ona akcje odbijania dzieci. Pierwsze "porwanie" było wynikiem zupełnie przypadkowego spotkania z kobietą na przystanku autobusowym, która opowiedziała jej swoją historię. Donya poruszona jej opowieścią i oburzona faktem odebrania jej dziecka postanawia po prostu pomóc.
Scenariusz porywania dzieci przez muzułmańskich mężów był podobny - kobiety mieszkały z nimi na terenie Wielkiej Brytanii, wydawałoby się że zdążyli już oni okrzepnąć w zachodniej kulturze, aż zaczęli tęsknić za swoim krajem. Ponadto dochodzili do wniosku, że wychowanie dzieci w kulturze Zachodu jest na tyle niebezpieczne i niemoralne, że najlepszym rozwiązaniem będzie oddać dzieci na wychowanie swoim matkom czy siostrom w ojczyźnie. Dzieci porywano najczęściej ze szkoły, wywożono w ciągu kilku godzin na Bliski Wschód i słuch po nich zaginął. Piszę o tym troszkę reportersko, ale samo wyobrażenie sobie takiej sytuacji powoduje, że skóra mi cierpnie. Moja wyobraźnia tego po prostu nie ogarnia. 
Bohatera książki spontanicznie zaczyna pomagać takim kobietom. Opisując swoje "przygody" ma się wrażenie, że jej determinacja sprawia, że los po prostu staje po jej stronie. Niejednokrotnie podkreślała, że rozumie iż jej postępowanie może sprawiać wrażenie dwuznacznego moralnie. Obstawała jednak twardo przy twierdzeniu, że dziecko musi wychowywać się z matką. Kilkukrotnie okazywało się jednak, że nie zawsze bezwarunkowe w jej mniemaniu prawo macierzyństwa jest słuszne i dobre dla dziecka. 
Książka napisana jest prostym językiem, porusza ważny wątek relacji muzułmańsko-zachodnich, mianowicie totalnego wzajemnego niezrozumienia. Kobiety z krajów zachodnich nie rozumieją, że swoim "normalnym" zachowaniem gorszą muzułmanów, a ich początkowa fascynacja po pewnym czasie przemienia się w obrzydzenie, a nawet pogardę. Jest to swoiste uproszczenie, ale ... z grubsza tak to się mniej więcej prezentuje. Rodzina w islamie jest bardzo ważna, najważniejsza. I kobiety są tam traktowane z szacunkiem (piszę o islamie w wydaniu łagodnym) - kobiety starsze - matki, babcie to osoby z których zdaniem liczy się absolutnie każdy mężczyzna. Ale musi to być kobieta wyznania muzułmańskiego i kobieta która "szanuje się" w rozumieniu islamu. 
Jestem pełna podziwu dla bohaterki za jej determinację i bezinteresowność. Momentami drażniła mnie jej naiwność i ... nieprzemyślane podejście do podejmowanych działań. Jej "odbijanie" dzieci było momentami tak spontaniczne, że chyba sam Allah czuwał nad tym, że akcje kończyły się dobrze. Niejednokrotnie narażała się na niebezpieczeństwo (strzelaniny, aresztowania), a mimo to pomagała innym kobietom.
Paradoksalnie, spotkał ją ten sam los. Jej drugi mąż, Mahmud, który w trakcie jej ekspedycji opiekował się ich czwórką dzieci (najstarszy syn pochodził z jej pierwszego małżeństwa z Cypryjczykiem), nie sprostał napięciu i szumowi, jaki zapanował wokół żony. Dodatkowym impulsem były wydarzenia 11 września 2001 r., jak i późniejsza okupacja Iraku. Dwójka synów została porwana przez Mahmuda. Te wydarzenia zostały opisane w książce "Oddaj mi dzieci", którą zamierzam przeczytać (kiedyś). 
Książkę polecam z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, że warto ją przeczytać dla samej historii. Bezinteresowność w imię fundamentalnych praw - to coś co musi być "w modzie" zawsze. Trzeba to nagłaśniać i trzeba to pochwalać. Drugi powód - dziewczyny, które są w związkach z facetami-muzułmanami, warto żeby poświęciły swój czas na takie lektury. Jasna sprawa - nie każdy facet wywiezie dzieci, ale ... Donya Al-Nahi poruszyła ważną kwestię jaką jest przepaść dzieląca nasze zupełnie odmienne kultury. Nie da się tego zignorować czy zagłuszyć w sobie - a lepiej zdać sobie z tego sprawę czytając losy prawdziwych osób niż na własnej skórze. Książkę polecam i gorąco zachęcam do jej przeczytania. 

Kategoria: literatura faktu
Wydawnictwo Muza 2004, s. 256
Biblionetka: 4,22/6
Moja ocena: 4/6

9 komentarzy:

  1. Już od początku coś mi "zgrzytało" w opisie z okładki. Kobieta odbijająca dzieci cudzym mężom nie może być w moim mniemaniu nazbyt długo "szczęśliwą żoną Irakijczyka", bo w pewnym stopniu narusza ich kulturalne "sacrum". I niestety nie pomyliłam się - porwanie synów autorki jest świadectwem tego, że troszeczkę przeliczyła się w swoich oczekiwaniach.

    Bardzo zaintrygowałaś mnie recenzując tę książkę. Na pewno będę chciała ją przeczytać, bo lubię takie bliskowschodnie, związane z islamem i kulturą muzułmańską historie.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam tej pozycji, choć poruszany w niej temat nie jest mi obcy, zetknęłam się z nim w bodajże "Oddaj mi dzieci"
    No tak, poszperałam, i okazało się, że to książka tej samej autorki! Mam za swoje, zamias
    skonczyć czytać Twą recenzję do końca, to ja w jej połowie zaczęłam dociekać i szukać ;)
    Oddaj mi dzieci też oceniłam na 4.0, jeśli natrafię na Bohaterkę pustyni, z pewnością przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że mnie zaciekawiłaś ;)
    Lubie takie książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny - książka ciekawa, ale wielka literatura to niestety to nie jest.
    @Kinga - jestem ciekawa swoich odczuć co do "Oddaj mi..." - przeczytaj koniecznie "Bohaterkę.." - słowa których używa opisując męża - no wierzyć się nie chce, że potem zrobił jej to samo... przerażające to w sumie jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie przepdam za książkami opierającymi się na schemacie: byłam zakochana, on był taki dobry, ale zmienił się w złego muzułamnina i zabrał mi dzieci. Wolę pozycję próbujące wniknąć w kulturę islamu, wyjaśnić pewne mechanizmy, a nie poszukujące taniej sensacji.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Lilithin - jeśli chodzi o główną bohaterkę - ona jest muzułmanką, konwertytką. Dziwne w książce (i chyba nawet w głównej bohaterce) jest to, że z jednej strony broni ona ojców, tłumaczy ich zachowanie uwarunkowaniami kulturowymi (które i ja doskonale rozumiem), a z drugiej strony niezaprzeczalnie daje prawo do wychowania dzieci głównie matkom. Sytuacja w tej książce jest troszkę bardziej złożona. Nie jest czarno-biała.

    OdpowiedzUsuń
  7. No to kobieta chyba trochę się zaplątała ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam w podobnej tematyce "Tylko razem z córką" piękna książka, a dzięki temu można też poznać życie w innej kulturze...

    OdpowiedzUsuń
  9. @Fuzja - dzięki za polecenie. Tematyka islamsko-muzułmańska jest mi bardzo bliska. Jednak troszkę "wkurzają" mnie te które islam przedstawiają z jednej tylko strony. Ojciec porywający dziecko etc. W "Bohaterce ..." pokazana jest druga strona tych sytuacji. I jak pisała Lilithin - nie do końca jest tutaj stereotypowo.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC